Rozdział 1

277 28 23
                                    

Po przeczytaniu koniecznie dajcie znać, jak oceniacie rozdział. Możliwe, że ten rozdział zepsuje wasz dzisiejszy humor, dlatego wstawiam media, które według mnie trochę śmieszą. Komentarze są zawsze mile widziane i życzę miłego wieczoru.











Naruto

W mojej głowie wiele pojawiało się scenariuszy na dzisiejszą noc, ale tego nawet w piekle bym się nie spodziewał. Widok ten przez chwilę sparaliżował mnie, a dopiero po chwili odzyskałem kontrolę nad ciałem. Nie spodziewałem się, że w tym miejscu zobaczę Sasuke, który w samych spodniach, koszuli i trampkach leży na ławce. Bez żadnej kurtki i sam. Do mojej głowy wpadła myśl, że mogło coś się stać. To nie jest codzienny widok. Szybko podbiegłem do ławki, jakby paliło się.

— Sasuke!

Złapałem go za ramiona i delikatnie podniosłem go do góry. Oparłem go o oparcie ławki. Zdjąłem z siebie swoją kurtkę i od razu okryłem nią chłopaka. Jego włosy były w nieładzie. Siegnąłem dłonią do jego policzka, aby go dotknąć. Jego skóra była lodowata, a wargi były koloru fioletowego. Boże, Sasuke... W głowie zadawałem sobie różne pytania. Co on tu robi? Jak się tu dostał? Dlaczego odnajduje go w takim stanie? Pomimo wszystko musiałem zachować zimną krew. Zacząłem delikatnie trząść nim, żeby nie ocknął.

— Sasuke, słyszysz mnie? — zapytałem półszeptem. Kiedy nie dostałem odpowiedzi, ponowiłem czynność. — Sasuke, otwórz oczy. Słyszysz?

— Hmm... — usłyszałem pomruk i diamentalnie spadł mi kamień z serca, gdy zobaczyłem poruszające się powieki. Z pozycji siedzącej opadł na moje ramię. Jego dłoń spadła na drewnianą ławkę i złapałem ją, żeby schować do kieszeni kurtki. Jego ręka była lodowata w dotyku jak żywy lód. Jego całe ciało zdawało się być lodowate. Spojrzałem na Sasuke oczy, które były lekko uchylone. Wydawały się zamglone, jakby nie łapały rzeczywistości. Opuszkiem palca delikatnie uniosłem powiekę Uchihy, żeby lepiej przyjrzeć się jego oczom. Ujrzałem mocno rozszerzone średnicę. Zabrakło mi wdechu w piersi i próbowałem znów usadzić chłopaka do pozycji siedzącej i oprzeć plecami o oparcie ławki. Zrobiłem to, lecz po chwili znowu bezwiednie opadł na moje ramię.

— Jesteś w stanie wstać? — zapytałem czarnookiego, od którego nie dostałem odpowiedzi. Postanowiłem złapać w dłonie jego twarz i przekierować w moją stronę. — Sasuke, spójrz na mnie.

Uchiha przez sekundę patrzył się na moją twarz, jednak po chwili znowu przymknął powieki. A kiedy otworzył, czarnookiego spojrzenie w ogóle powędrowało gdzieś indziej. Stwierdziłem, że jego wzrok jest bardzo rozbiegany. Sasuke wydawał się w ogóle nie kontaktować z rzeczywistością. Jego stan bardzo mnie niepokoił. Wyjąłem z kieszeni komórkę i wybrałem numer do Shikamaru. Po dwóch sygnałam odebrał, a w tle nadal słyszałem grającą muzyke.

— Co tam? — odezwał się znudzony brunet.

— Nie wiem, co robić

— Chwila, o czym ty...

—  To jakiś obłęd

—  Co się stało?

— Ja sam niewiem... — zacząłem bez namysłu, potrząsając ponownie czarnowłosym, żeby przypadkiem nie zamykał oczu. — Znalazłem Uchihe. Nie pytaj gdzie i jakim cudem. Wyjaśnię ci kiedy indziej... kurwa, posłuchaj mnie... - czułem, jak plącze mi się język, a niepokój z każdą sekundą wzrastał. - W ogóle nie kontaktuję. Jak próbuje go posadzić to od razu opada na mnie. Nie mogę się z nim dogadać.

- Boże, Naruto... - zaczął Shikamaru, a w mojej głowie zobaczyłem chłopaka, pocierającego dłonią swoje skronie. - Uspokój się. Czasami zastanawiam się czy w mózgu masz olej czy wodę. Dzisiaj sylwester. Może po prostu jest... no wiesz.

Kolor Tęsknoty - NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz