Rozdział 47

423 15 1
                                    

Coś ciężkiego przyciska mnie do ziemi. Moja klatka piersiowa nieprzyjemnie kłuje, a nadmiar wody podchodzi do samego gardła. Otwieram ociężałe powieki, podnoszę głowę i próbuje wypluć słodką ciecz z  ust. Charczę niewyraźnie, a rozmyty obraz się wyostrza. Wypluwam zawartość na ziemie i przyciskam do niej spompowanie usta. Nieudolnie odwracam głowę w stronę ciężkiego obiektu i dostrzegam znajome czarne kosmyki włosów. Ostrożnie unoszę rękę, zatapiam palce w mrocznej czerni i czuję ulgę. On tutaj jest. Przyszedł po mnie.

- Seve... Se-Severusie. - sapie kilkukrotnie jego imię, ale on nie zwraca na mnie uwagi. Łka w moją szyję, a jego łzy mieszają się z kroplami wody z jeziora.

- Severusie... - podejmuje kolejną prośbę, ale on nie reaguje. Ostrożnie i z wielkim trudem unoszę jego głowę. Spoglądam na niego zmęczonymi oczami i delikatnie się uśmiecham.

- Ty... Ty? - powtarza oszołomiony. Dotyka moich policzków i ust. Pociera je palcami i widzę, jak ciężko mu uwierzyć, że żyję.

- Uratowałeś mnie. - szepcze, a moje ciało zaczyna się trząść z zimna. Kąpiel, a właściwie prawie śmierć w lodowatej wodzie to nieprzyjemne doznanie. Robi mi się zimno, dlatego przylegam do jego umięśnionego ciała i chłonę ciepło, które wydziela.

- Ty żyjesz! - szepcze z ulgą i bardziej się rozkleja. Wyje prosto w mój policzek, a z jego gardła wydobywa się szczęśliwy ryk. - My... M-Myślałem, że cię straciłem.

- Dziękuje. - odmrukuje, wtulając się w jego policzek. - Zabierz mnie do domu. - proszę w następnej kolejności. Czarnowłosy bierze mnie na ręce i zanosi do samochodu. Układa na miejscu pasażera i zamyka drzwi. Pozbywa się przemoczonej marynarki, która ląduje na tyle i wyciągam ze spodni komórkę. Próbuje ją włączyć, ale z powodu kąpieli w wodzie urządzenie odmawia posłuszeństwa.

- Cholera! - syczy. - Musze zadzwonić, żeby ktoś to posprzątał. - spogląda na mnie przepraszająco i odpala silnik. - Włączyłem ogrzewanie, siedź tutaj. - zamyka drzwi i wchodzi do domku, w którym mnie trzymano. Odchylam głowę do tyłu i przyciskam ją do zagłówka. Zamykam oczy, a potem zasypiam zmęczona natłokiem wydarzeń w moim życiu.

**

Rozglądam się po domku, w którym moja żona walczyła o życie. Kuchnia jest zdemolowana, a na drewnianej podłodze odbiły się mokre ślady czyiś stóp. Podejrzewam, że należały do córki Martineza. Szukam jakiekolwiek telefonu, ale stacjonarny ma przecięty przewód. Pomyśleli o wszystkim. Hermiona nie mogła nawet wezwać pomocy. Kręcę głową, aby powstrzymać budzące mój gniew myśli. Ona żyje. Nie wiem, jakim kurwa cudem, ale do mnie wróciła i to jest teraz najważniejsze. Muszę ją stąd zabrać, ale nie mogę zostawić takiego bałaganu. Jeśli ktoś tu przyjedzie i znajdzie dwa ciała może powiązać mnie z tą zbrodnią. Chce tego uniknąć, dlatego czym prędzej musi ktoś tutaj przyjechać i to posprzątać. Wchodze na górę i popycham uchylone drzwi. Na łóżku znajduje się mężczyzna, którego uważałem za jednego ze swoich ludzi. Sukinsyn mnie zdradził. Pomógł tej suce porwać mojego anioła i ją skrzywdzić. Mam ochotę rozszarpać jego ciało, ale z tego, co widze ktoś mnie ubiegł i go zabił. Nie zdziwiłbym się, gdyby zrobiła to Ariana. Czarnowłosa miała obsesję na moim punkcie. A prościej mówiąc była po prostu szurnięta. Na szczęście jej już nie ma. Gdy wrócimy do kraju, muszę przekazać Martinezowi, że jego córka znajduje się na innym świecie i zastanowić się, czy zasługuje na godne pochowanie. Mógłbym spalić jej ciało w piecu, ale to byłoby za proste. Muszę się zabawić i zemścić na jej już nieżywym truchle.

Telefon!

Powracam do rzeczywistości i rozglądam się po sypialni. Na męskich spodniach dostrzegam komórkę, którą od razu łapie. Wystukuje numer do blondyna i przykładam telefon do ucha.

Powiew Świeżości [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz