Pov. Bloom...
Mijały minuty,a ja wciąż nie mogłam uspokoić oddechu i szybko bijącego serca.
Nie potrafiłam powstrzymać swoich łez na dłużej niż kilka sekund.
Mój mąż nie pytał mnie o nic.
Po prostu głaskał mnie po włosach i pozwolił mi się wypłakać. Wiedział,że gdy się uspokoję opowiem mu o wszystkim i wtedy poczuję się lepiej. Minęło może pół godziny zanim uspokoiłam się na tyle by móc opowiedzieć mój koszmar.— To wszystko wyglądało tak realistycznie iż myślałam,że to działo się naprawdę...— zaczęłam.
— I nawet nie wiem jak długo to trwało.*
— To było straszne. Tak bardzo się bałam,że znów Cię straciłam. Bałam się,że dawny koszmar powrócił.
— Nie martw się,kochanie.
To był tylko zły sen.
Nic takiego nigdy się nie wydarzy.
Obiecuję — przytulił mnie i pocałował mnie w czoło.— Cieszę się,że jesteś teraz przy mnie — wyszeptałam nie odsuwając się od niego nawet na chwilę
— Proszę,obiecaj,że już zawsze przy mnie będziesz — dopiero teraz spojrzałam w jego lodowate oczy, które teraz wydawały się jakby...topnieć.Chciał odpowiedzieć,ale nagle...zawahał się,a ja z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Wiedziałam,że nie powinnam prosić go o to,bo może wydarzyć się coś na co żadne z nas nie będzie mieć wpływu,ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam usłyszeć,że już zawsze będziemy razem.
Valtor widząc,że wciąż czekam na jego odpowiedź otworzył usta by coś odpowiedzieć,ale zamiast tego zapytał:
— Czy to przypadkiem nie jest klucz,o którym mi opowiadałaś? — zapytał wskazując na moją poduszkę.
Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Na mojej poduszce leżał ten sam tajemniczy klucz,który widziałam we śnie. Wzięłam go w dłoń i przyjrzałam mu się.
Wyglądał identyczne!
Tak,to ten sam klucz,ale...skąd on się tu wziął? Podałam klucz mojemu mężowi,a On przyjrzał mu się uważnie.— Wiesz...wydaję mi się,że już kiedyś,gdzieś go widziałem,ale nie mogę przypomnieć sobie gdzie.
Właśnie...chciałem Cię o coś zapytać — wstał z łóżka i podszedł do szafy.
Wyjął z niej swoją marynarkę,a po chwili wyjął coś z jej kieszeni.
— Znalazłem to wczoraj,gdy wróciliśmy z balu.
Nie mam pojęcia skąd to się tam wzięło. Pytałem o to Lily i Emily,ale One też nie wiedzą.
Chciałem zapytać,czy Ty to narysowałaś? — zapytał,podając mi kartkę papieru.Przyjrzałam się szkicowi, który przedstawiał piękny wzór róż.
— Szkic jest bardzo ładny,ale nie ja go narysowałam — odpowiedziałam.— Chyba już nigdy nie dowiemy się skąd się tu wziął i kto go narysował.
Zapadła chwila ciszy.
— Chciałabym dziś polecieć do Mike'a i Vanessy. Wiem,że to był tylko koszmar...— kontynuowałam.
— ...ale chciałabym się upewnić,że wszystko z nimi w porządku.— Dobrze. Chodźmy zjeść śniadanie,a później polecimy.
— Cieszę się,że chcesz lecieć ze mną,ale wolałabym,żebyś został w domu i zaopiekował się dziewczynkami.
— Skarbie...— zaczął powoli.
— Nie chcę Cię w żaden sposób kontrolować,ale martwię się o Ciebie. Twoje koszmary znów powróciły,a ja mam złe przeczucie. Nie chcę by to co stało się dwa lata temu znowu się powtórzyło.
Nie chcę znowu oglądać Cię leżącej w łóżku.Nie chcę widzieć jak z trudnością łapiesz oddech,jak z każdym dniem walczysz o życie. Nie chcę widzieć Cię tak przeraźliwie bladej jak trup i chudej jak szkielet. Twoja waga nadal nie jest w normie,a ja nie chcę by spadała jeszcze bardziej. Historia lubi zataczać koło i sama dobrze o tym wiesz — zbliżył się do mnie.Spojrzał mi głęboko w oczy z prośbą o zrozumienie.Wiedziałam,że ma rację.
Wiedziałam,że robi to,bo mnie kocha i chce mnie chronić przed całym złem tego świata,ale przecież nie może robić tego przez całe życie.— Kochanie,rozumiem,że się o mnie martwisz i naprawdę doceniam to,ale musisz wiedzieć,że nic mi się nie stanie — złapałam go za rękę.
— Obiecuję,że gdy tylko coś będzie nie tak od razu skontaktuję się z Tobą telepatycznie.— No dobrze...— mój mąż zgodził się niechętnie.
—...ale od razu,gdy coś będzie nie tak masz mi powiedzieć — dodał.— Obiecuję,że od razu Ci powiem. Dziękuję — pocałowałam go w policzek.
Wzięłam klucz i schowałam go do kieszeni.Kto wie,może kiedyś się przyda?
**
Poszliśmy do jadalni,gdzie czekały na nas nasze córeczki i zjedliśmy razem śniadanie.
Zaraz po śniadaniu pożegnałam się z Valtorem i córeczkami.
Wiedziałam,że mój mąż nie chcę bym leciała sama,ale zgodził się żebym wiedziała,że mi ufa. Dziewczynki poszły pobawić się do swojego pokoju,a ja zostałam sama z Valtorem.— Niedługo wrócę — zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
— Uważaj na siebie i wracaj szybko — przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
— Ty również uważaj na siebie i dziewczynki — powiedziałam po czym poszłam w stronę portalu.
Odwróciłam się ostatni raz w stronę mojego męża i uśmiechnęłam się czule,na co On odpowiedział mi tym samym.
Wchodząc do portalu poczułam dziwny niepokój.***
Co jeśli mój mąż miał rację i nie powinnam sama lecieć?
Nie... jestem pewna,że sobie poradzę i nic złego się nie wydarzy.
Poza tym mam przeczucie,że pewien czarnoksiężnik siedzi teraz w bibliotece i przez swoją kryształową kule uważnie obserwuje każdy mój ruch.
Gotów w każdej chwili w razie potrzeby przylecieć na ratunek niczym książę i uratować swoją księżniczkę.
Mimo iż nie lubię jak ktoś mnie śledzi,to myśl o tym,że właśnie teraz Valtor mnie widzi sprawiła, że uśmiechnęłam się pod nosem.To urocze,że tak się o mnie martwi...
CZYTASZ
Kiedy skończy się mój czas 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓
FanfictionSTRAŻNICY SMOCZEGO PŁOMIENIA cz.V : Kiedy skończy się mój czas. BloomxValtor. To miało być ich szczęśliwe zakończenie. Zakończenie,na które tak długo czekali. Teraz już wszystko miało być dobrze,bo to co złe już za nimi. Teraz Bloom miała żyć jak...