Rozdział 20

203 22 94
                                    

Sprawdzam aktywność! Jak wasze samopoczucie?

Ten rozdział wyjątkowo będzie inny i będzie on się skupiał na pobocznych wątkach. To taka mała odskocznia od naszego Sasuke i Naruto. Dziś rozdział będzie skupiony na naszej niestety pechowej postaci, czyli Karin :(
Mam nadzieję, że spodoba wam się taka odmiana i zachęcam do komentowania.

Ps. Nie mogę nic wstawić na media, więc wstawiłam zdjęcie z pinteresta pod koniec rozdziału. Miłego czytania :)



Karin

Nie miałam już nawet siły liczyć, ile siedziałam w łazience próbując przestać wymiotować. Już nie wiedziałam czy wymioty były spowodowane ciążą, stresem, bólem czy przerażeniem. Włosy musiałam związać w wysokiego kucyka, żeby ich nie pobrudzić wymiocinami. Za trzydzieści minut musiałam wychodzić z domu. Nagato wyjątkowo miał mnie dzisiaj podwieźć pod szkołę. Ostatnio nie miałam siły na podstawowe czynności. Nie chciało mi się jeść, wychodzić z domu, rozmawiać z kim kolwiek z rodziny. Już nie chcę wspominać o paleniu, które postanowiłam spróbować rzucić. Prościej mówiąc, mój świat odwrócił się do góry nogami.

- Długo tam jeszcze będziesz?! 

Dotarł do mnie krzyk brata za drzwiami. Spuściłam wodę w toalecie, po czym słabo wstałam z klęku. Stanęłam przed lustrem, żeby ujrzeć swoje nędzne odbicie. Moja skóra była blada, sucha i nie przyjemna w dotyku. Poprawiłam swoje oprawki które delikatnie zsunęły mi się na nos, po czym głośno westchnęłam.

- Już wychodzę - burknęłam, po czym złapałam za klamkę i wyszłam z łazienki. 

Chwile później zabrałam swój plecak oraz najważniejsze rzeczy i wyszłam przed dom. Wsiadłam do samochodu Nagato, który po chwili zasiadł za kierownicą i wyjechał spod naszego domu. W trakcie jazdy nie odzywaliśmy się do siebie. Nie mieliśmy o czym rozmawiać. Nigdy nie mieliśmy za dobrego kontaktu, nawet za czasów dzieciństwa. Nikt z nas nie próbował wchodzić sobie w drogę i zostało to do dziś. Nie wtrącałam się w jego sprawy, ani on w moje. Nie narzekałam z takiego układu.

Gdy zatrzymał się przed moją szkołą, odpięłam pasy i złapałam za swój plecak.

- Dzięki - powiedziałam, łapiąc za klamkę.

- Nie przyzwyczajaj się - stwierdził, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem.

Zamknęłam drzwi z cichym trzaskiem, po czym mój brat odjechał spod szkoły. Zaciągnęłam kaptur na głowę, ponieważ na dworze wiał zimny wiatr. Dłonie wsadziłam do kieszeni w kurtce i skierowałam się w stronę budynku. Nie miałam weny do robienia makijażu, dlatego po raz kolejny dzień pod rząd przyszłam do szkoły bez make-up'u. Nie czułam skrępowania z tego powodu.  Ku mojemu zdziwieniu dostrzegłam Hyuge, który stał przy wejściu do szkoły, przez co na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech.

- Co tak sam stoisz? - zagadałam, wchodząc po małych schodkach przy wejściu. 

- Czekam na objawienie - rzekłszy, spoglądając na mnie.

- Czekasz na Sasuke? - spytałam kiedy stanęłam na przeciwko chłopaka.

- Dzisiaj go nie będzie.

- Dlaczego? 

Neji spojrzał na mnie w taki sposób, jakby go dziwiło, że nie znam powodu. 

- Wiesz o tym, że Uzumaki miał wczoraj wypadek?

Zastygłam w miejscu zszokowana tą nagłą informacją. Nic o tym nie wiedziałam. Mogłam się już domyśleć, dlaczego Sasuke nie pojawi się dziś w szkole. Gdyby ktoś dla mnie ważny trafił do szpitala, nie myślałabym za długo i pojechałabym się z tą osobą zobaczyć.

Kolor Tęsknoty - NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz