Cień

91 11 2
                                    

Pov. Bloom...

Od pół godziny stałam przed drzwiami i zastanawiałam się czy wejść.
Za każdym razem gdy powoli podnosiłam dłoń,aby zapukać, zatrzymywałam się jakby sparaliżowana.
Nie miałam odwagi, żeby tam wejść. Nie miałam odwagi wejść do własnego domu.
Chociaż...czy to wciąż był mój dom?

Z niepewnością poraz kolejny uniosłam dłoń i w chwili,w której miałam zapukać drzwi otworzyły się,a ja gwałtownie cofnęłam się i stanęłam jak sparaliżowana.
Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam dobrze znaną mi kobietę o długich brązowych włosach. Luiza wyglądała na zaskoczoną,ale kiedy na mnie spojrzała uśmiechnęła się.

- Cześć,Bloom.

- Cześć - odpowiedziałam i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu.

- Nawet nie zauważyłam kiedy wyszłaś z domu. Czasem...- zaczęła jednak po chwili przerwała.

- Dokończ to,co chciałaś powiedzieć.

- Ja...chyba nie powinnam.
Boję się, że mogłabym cię tym urazić,a nie chciałam bym tego.

- Spokojnie, przecież wiesz, że rzadko się na kogoś gniewam,a jeśli już to...zazwyczaj nie trwa to długo - dodałam przekonująco.

- Tak sobie pomyślałam, że czasem...przypominasz mi taki... cień.
Cień, który jest wśród ludzi,ale prawie nikt go nie dostrzega.
Nikt nawet nie zauważy, gdy przejdzie obok.

- Masz rację,Luizo.
Czasem rzeczywiście czuję się jak... przez nikogo niezauważalny cień.
Cień, który istnieje,ale nikt nie zauważył by nawet gdyby w pewnej chwili go zabrakło - spojrzała na mnie w nieodgadniony sposób.
Nagle spojrzała na moją dłoń i westchnęła.

- Zgubiłaś obrączkę i pierścionek zaręczynowy? Mogę pomóc Ci ich poszukać. Może zaczniemy szukać w... - zaczęła,ale przerwałam jej.

- Nie zgubiłam ich.

- Nie rozumiem. Przecież nigdy ich nie zdejmowałaś,tylko przed kąpielą. Skoro mówisz, że ich nie zgubiłaś to...co się z nimi stało?

- Oddałam je... Valtorowi - odparłam starając się nie rozpłakać. Nie chciałam,żeby widziała mnie w takim stanie.
Nie chciałam jej współczucia.
Po tym co powiedziałam Luiza długo milczała, aż w końcu odezwała się.

- Ja...nie wiem co powiedzieć.

- Nie muszisz mówić nic,Luizo - odparłam.
- Czy... mogę wejść do środka? - zapytałam nie będąc pewna czy to miejsce wciąż było moim domem.

- Oczywiście.

- Dziękuję - odwróciłam się i przeszłam przez drzwi.

Zmierzyłam w kierunku mojego dawnego pokoju.
Zamierzałam zabrać stamtąd kilka moich rzeczy.
Po drodze spotkałam kilku strażników, którzy gdy mnie zobaczyli ukłonili się i poszli dalej.
Kiedy weszłam do środka odetchnęłam z ulgą.
Cieszyłam się, że po drodze nie spotkałam już nikogo więcej.

Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Zaczęłam pakować swoje ubrania. Spakowałam tylko te, które sama sobie kupiłam lub te,które dostałam w prezencie,na przykład od Stelli.
Nie zamierzałam zabierać żadnej rzeczy, którą dostałam od Valtora, ponieważ nie należały już do mnie. Nie było ich dużo, więc szybko skończyłam.
Spakowałam jeszcze kilka moich szkiców i zeszytów,a potem zamknęłam walizkę.
Nie zabrałam już żadnej innej rzeczy z "mojego pokoju", ponieważ tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie należała do mnie.
Wyszłam z pokoju i już chciałam kierować się do wyjścia,gdy nagle coś sobie przypomniałam.
Zapomniałam zabrać bardzo ważną rzecz z sypialni.

Nie chciałam wchodzić do tego pomieszczenia.
Bałam się,że spotkam tam kogoś,z kim na razie nie chciałam się spotkać.
Wiedziałam jednak, że prędzej czy później będę musiała z nim porozmawiać...

Minęło około pół godziny.
Przeszukałam już całą sypialnie,ale wciąż nie udało mi się znaleźć tego czego szukałam.
To oznaczało tylko jedno... ktoś musiał to stąd zabrać.
Westchnęłam i mimowolnie usiadłam na łóżku.
Po chwili wahania położyłam się na nim. Kiedy wtuliłam głowę w poduszkę poczułam zapach perfum mojego męża i przez chwilę czułam się tak jakbym się do niego przytulała.
Nie chciałam o nim myśleć...nie teraz. Nie teraz gdy byłam w jego domu i gdy leżałam na jego łóżku,ale to było silniejsze ode mnie. Wspomnienia same zaczęły pojawiać się przed moimi oczami,a razem z nimi...pytania. Kolejne pytania,na które nie znałam odpowiedzi.

Oczami wyobraźni widziałam siebie w pięknym ogrodzie,otoczona cudownym zapachem kwitów. Czułam silne ramiona obejmujące mnie w talii i przyjemne ciepło w sercu. Czułam...połączenie.
W wyobraźni słyszałam słowa Valtora:

Zawsze będę się Tobą opiekował,Bloom i zawsze będą Cię kochał...

- Dlaczego już mnie nie kochasz?
Co zrobiłam źle?
Co się stało,że tak nagle przestałeś mnie kochać?
Gdzie się podziało nasze połączenie?
Gdzie się podziała nasza miłość?
Gdzie jest książę,którego pokochałam? - na żadne z tych pytań nie znałam odpowiedzi.

Otworzyłam oczy i powoli wstałam z łóżka,a mój wzrok mimowolnie zatrzymał się na znajomym zdjęciu.

Zbliżyłam się do komody, znajdującej się obok łóżka i spojrzałam na złotą ramkę ze zdjęciem,na którym byłam ja i Valtor w dniu naszego ślubu.

Czy wtedy naprawdę mnie kochałeś?
Dlaczego tak bardzo się zmieniłeś,a może...to ja się zmieniłam?

Nagle na zdjęcie ukryte za szkłem spadła mała kropleka,a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak kroplka to moja łza.
Nawet nie zauważyłam, że płacze...nawet tego nie poczułam.

Poraz ostatni spojrzałam na zdjęcie i odwróciłam je tak,aby nie było widać fotografii,a potem położyłam z powrotem na komodzie.
Wyszłam z sypialni zamykając za sobą drzwi.
Właśnie zamierzałam otworzyć portal prowadzący do Gardenii i jak najszybciej opuścić ten dom,ale coś mnie powstrzymało.
Usłyszałam cichy śmiech dobiegający z kuchni.
Wzięłam walizkę i zeszłam na dół po schodach. To co zobaczyłam sprawiło,że na chwilę wstrzymałam oddech.

Valtor siedział przy stole,a koło niego siedziała jakaś...dziewczyna.
Była naprawdę...piękna i choć nie chciałam tego przyznać... widziałam,że oboje do siebie pasowali. Mieli nawet taki sam kolor włosów. Chyba nawet nie zauważyli,że weszłam.

- Nawet nie masz pojęcia,jak bardzo cieszę się,że tu jesteś - powiedział Valtor,a dziewczyna uśmiechnęła się.

- Ja również się cieszę,że tu jestem.
Wreszcie będę mogła lepiej Cię poznać. Tak bardzo cieszę się,że wreszcie Cię znalazłam - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do niego.

W tym momencie naprawdę poczułam jak moje serce na chwilę się zatrzymuje,tylko po to by za chwilę rozpaść się na kawałki...

W tym momencie naprawdę poczułam jak moje serce na chwilę się zatrzymuje,tylko po to by za chwilę rozpaść się na kawałki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy skończy się mój czas      𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz