Palący się płomień

106 12 2
                                    

Pov. Bloom...

- Muszę Ci się do czegoś przyznać,Bloom - odezwał się mój mąż po długim milczeniu.
Spojrzałam na niego pytająco.
Nie bałam się tego co powie,bo wiedziałam, że najgorszą rzecz już usłyszałam.
- Tamtej nocy kiedy odeszłaś nie mogłem przestać o Tobie myśleć.
Nie mogłem zasnąć,kiedy nie było Cię przy mnie. Starałem się,ale gdy tylko zamykałem oczy koszmary z przeszłości znów do mnie wracały.
Wiem, że te koszmary są już przeszłością,ale ja nie potrafię się od niej uwolnić i wiem, że już zawsze będzie mnie prześladować - przerwał na chwilę,po czym zaczął mówić dalej.
- Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie,ale kiedy tak siedziałem poczułem coś dziwnego.
Nie było to żadne przeczucie, intuicja, połączenie ani magia,do teraz nie jestem w stanie stwierdzić co to było,ale poczułem, że wzywa mnie do siebie.
Nawet nie wiem kiedy znalazłem się przed drzwiami biblioteki.
Otworzyłem je i zobaczyłem...Emily.
Nie była dorosła,ale nie była też małą dziewczynką.
Podejrzewam, że miała może szesnaście lat. Pomieszczenie,w którym się znajdowała w ogóle nie przypominało biblioteki. Było o wiele mniejsze i panowała w nim ciemność,a ona była jak ledwie palący się płomień świecy, który z każdą chwilą powoli przygasał.
Stała tak przez chwilę w bez ruchu z zamkniętymi oczami. 
Po chwili zaczęła stawiać niepewne kroki. Tańczyła jak baletnica,ale nie był to zwykły taniec było w nim coś niezwykłego i poruszającego.
Tańczyła z taką pasją i emocjami.
Było to tak piękne i jednocześnie tak smutne. Jej taniec wyrażał wszystkie jej emocje i mimo tego, że nie grała żadna melodia,a ona sama nie powiedziała ani jednego słowa poczułem wszystkie te emocje,tak jakbym przeżywał to wszystko razem z nią. Było to coś nie do opisania.
Było to takie...tajemnicze i smutne,a jednocześnie tak zachwycające.
Czułem jak czas na chwilę staję w miejscu.
Z każdą chwilą jej kroki zwalniały,a gdy przestała tańczyć, usiadła na podłodze i otworzyła oczy. Jej przeszklone oczy oświetlił blask padający na nią z góry.
Blask ten sprawił, że łzy spływające z jej policzków błyszczały.
Kiedy chciałem do niej podejść ona zniknęła. Została tylko otaczająca mnie ciemność. Przez cały czas stałem w miejscu,ale nagle poczułem jak zderzam się z podłogą. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że przez cały czas znajduję się w sypialni,a na podłodze leży jakaś kartka.
Wziąłem ją do ręki i już po przeczytaniu pierwszego słowa wiedziałem do kogo ona należy - powiedział podając mi ową kartkę.

Ta kartka była rzeczą,której szukałam. Myślałam, że ją zgubiłam,a okazało się, że przez cały czas leżała na podłodze w sypialni. Ta karta była jednym z ostatnich rozdziałów mojej książki.

- Wiem, że nie powinienem czytać tego bez Twojego pozwolenia,ale nie mogłem się powstrzymać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Wiem, że nie powinienem czytać tego bez Twojego pozwolenia,ale nie mogłem się powstrzymać.
Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe - nic nie odpowiedziałam.
Wstałam i przytuliłam się do niego.

Jak mogłabym być na niego zła?
Jak po tym wszystkim co się wydarzyło mogłabym się na niego gniewać?

- Czy to znaczy, że się nie gniewasz? - zapytał zaskoczony moją reakcją. Wiedział, że nie lubię kiedy ktoś czyta to czego nie napisałam w książce,bo było to dla mnie jak pamiętnik.
Były to moje myśli,sny,a czasem nawet marzenia i sytuację, które być może nigdy się nie wydarzą,lecz to co napisałam na tej kartce było jak najbardziej prawdziwe. Na początku miał to być ostatni rozdział mojej książki,ale od kiedy znam już całą prawdę...nasze zakończenie się zmieniło. Nie będzie szczęśliwe,a nasze dalsze losy nie będą tajemnicą.

- Oczywiście, że nie jestem - odparłam,a mój mąż uśmiechnął się.

- Chciałbym Cię o coś zapytać,Bloom. Niedługo po tym jak odeszłaś dostałem dwa listy. Jeden pochodził z Fortecy Świtała,a drugi był od Ciebie. 

- Proszę... zapomnij o tym co napisałam,bo teraz to nie ma już żadnego znaczenia. Jeśli chodzi o Fortecę Światła... myślałam, że wszystko już wyjaśniłam Radzie Starszyzny i udowodniłam, że jesteś niewinny.

- Tak,ten list był napisany przez Arcadie. Nie był zajmujący,bo jedyne co napisała, to że bardzo przeprasza mnie za wszystkie oskarżenia i że nie dopuścić by taka sytuacja jeszcze kiedyś się powtórzyła. Rozumiem, że teraz żałuję tego co się wydarzyło,ale żadne przeprosiny nie cofną czasu.
Zastanawiam się jak udało Ci się udowodnić, że to nie ja próbowałem wykraść ich zaklęcia?

- Okazało się, że rozwiązanie było przez cały czas przed moimi oczami, choć na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Niewidzialna bariera otaczająca Fortecę Światła jest w stanie określić jaką moc posiada osoba, która do niej wchodzi. Od samego początku wiedziałam, że jesteś niewinny,a niewidzialna bariera była ukrytym dowodem, który to potwierdzał. Bariera nie pozwoliła by przejść żadnej osobie,która posiada czarną magię.  Kiedy zdałam sobie z tego sprawę byłam zaskoczona jak możliwe jest to, że Rada Starszyzny o tym nie pomyślała.

- Przyznam, że sam o tym nie pomyślałem. Dziękuję Ci, kochanie. Uratowałaś mnie. Prawdziwy z Ciebie detektyw, trochę jak Sherlock Holmes. W końcu udaje Ci się rozwikłać nawet najbardziej skomplikowane tajemnice - zażartował,aby choć trochę mnie rozbawić,ale ja nie miałam ochoty się śmiać.

- To ty wiele razy uratowałeś mnie,a teraz przeze mnie...

- Nie mów tak,Bloom. To nie jest prawda. To co się dzieje nie jest twoją winą. Sam podjąłem taką decyzję i nie żałuję jej.
Jeśli musiałbym, znowu oddałbym moje życie za Ciebie,nawet jeśli miałbym cierpieć za to wieczne męki.
Nie zniósłbym myśli, że pozwoliłem na to by coś Ci się stało.
Nie przeżyłbym bez Ciebie, moja słodka księżniczko.

Mówisz, że nie przeżyłbyś beze mnie,a jak ja mam przeżyć bez Ciebie?

Mówisz, że nie przeżyłbyś beze mnie,a jak ja mam przeżyć bez Ciebie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy skończy się mój czas      𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz