Wzór róż

103 12 0
                                    

Pov. Bloom...

Mijały minuty,a ja wciąż nie mogłam uspokoić oddechu i szybko bijącego serca.
Nie potrafiłam powstrzymać swoich łez na dłużej niż kilka sekund.
Mój mąż nie pytał mnie o nic.
Po prostu głaskał mnie po włosach i pozwolił mi się wypłakać. Wiedział,że gdy się uspokoję opowiem mu o wszystkim i wtedy poczuję się lepiej. Minęło może pół godziny zanim uspokoiłam się na tyle by móc opowiedzieć mój koszmar.

— To wszystko wyglądało tak realistycznie iż myślałam,że to działo się naprawdę...— zaczęłam.
— I nawet nie wiem jak długo to trwało.

                            *


— To było straszne. Tak bardzo się bałam,że znów Cię straciłam. Bałam się,że dawny koszmar powrócił.

— Nie martw się,kochanie.
To był tylko zły sen.
Nic takiego nigdy się nie wydarzy.
Obiecuję — przytulił mnie i pocałował mnie w czoło.

— Cieszę się,że jesteś teraz przy mnie — wyszeptałam nie odsuwając się od niego nawet na chwilę
— Proszę,obiecaj,że już zawsze przy mnie będziesz — dopiero teraz spojrzałam w jego lodowate oczy, które teraz wydawały się jakby...topnieć.

Chciał odpowiedzieć,ale nagle...zawahał się,a ja z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Wiedziałam,że nie powinnam prosić go o to,bo może wydarzyć się coś na co żadne z nas nie będzie mieć wpływu,ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam usłyszeć,że już zawsze będziemy razem.

Valtor widząc,że wciąż czekam na jego odpowiedź otworzył usta by coś odpowiedzieć,ale zamiast tego zapytał:
— Czy to przypadkiem nie jest klucz,o którym mi opowiadałaś? — zapytał wskazując na moją poduszkę.
Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Na mojej poduszce leżał ten sam tajemniczy klucz,który widziałam we śnie. Wzięłam go w dłoń i przyjrzałam mu się.
Wyglądał identyczne!
Tak,to ten sam klucz,ale...skąd on się tu wziął? Podałam klucz mojemu mężowi,a On przyjrzał mu się uważnie.

— Wiesz...wydaję mi się,że już kiedyś,gdzieś go widziałem,ale nie mogę przypomnieć sobie gdzie.
Właśnie...chciałem Cię o coś zapytać — wstał z łóżka i podszedł do szafy.
Wyjął z niej swoją marynarkę,a po chwili wyjął coś z jej kieszeni.
— Znalazłem to wczoraj,gdy wróciliśmy z balu.
Nie mam pojęcia skąd to się tam wzięło. Pytałem o to Lily i Emily,ale One też nie wiedzą.
Chciałem zapytać,czy Ty to narysowałaś? — zapytał,podając mi kartkę papieru.

Przyjrzałam się szkicowi, który przedstawiał piękny wzór róż.

— Szkic jest bardzo ładny,ale nie ja go narysowałam — odpowiedziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


— Szkic jest bardzo ładny,ale nie ja go narysowałam — odpowiedziałam.

— Chyba już nigdy nie dowiemy się skąd się tu wziął i kto go narysował.

Zapadła chwila ciszy.

— Chciałabym dziś polecieć do Mike'a i Vanessy. Wiem,że to był tylko koszmar...— kontynuowałam.
— ...ale chciałabym się upewnić,że wszystko z nimi w porządku.

— Dobrze. Chodźmy zjeść śniadanie,a później polecimy.

— Cieszę się,że chcesz lecieć ze mną,ale wolałabym,żebyś został w domu i zaopiekował się dziewczynkami.

— Skarbie...— zaczął powoli.
— Nie chcę Cię w żaden sposób kontrolować,ale martwię się o Ciebie. Twoje koszmary znów powróciły,a ja mam złe przeczucie. Nie chcę by to co stało się dwa lata temu znowu się powtórzyło.
Nie chcę znowu oglądać Cię leżącej w łóżku.Nie chcę widzieć jak z trudnością łapiesz oddech,jak z każdym dniem walczysz o życie. Nie chcę widzieć Cię tak przeraźliwie bladej jak trup i chudej jak szkielet. Twoja waga nadal nie jest w normie,a ja nie chcę by spadała jeszcze bardziej. Historia lubi zataczać koło i sama dobrze o tym wiesz — zbliżył się do mnie.Spojrzał mi głęboko w oczy z prośbą o zrozumienie.

Wiedziałam,że ma rację.
Wiedziałam,że robi to,bo mnie kocha i chce mnie chronić przed całym złem tego świata,ale przecież nie może robić tego przez całe życie.

— Kochanie,rozumiem,że się o mnie martwisz i naprawdę doceniam to,ale musisz wiedzieć,że nic mi się nie stanie — złapałam go za rękę.
— Obiecuję,że gdy tylko coś będzie nie tak od razu skontaktuję się z Tobą telepatycznie.

— No dobrze...— mój mąż zgodził się niechętnie.
—...ale od razu,gdy coś będzie nie tak masz mi powiedzieć — dodał.

— Obiecuję,że od razu Ci powiem. Dziękuję — pocałowałam go w policzek.
Wzięłam klucz i schowałam go do kieszeni.

Kto wie,może kiedyś się przyda?

                            **

Poszliśmy do jadalni,gdzie czekały na nas nasze córeczki i zjedliśmy razem śniadanie.

Poszliśmy do jadalni,gdzie czekały na nas nasze córeczki i zjedliśmy razem śniadanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaraz po śniadaniu pożegnałam się z Valtorem i córeczkami.
Wiedziałam,że mój mąż nie chcę bym leciała sama,ale zgodził się żebym wiedziała,że mi ufa. Dziewczynki poszły pobawić się do swojego pokoju,a ja zostałam sama z Valtorem.

— Niedługo wrócę — zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek na pożegnanie.

— Uważaj na siebie i wracaj szybko — przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

— Ty również uważaj na siebie i dziewczynki — powiedziałam po czym poszłam w stronę portalu.

Odwróciłam się ostatni raz w stronę mojego męża i uśmiechnęłam się czule,na co On odpowiedział mi tym samym.
Wchodząc do portalu poczułam dziwny niepokój.

                            ***

Co jeśli mój mąż miał rację i nie powinnam sama lecieć?
Nie... jestem pewna,że sobie poradzę i nic złego się nie wydarzy.
Poza tym mam przeczucie,że pewien czarnoksiężnik siedzi teraz w bibliotece i przez swoją kryształową kule uważnie obserwuje każdy mój ruch.
Gotów w każdej chwili w razie potrzeby przylecieć na ratunek niczym książę i uratować swoją księżniczkę.
Mimo iż nie lubię jak ktoś mnie śledzi,to myśl o tym,że właśnie teraz Valtor mnie widzi sprawiła, że uśmiechnęłam się pod nosem.

To urocze,że tak się o mnie martwi...

To urocze,że tak się o mnie martwi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy skończy się mój czas      𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz