Rozdział 22

217 18 50
                                    

Wiem, że nie było mnie baaardzo długo. Bardzo was za to przepraszam, ale po prostu moja wena postanowiła zrobić sobie urlop. W dodatku musiałam cały maj zapieprzać, żeby poprawić matematykę i jeszcze jeden przedmiot. Rozdział jest krótki i mogą pojawić się błędy, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentarze są mile widziane i mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność. Motywuje mnie fakt, że niedługo wakacje!








Tamtego dnia...
Wszystko widziałam. Stałam wtedy pod przystankiem i czekałam na mamę, która miała po mnie podjechać. Miałyśmy razem pojechać do galerii i pójść na zakupy. Niedługo wyjeżdżaliśmy na ferie w góry i potrzebowałam nowych ciuchów. To była moja tradycja przed każdym wyjazdem. Wyjątkowo tamtego dnia skończyłam o wiele, wiele szybciej lekcje i przed południem czekałam na przystanku szkolnym. 

Nudziłam się, więc rozglądałam się wokół siebie, aby zatrzymać na czymś dłużej wzrok. Moja matka niemal zawsze się spóźniała. W pewnym momencie moją uwagę przykuł zakapturzony i tajemniczy chłopak, który kręcił się po naszym parkingu. Nie znałam go. Miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Był wysoki, zgrabne ciało, więc mógłbyć to każdy. Dostrzegłam jak podchodzi do dobrze mi znanego motoru i kuca przy nim. Przez moment znieruchomiałam nie wiedząc, co zrobić.  Chociaż to nie była moja sprawa, czułam się wtedy zobowiązana, aby zareagować. Jednakże nie zrobiłam tego. Ktoś na moich oczach perfidnie majstrował przy maszynie ucznia z mojej szkoły. W tamtym momencie w mojej głowie panowała burza myśli. Wieczorem wiadomości w telewizji potwierdziły moje obawy.

Był to sabotaż.

A ja byłam głównym świadkiem.

Ta myśl nocami mnie dręczyła. Paraliżowała mnie myśl, co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam. Nawet w takiej sytuacja powinnam schować topór wojenny, ponieważ moje stosunki z Naruto nie są wspaniałe, ale nigdy nie życzyłam mu śmierci.

Gdybym wtedy zareagowała, wszystko potoczyłoby się inaczej.






Sasuke

Jeszcze w poniedziałek bym stwierdził, że tydzień naprawdę zapowiada się przyjemnie. Nic takiego nie odczuwałem, żeby nadchodziło coś złego. Miałem nadzieję, którą znowu los brutalnie zdeptał o ziemię.  Po wczorajszym wyskoku przed wyjściem do szkoły miałem niezłą pogadankę z Itachim. Rozmawialiśmy dokładnie o wczorajszym dniu. Pomimo tego, że nie miałem siły mu się tłumaczyć, wysłuchałem monologu brata. Pewnie musiałem mu wczoraj nieźle ciśnienie podwyższyć.

Poszedłem na dwie pierwsze lekcje, a później zerwałem się z zajęć. Wiedziałem doskonale o tym, że takim nastawieniem do frekwencji mogę sobie narobić problemów. W innym dniu po martwię się o to.

Wszedłem do znajomego szpitala, w którym byłem wczoraj. I przedwczoraj. Drogę do sali Uzumakiego nauczyłem się na pamięć. Za każdym razem kiedy tu przychodziłem, na recepcji stało to irytujące babsko, z którą rozmawiałem w dniu wypadku. Za każdym razem przyglądała mi się krzywo, jakbym przynajmniej kota jej powiesił na drzewie. Podsumowując, jest irytująca.

Stanąłem przy znajomych drzwiach, które w tej chwili były delikatnie uchylony. Złapałem sprawnie za klamke i przeszedłem przez nie, wchodząc do pomieszczenia. Ujrzałem w sali pielęgniarkę, która wymieniała kroplówkę. Odwróciła się w moją stronę, posyłając mi firmowy uśmiech. Później popatrzyłem w kierunku twarzy Naruto. Nadal miał zamknięte oczy, nadal się nie ruszał i nadal miał spokojne oblicze. Wyglądał na bardzo rozluźnionego. Może i był. Głośno westchnąłem, zamykając za sobą drzwi. Podeszłem do łóżka, przy którym pielęgniarka jeszcze coś robiła. Wychodząc mówiła coś do mnie, ale nie za bardzo jej słuchałem i wyszła.

Kolor Tęsknoty - NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz