Rozdział 37

5.9K 251 48
                                    

Argo odwrócił się, słysząc skrzypnięcie drzwi.

- Theo? - zapytał mężczyzna.

Chłopak złapał się za usta przerażony.

- Przepraszam Panie — powiedział cicho, kuląc się na podłodze.

- Mały? Co się stało, czemu nie śpisz? - Master spojrzał na niego z udawanym zdziwieniem, odwracając się na obrotowym fotelu w jego stronę.

- J-ja... Tak bardzo przepraszam Sir, ale korek mi wypadł. Nie zrobiłem tego specjalnie. Przysięgam! - zadrżał, wyciągając przed siebie szczupłe dłonie trzymające trzcinkę — Proszę Panie, ukarz mnie, ale nie wyrzekaj się mnie. Tak bardzo przepraszam...

- Theo, już shyyy — wziął od niego narzędzie i spojrzał na nie, a następnie na zapłakaną twarz chłopaka, która wręcz drżała od wstrzymywanego szlochu.

- P-przepraszam - pociągnął nosem, starając się nie wybuchać.

- Już, chodź do mnie — zszedł z krzesła, siadając na dywanie obok klęczącego chłopaka i odkładając trzcinkę za siebie — Nie zamierzam Cię za to karać.

- Proszę, nie zostawiaj mnie Panie. Ja postaram się bardziej! - zapłakał wreszcie, chowając twarz w dłoniach.

- Hej, hej, spójrz na mnie — uniósł jego brodę, ocierając kciukiem płynącą łzę — Oczywiście, że nie zamierzam Cię odrzucać Theo.

Chłopak patrzył na niego w niezrozumieniu co chwilę, pociągając nosem.

- A więc już dobrze, oddychaj — powiedział łagodnym głosem — Bardzo dobrze się spisałeś.

- S-spisałem? - wyjąkał, uspokajając się trochę.

- Tak, zadaniem tej zatyczki było wypaść. Nie dała rady utrzymać się w twoim wnętrzu — zaczął wyjaśniać powoli.

- Czyli to był test Panie? - dopytał powoli, rozumiejąc.

- Tak, byłem ciekaw jak zareagujesz i czy nie zataisz faktu o tym wypadku, wkładając ją sobie z powrotem.

- Nie śmiałbym Panie! - powiedział trochę, głośniej niż zamierzał.

- To bardzo dobrze, jestem z Ciebie bardzo dumny. Czy teraz już jesteś spokojny?

- W miarę Panie. Przestraszyłem się... - przyznał.

- Wybacz, że poddałem Cię takiemu testowi — odparł spokojnie — Było to jednak nieuniknione.

- Rozumiem Panie. Miał Pan do tego przecież prawo — odetchnął z ulgą i przytulił się mocniej do jego nogi — Panie?

- Tak chłopcze? - zaczął przeczesywać włosami jego włosy.

- To oznacza, że nie jest Pan na mnie zły? -dopytał, chcąc się upewnić.

- Nie jestem — skinął głową, uśmiechając się — Możesz być spokojny... - dodał ciszej.

***

Theo obracał się na łóżku. Był strasznie zestresowany i nie zmrużył oka, mimo że była już trzecia nad ranem. Jutro kończył się jego tydzień próbny i naprawdę się tego obawiał. Zawsze gdy nie mógł spać, wstawał i robił, lub starał się robić coś pożytecznego. Nie chciał jednak robić nic bez zgody Pana, który napewno smacznie spał. Jednak z drugiej strony może... Jak zabierze się teraz za sprzątanie, Pan zdecyduje się jednak zmienić zdanie i przyjąć go do siebie? Gdy zobaczy, że naprawdę jest pożyteczny?

Powoli podniósł się do siadu i niemal na palcach wypełznął z pokoju. Zatrzymał się jednak w progu.

Przecież Master kazał mu leżeć i walczyć ze swoimi odruchami. Wrócił więc do łóżka.

Desire of White Haired Boy        Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz