Rozdział 24

219 17 31
                                    


Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został ;)

Różowe barwy rozpływały się po horyzoncie. Słońce przygotowywało się do snu. Czułem lodowatą wodę, która muskała mnie po gołych stopach oraz piasek pod palcami. Chłodny wiatr powodował, że moja jasna grzywka fruwała na każdą stronę. Mój wzrok był wpatrzony w zachód słońca, który dzisiaj wyjątkowo jest piękny. Niebo rozpływało się w kolorach żółci, pomarańczy i różu. Wziąłem wdech i powoli wypuściłem powietrze. W tym miejscu odczuwałem przyjemny sentyment.

— Pięknie tu jest.

Usłyszawszy głos, odwróciłem głowe w tym kierunku. Grzywka Sasuke również fruwała na każdą stronę, a nos był zabarwiony na czerwono od kującego wiatru. U niego przez jego bladą karnację www było zaczerwienienie bardziej widocznie.

— Zgodzę się z tobą — zerknąłem w dół na moje gołe stopy. Nogawki moich białych dresów były zamoczone. Zastanawiało mnie, dlaczego byłem boso. Biała koszulka, którą również miałem na sobie była nieskazitelnie biała. — Lubię przypominać sobie fakt, że w tym miejscu nie tylko moi starzy mają miłe wspomnienia.

Szkoda tylko, że ich małżeństwo w ten sposób się potoczyło.

— Racja. Szkoda, że to jest twój ostatni zachód słońca.

Przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz. Automatycznie wyprostowałem się.

— O czym ty mówisz? — zapytałem zdezorientowany, chcąc na niego spojrzeć, jednakże tam, gdzie powinien stać Sasuke, nie było go.

Zaniepokojony zacząłem się rozglądać wokół siebie. Jakby się rozpłynął w powietrzu. Widziałem tylko pustą plaże, na której była ta jedna ławka a dalej drzewa. Byłem tutaj sam.

— Sasuke!? — zawołałem.

Nagle wszystko się rozmazało. Rozpłynęło się, a kiedy mrugnąłem, znalazłem się na środku drogi. Niedaleko skrzyżowania, przy którym się rozbiłem. W totalnie innym miejscu i o innej porze. Świeciło mocne słońce, mimo że mieliśmy zimę. W środku czułem niepokój. Kiedy próbowałem się poruszyć, moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Spojrzałem na nie i wtedy zaschło mi w gardle. Na moich stopach był rozlany zaschnięty beton, który był w asfalcie. Ten widok był straszny.

— To nie jest śmieszne — pomyślałem na głos i jak na złość usłyszałem odgłos nadjeżdżających pojazdów. Tętno mi przyspieszyło, kiedy ujrzałem model mojego motocykla.

Jechał prosto na mnie.

To musiał być jakiś zły koszmar. To nie mogło być na prawdę. Przecież on zaraz mnie rozjedzie! Nie przeżyje tego. Miałem bardzo ograniczony ruch. Tak naprawdę nic nie mogłem zrobić. Mimo moich starań, moje nogi ani drgneły pod betonem. 

Kiedy myślałem, że już po mnie motocykl nagle się zatrzymał z głośnym piskiem opon. Dosłownie pół metra przede mną. Moje serce biło jak szalone. Piszczało mi w uszach i bolały mnie skronie. Dwie sekundy później za mną przejechało auto, w które wjechałem tamtego dnia.

Niczego w tym nie rozumiałem. Próbowałem, ale w mojej głowie dział się chaos. Spojrzałem na kierowcę motocyklu, który niespiesznie schodził z maszyny.

— Kim jesteś? — głos mi zadrżał z niepokoju. Przestałem odróżniać rzeczywistość.

— A jak myślisz? — odpowiedział dobrze znanym mi głosem.

Kolor Tęsknoty - NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz