Rozdział 39

381 16 0
                                    

Po powrocie z Dominikany wszystko działo się tak szybko, że ledwie nadążałam za kolejnym dniem. Mój mąż spełnił swoją obietnicę i dał mi półtora tygodnia na ostateczne dopięcie całej kolekcji. Zaraz po powrocie wróciłam do pracowni i tego samego dnia zabrałam ze sobą blondyna, którego w ostatnim czasie boleśnie spoliczkowałam. Chłopak z początku się opierał i nie chciał współpracować, ale po telefonie do jego wujka ograniczył się do obrażonej miny, którą nosił przez całą naszą współpracę. Draco pomógł mi załatwić ekipe, która na jego polecenie została zamówiona na konkretny dzień oraz wynajął dziesięć modelek i czterech modeli. Wszystko szło w dobrym kierunku. Próba generalna odbyła się dwa dni przed pokazem i trwała do późnych godzin wieczornych. Ostatni dzień zostawiłam na regeneracje sił. Poinformowałam dziewczyny, że tego dnia pracownia jest nieczynna i żeby odpoczęły. Oczywiście one też znajdują się na liście gości. Jakby nie patrzeć bez nich nic by mi się nie udało. Zostawiłam je w momencie, gdy w pracowni było najwięcej pracy, ale jestem z nich dumna. Świetnie sobie poradziły.

- Jutro twój wielki dzień. - mruczy sennie mój małżonek.

- Tak. - przytakuje i dalej nie mogę uwierzyć, że już jutro hiszpańska elita zobaczy moją kolekcję.

- Jak suknia? - mruczy, obejmując ręką mój pas.

- Suknia? - dukam. W całym tym stresie i nadmiarze emocji zapomniałam powiedzieć mu o postępach w szyciu kolejnej, nieplanowanej kreacji w mojej pracowni. O jej uszycie poprosiłam Marię, która od razu się zgodziła. Jestem pewna, że na jej szybką decyzje miały wpływ pieniądze, ale to normalne. Każdy z nas chce zarobić, nie ma w tym nic złego. Zaproponowałam jej nadgodziny, za które zostanie obficie wynagrodzona. - Wszycie takiej ilości kamieni wymaga czasu. - kwituje, cichutko wzdychają. Uporanie się z tą kreacją będzie kosztowało ją wiele energii i nerwów. Na samą myśl, że każdy kamień z osobna musi wszywać ręcznie, sprawia, że jej współczuje. Miną wieki, za nim ją skończy.

- Widziałaś kamienie?

- Nie.

- Dlaczego?

- Nie chce psuć sobie niespodzianki. - śmieje się cicho. Delikatnie przewracam się na plecy i spoglądam w rozpalone oczy mojego męża.

- Jestem pewny, że od wejścia zwrócisz uwagę naszych gości. - mruczy, całując delikatnie mojego usta. Jego pocałunek to cicha zachęta do zabawy, od której mieliśmy ponad tydzień odpoczynku.

- Gości? - szepcze, odrywając się od niego. Chciałabym wylądować w jego ramionach, wić się pod nim z rozkoszy, ale ciekawość jest silniejsza.

- Tak skarbie. - odpowiada kąśliwie.

- Kim są ci goście? - podejmuje jeszcze jedną próbę dowiedzenia się o kim dokładnie mówi. Wyciągnięcie od niego jakikolwiek informacji to cholernie trudne zdanie. Severus jest irytująco skrytym mężczyzną.

- Kimś, kogo dawno nie widziałaś, a teraz śpij. Musisz się wyspać. - zbywa mnie czułym pocałunkiem, a potem opada na miękkie poduszki. Zamyka oczy i zapada w głęboki sen. Nie mając za wielkiego wyboru robie to samo co on. Czarnowłosy ma racje, powinnam skupić się na pokazie, a nie głowić się kim są ci tajemniczy goście. Przyciągam jego palce do swojego policzka i ostatni raz układam się wygodnie na puchatej poduszce.

**

- Severusie! - piszcze i wpadam do sypialni. Moja ręka chwyta klamkę i powstrzymuje ciało przed spektakularnym upadkiem. Aktualnie jest dziesiąta rano, a mój małżonek w przeciwieństwie do mnie smacznie sobie śpij. Na poranny budzik zareagował obróceniem się na drugi bok i cichym mruknięciem. Podchodze bliżej łóżka i przysiadam na jego skraju.

Powiew Świeżości [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz