03

574 32 1
                                    

Ubrania szybko znikały z ich ciał. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze, odsłaniając kolejne kawałki wytatuowanych ciał. Wydawało się, że nie mieli w planach marnować ani chwili na jakiekolwiek czynności, które nie miałyby wiązać się z ich dwójką uprawiającą seks. Żaden jednak nie wyraził ze swojej strony sprzeciwu, więc kontynuowali poznawanie się na zupełnie innym poziomie.

Pozostała na nich zaledwie bielizna, chociaż i ciężko było powiedzieć to w kontekście Harry'ego, kiedy okazało się, że pod materiałem ciasnych spodni widoczne było jedynie nagie ciało i nic więcej. Louis chciał coś powiedzieć, jednak widząc rozbawioną minę bruneta, wolał przyciągnąć go do kolejnego pocałunku.

Za każdym razem jednak, kiedy Stylesowi wydawało się, że to co działo się między nimi było zbyt intymne jak na dwójkę obcych, którzy mieli być dla siebie jedynie jednonocną przygodą, tak szatyn wydawał się napierać na niego bardziej, co niszczyło pozorną obronę bruneta. W końcu malinki wysysane na jego szyi były bardzo przekonywującym argumentem.

Ich ciała reagowały na siebie silniej niż prawdopodobnie mogliby przypuszczać. Nie wiedział nawet, kiedy znaleźli się w łazience, a na ich ciała spadł strumień zimnej wody.

— Cholera, co robisz? — pisnął Harry, kiedy poczuł jak te lodowate igiełki uderzały w jego plecy, zanim nie stały się nieco cieplejsze, relaksując napięte mięśnie.

— Zmywam z ciebie dotyk kogokolwiek, skarbie.

— Mhm, ktoś jest tutaj zaborczy? — zaśmiał się Harry, ale z chęcią pozwalał na to, aby dłonie szatyna wodziły po jego ciele, namydlając je spokojnie, niemalże zaczepliwie. Jakby chciał rozpalić ciało bruneta, zmusić go do błagania o więcej. Ale Styles wiedział, że może dać się aż tak łatwo.

— Nie jestem. Nie lubię jedynie myśli, że są na tobie ręce kogokolwiek innego. Tym bardziej, że tak wielu próbowało zdobyć twoją uwagę w klubie.

— Oczywiście — zgodził się niemalże ulegle brunet, zaraz jednak nieco sztywniejąc, kiedy ta sama dłoń, która wcześniej wodziła gdzieś po jego brzuchu, teraz znalazła się nieco niżej, badając wnętrze jego ud.

— Wiesz, co mam zamiar zrobić później?

— Rozwiązywać krzyżówki? Pić rumianek? — rzucił odważnie Styles, odwracając lekko głowę i przymykając oczy, aby nie dostała się do nich woda.

— Nie, oczywiście, że nie. Miałem w planach coś zdecydowanie lepszego. Ale teraz nie wiem, czy powinien to zrobić.

— Może podzielisz się ze mną tymi planami i zadecydujemy razem? — mruknął Harry, odwracając się i zarzucając ręce na szyję Louisa. — Chyba nie po to ciągnąłeś mnie taki kawał, żebym miał teraz siedzieć znudzony.

Nie spodziewał się jednak, że jego ciało zostanie tak nagle przyparte do zimnych kafelek, co spowodowało, że niemal zadrżał od tej zmiany temperatury. Szybko jednak skupił się na czymś innym, kiedy na nowo czuł te usta na swoim, tym razem jednak o wiele bardziej agresywnej niż wcześniej, a nawet niż w klubie. Chętnie jednak się im poddawał, ciągnąć karmelowe kosmyki może nieco mocniej niż powinien.

— I to jest ten twój plan? Zacałować mnie na śmierć? — sarknął Styles, kiedy ich dwójka oderwała się od siebie.

Co prawda nie spodziewał się uderzenia w pośladek jak odpowiedź, ale nie narzekał, nawet jeśli liczył na coś nieco bardziej werbalnego.

— Nie bądź taki pewien siebie, kotku. Bo może po prostu mam w planach całować cię i dotykać twoje ciało, aż staniesz się jęczącym bałaganem, hm? I kiedy ładnie poprosisz, zajmę się tobą tak, że wszyscy w tym cholernym hotelu będą cię słyszeć nawet i na parterze.

He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz