Rozdział 17

662 27 0
                                    

Żona.

On ma żonę.

Kolejny raz mnie okłamał. Pytałam się, czy kogoś ma. Zaprzeczył, a teraz dowiaduje się, że ma żonę. I najgorsze w tym jest to, że dowiaduje się tego od niej, a nie od niego. Mój policzek zaczyna piec. Blada ręka rozwścieczonej kobiety odbija się na mój skórze, a jadowity syk mówi, że nie jestem tu mile widziana.

- Zabieraj swój kurewski tyłek z mojego domu. Swoje usługi możesz uznać za zakończone. - wypluwa. Nie wiem, dlaczego bez słowa przytakuje głowa i wracam na górę. Przebieram się w pierwsze lepsze ciuchy, na nogi wsuwam płaskie sandałki. Przed wyjściem zabieram swój telefon, który leży na  małym stoliku w rogu pokoju. Wcześniej nie miałam potrzeby go ze sobą zabierać, ale teraz jest mi niewątpliwe najpotrzebniejszy. Wybiegam z domu, nie oglądając się za siebie. Nie chce spoglądać na kobietę, która doprowadziła moje serce do ruiny. Jej obrzydliwie okrutnego męża również nie chce widzieć. Żaden z ochroniarzy mnie nie zatrzymuje, co jeszcze bardziej utwierdzam mnie w przekonaniu, że nieznajoma kobieta mówi prawdę. Po pół godzinnym biegu i ciągłym szlochaniu jestem coraz bliżej miasta. Drżącymi rękami wybieram numer do jednej z przyjaciółek i zatrzymuje się w pobliskim parku, aby się uspokoić.

- Pansy. - wypowiadam jej imię zachrypniętym od płaczu głosem.

- Hermiona? - odpowiada zdziwiona. - Coś się stało? Nic ci nie jest?! - dopytuje zdenerwowana.

- On ma żonę. - wypowiadam z trudem i wybucham głośnym przeciągłym płacze.

- Co ma? - dopytuje, jakby niedosłyszała.

- Żonę. - unoszę się, a cisza po drugiej stronie odpowiada, że moja przyjaciółka zrozumiała.

- A to skurwysyn... - podsumowuje już nie tak idealnego mężczyznę, z którym spędziłam kilka ostatnich dni.

- Uciekłam. Nie mam pieniędzy. Nie mam nic. Pomożesz mi? - wiem, że to słabe, ale co mam zrobić. Spać pod mostem? Gdzie mam się podziać? Nie mogę wrócić do Anglii, bo nie jestem tam mile widziana.

- Zarezerwuje ci dwie noce w hotelu, w którym niedawno byłyśmy. Potem przeleje ci potrzebne pieniądze na bilet powrotny.

- Nie mam dowodu. - odpowiadam ze skruchą. Zapomniałam zabrać torebkę z jego domu.

- Kurwa! - syczy. - A paszport? - przeczę.

- Wiesz, że bez niego nie wydostaniesz się z tego pieprzonego kraju?

- Wiem. - mruczę kwaśno.

- Musisz wrócić po swoją torebkę. - informuje mnie. Z trudem przyznaje jej rację. Nie mam ochoty tam wracać. Nie teraz. Nie po tym, czego się dowiedziałam, ale czy mam inne wyjście? Chciałam uniknąć spotkania twarzą w twarz z kobietą, która wszystko zniszczyła i jej mężem.

- Im szybciej to załatwisz, tym lepiej. - radzi mi moja przyjaciółka. Rozłączam się. Zadzwonię do niej po wszystkim. Droga powrotna zajmuje mi mniej więcej tyle samo czasu. Biegnę, aby jak najszybciej odzyskać swoją torebkę i uciec. Mijam główną bramę, która się za mną zamyka i wchodzę wprost do paszczy lwa.

- Znów tutaj przylazłaś?! - wrzeszczy wkurzona kobieta.

- Zostawiłam swoją torebkę w sypialni. - zdradzam jej powód swojej wizyty i zaciskam usta w wąską linię, aby powstrzymać zbierające się łzy.

- Zabieraj ją kurwo i wynoś się z mojego domu raz na zawsze. - syczy, zaciskając pięści.

Mijam ją bez słowa i w tym samym momencie ocieram się o ramie mężczyzny, z którym tego poranka spałam w jednym łóżku. Zatrzymuje się, kiedy jego palce owijają się wokół mojego nadgarstka, a szerokie plecy zasłaniają ciało przed jego żoną. - Ona zostaje, a ty stąd wypierdalasz. - warczy wkurzony i pokazuje palcem na swoją małżonkę.

Powiew Świeżości [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz