Rozdział 5

227 22 12
                                    

W dzisiejszym rozdziale nie będzie tak źle. Gdyby pojawiły się jakieś błędy to wytknijcie. Miłego czytania oraz miłego dnia/nocy <33






Sasuke

𝖯𝖺𝗋𝖾̨ 𝗀𝗈𝖽𝗓𝗂𝗇 𝗐𝖼𝗓𝖾𝗌́𝗇𝗂𝖾𝗃:

Siedziałem właśnie w kuchni przy blacie kuchennym, jedząc wczorajszy obiad na śniadanie. Między innymi spagetti, które wczoraj przygotował Itachi. Po wczorajszym wieczorze w barze wróciłem do domu w lepszym humorze. Przed spaniem podłączyłem telefon, a dziś mogłem na spokojnie przejrzeć go i dowiedzieć się paru rzeczy o tamtej nocy. Jednak musiałem chwilę poczekać, ponieważ komórka dopiero się włączała. Również pominę wzmiankę o tym, że znów miałem koszmar, po którym nie mogłem się szybko zebrać po nim. Itachi w między czasie wstawiał naczynia do zmywarki i robił małe porządki w kuchni. Kręcił się w tu i tam robiąc przy tym mały hałas.

- W ten weekend mama przyjeżdża, ale bez ojca - powiedział Itachi, wkładając do kubka saszetkę herbaty.

- A czemu tak? - dopytałem.

- Mama wzięła urlop na rządanie - odpowiedział, wyłączając czajnik i nalewając wrzątek do kubka. - Natomiast ojciec wyjeżdża do Brukseli i przez ostatnie tygodnie go nie zobaczymy.

- Są plusy i minusy - stwierdziłem dokańczając jedzenie. - A na ile wraca?

- Sam nie wiem.

- Nie pytałeś się?

- A czy ja mam napisane na czole Encyklopedia? - zapytał ironicznie odwracając się do mnie i wskazując ręką na twarz. - Sam byś mógł do niej przedzwonić i zapytać się.

Na samą myśl o dzwonieniu do matki i normalnie z nią rozmawiając przyprawiało mnie o mdłości. W pewnym momencie dosłownie poczułem żółć w gardle. Rutyna.

- Wolę robić ciebie jako pocztę głosową - parsknąłem śmiechem, a po chwili wstałem z od stołu, krzywiąc się na twarzy. Uśmiech w moment zszedł mi z oblicza, na co szybko zauważył starszy - Wstawisz jeszcze mój talerz? Muszę do łazienki.

- Znowu cię bierze na wymioty?

Odwróciłem zmieszany pytaniem wzrok i po prostu wziąłem swoją komórkę w dłoń i skierowałem się w stronę wyjścia z kuchni. Nie chciałem odpowiadać na to pytanie. Ogólnie ten temat był dla mnie dość... Dziwny. Mogłem się domyśleć, że takim zachowaniem nie pokoiłem brata, lecz nie będę do końca życia spowiadał mu się z moich problemów życiowych. Wszedłem na piętro i otworzyłem drzwi od łazienki. Na pralce leżała stara brązowa opaska mojej mamy, którą kiedyś zapomniała zabrać ze sobą do pracy. Nałożyłem opaskę przeczesując grzywkę do tyłu i przykucnąłem przy sedesie. Aby mieć to już za sobą, włożyłem głęboko do gardła dwa palce, żeby szybciej wymusić wymioty.

Robię to ostatni raz - pomyślałem wiedząc, że to na tym nie zakończy się. Za każdym razem powtarzałem sobie te słowa, kiedy zmuszałem się do tego. Moje gardło coraz mocniej było podrażnione kwasem i musiałem przez to zażywać tabletki. Z tyłu głowy rozsądek mówił mi, że bokiem mi to wyjdzie i nie jest to zdrowe. Że powinienem to jak najszybciej zakończyć i zacząć się leczyć. Macham na to ręką i funkcjonuje dalej. Nie zakończę tego, ponieważ nie umiem. Nie mogę.

Zanim wyszedłem z łazienki, umyłem jeszcze raz zęby, żeby pozbyć się nie przyjemnego zapachu oraz przemyłem twarz zimną wodą. Było mi trochę słabo, ale wiedziałem, że zaraz mi to przejdzie. Po tym wszystkim wróciłem jeszcze do swojego pokoju, ponieważ była za wczesna godzina na wyjście do szkoły. Usiadłem przy biurku, na którym leżała butelka wody niegazowanej. Złapałem za nią odkręcając korek i napiłem się z niej sporej ilości. W między czasie udało mi się włączyć telefon oraz odblokować. Na spokojnie zacząłem przeglądać swoją komórkę, a w oczy wbiły mi się nie odczytane wiadomości. Połowa z nich to były od brata, a druga połowa od znajomych. W oczy przykuł mi pewien numer, z którego dochodziły dwie wiadomości. Byłem pewny, że skądś kojarzyłem te cyfry, jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć.

Kolor Tęsknoty - NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz