Rozdział 14

747 30 3
                                    

Za nim odprowadziłem ją wzrokiem do wyjścia, telefon w moich spodniach za wibrował. Wyjąłem go, nie spoglądając na wyświetlacz i przycisnąłem do ucha. - Tak?

- Szefie informuje, że wszystko gotowe. - odpowiada głos po drugiej stronie.

- Nadajniki działają? - upewniam się, czy wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Nie chce nieoczekiwanych komplikacji we własnym planie.

- Tak.

- Świetnie. Wycofajcie się, ona zaraz wyjdzie. Niech przed lokalem zostaną dwa pojazdy z najemnikami.

- Oczywiście. - połączenie zostaje zakończone.

Wpatruje się w jej oddalające plecy. Moja niewinna anielica zaledwie parę minut temu przypieczętowała swój los. Zgodziła się na serie atrakcji, które dla niej przygotowałem. Najlepszym w tym jest to, że nie pozwolę jej uciec. Zostanie ze mną po wszystkich przykrych rzeczach, które spotkają ją u mojego boku. Zostanie, bo zawładnę jej sercem i pokaże tym wszystkim ofermom, że ja zawsze dostaje to, czego chce. Chce jej i ją zdobędę, a przy okazji odzyskam swój towar i zemszczę się na tych, którzy odważyli się ze mną zadrzeć.

**

Po wyjściu z lokalu wszystko dzieje się jak w filmie akcji. Seria strzałów powala mnie na kolana. Upadam z jękiem przerażenia na twardy beton i zasłaniam rękami głowę. Słysze mnóstwo męskich krzyków i zbolałych jęków. Jestem tak przerażona, że strach paraliżuje całe moje ciało. Nie pozwala mi zerwać się na równe nogi i uciec. Kule się z całych sił i modlę, aby nie dostać. Nie widzę nawet, w co dokładnie uderzają w pociski, a odgłos broni maszynowej dudni w moich uszach i nie pozwala unieść schowanych oczu.

- Wstawaj kurwa! - syczy nade mną nieznany głos. Owinięta czarną rękawiczką ręka łapie moje ramie i boleśnie ściska. Zamaskowany mężczyzna stawia mnie na równe nogi i przyciska do swojego torsu. Próbuje mu się wyrwać, ale w odwecie uderza mój bok bronią, którą trzyma w drugiej ręce. Jęczę mu wprost do ucha z bólu, a z moich ust wydobywa się gadzi syk.

- Idziemy! - rozkazuje zdenerwowanym głosem i ciągnie mnie przed siebie. Drzwi do trzeciego pojazdu, który podjechał przed lokal, otwierają się, a siedzący na tyle kolejny nieznany mężczyzna wciąga mnie do środka. Niezdarnie upadam na materiałowe siedzenie i zaczynam kopać drugiego porywacza. Próbuje się wyrwać i za wszelką cenę uciec z pojazdu, którym chcą mnie porwać.

- Chodź tutaj głupia suko! - wrzeszczy siedzący obok mnie mężczyzna. Jego ręce łapią mnie w talii i ciągną do tyłu. Unoszę łokieć do góry i z całej siły wale go w twarz.

- Ty kurwo złamałaś mi nos! - łapie się dwiema rękami za twarz i obejmuje krwawiący obszar.

- Nie chcemy cię bić, ale skoro nie dajesz nam wyboru! - warczy ten pierwszy i z całej siły uderza mnie bronią w głowę. Przed oczami staje mi ciemność, a nieprzytomne upada pomiędzy nich na materiałowe siedzenie.

- Nie miałeś jej bić! - warczy zraniony mężczyzna. - Wiesz, co się stanie, jeśli nam się nie uda i on nas złapie?! Do reszty ochujałeś?!

- Zamknij mordę, bo tracimy tylko czas. Ruszaj do kurwy, nim ten pieprzony diabeł postanowi w nas wpakować całą amunicję! - wrzeszczy uzbrojony mężczyzna do kierowcy. Auto z piskiem opon rusza przed siebie i z sekundą oddala się od szykownej restauracji, której podjazd zdobią teraz dwa podziurawione od kul samochody z kilkoma trupami w środku.

**

- Draco. - zwracam się do mojego chrześniaka, który wysiada z czarnego pojazdu. - Załatw sprawę z policją i weź kilku ludzi, żeby to posprzątać. - wskazuje palcem na dwa podziurawione od broni maszynowej pojazdy i znajdujące się w nim trupy. - Porozmawiaj również z właścicielem i wypłać mu spory czek za potłuczone szyby i rozwalony lokal. - chłopak bez słowa kiwa głową. Mijam go i wsiadam do auta, z którego wyszedł. Rozkładam się wygodnie na siedzeniach, a przed moim oczami rozciąga się w budowany ekran płaskiego telewizor.

Powiew Świeżości [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz