Na szczęście naprawdę mogli jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Oczywiście aż do wieczora, no i przez kolejne dni, kiedy tylko Tomlinson miał czas, dosłownie robił wszystko, czego tylko chciał Harry. Nie miał z tym najmniejszego problemu, aby tylko widzieć uśmiech na twarzy bruneta.
Zaraz po wyjściu ze szpitala pojechali do sklepu i chociaż nie był to ten dla dzieci jak początkowo planowali, to Louis obiecał mu, że obejrzą coś na internecie i spróbują już coś zamówić. Harry nie miał zamiaru się kłócić. Uznali, że zaczną od kilku ubranek, tak na sam początek, a później poczytają na internecie dokładnie odnośnie miejsca do spania, pampersów i butelek. Tomlinson w końcu powiedział, że cena nie grała roli, jego dziecko miało mieć wszystko co najlepsze.
Później spędzili wieczór w kuchni. Harry, tak jak obiecał, siedział grzecznie na wysokim stołku, jedynie coś krojąc albo dosypując łyżeczkę cukru czy innego ważnego składnika. Jeden raz musiał wstać, aby upewnić się, że czekolada na pewno była roztopiona w odpowiedni sposób, ale poza tym naprawdę próbował nie robić niczego złego.
Louis oczywiście cały czas był w pobliżu, jakby był gotowy asekurować bruneta w każdej chwili. Harry oczywiście rozczulał się takim zachowaniem, dziękując drobnymi pocałunkami. W co jednak szatyn nie potrafił uwierzyć to to, jak spokojny był ciężarny. On sam w takiej sytuacji byłby wściekły, ale nie chciał zaczynać tego tematu. Wolał za to upewniać się, że myśli Harry'ego są cały czas czymś zajęte.
Prócz ciasta – swoją drogą było o milion razy pyszniejsze niż te, które jadł w Holmes Chapel I chociaż prawdę mówiąc był to dokładnie ten wypiek, to Louis jednak był uparty – zrobili dla siebie także kolację, a po kąpieli brunet został oddelegowany do odpoczynku w łóżku z kubkiem herbaty, kocykiem i swoim laptopem, kiedy Louis miał zająć się oporządzeniem wszystkiego dookoła.
Dlatego teraz Harry leżał, przeglądając ubrania, jednak wcale nie dla dziecka, ale i dla siebie. Mniejszy się niestety nie robił, a nie mógł latać z gołą dupą, dlatego szukał czegoś co będzie... ładne. Nie potrafił jednak znaleźć nic, co bardzo by mu się podobało. Jasne, wiedział, że w końcu będzie musiał się zmusić i kupić cokolwiek, ale na razie wiedział, że miał jeszcze trochę czasu, aby móc sobie pomarudzić.
No i musiał też poważnie zastanowić się, co z jego nauką. Wiedział, że on bardzo denerwował się wszystkimi egzaminami i innymi takimi, więc nie mógł doprowadzić do tej samej sytuacji. Musiał pomyśleć i to jak najszybciej. Gdyby naprawdę wziął się za siebie, może dałby radę.
W końcu pojawił się przy nim Louis, który niósł również herbatę dla siebie. Zwykle ich wspólne picie czegoś ciepłego kończyło się tak, że szatyn wypijał swój napój szybko, a Styles pił i pił, aż herbata w końcu wystygła i już nie miał na nią ochoty.
— Co oglądasz? — zapytał Louis, kładąc się obok i oparł policzek o ramię Harry'ego.
— Ubrania. Zaraz zaczną mi się kończyć opcje — westchnął brunet, wracając z konkretnego produktu na całą listę — Nic jednak mi się nie podoba. Wszystko jest takie... Ciążowe. Czy ty widziałeś moje ulubione spodnie? Czy ty widzisz te? Czy ty widzisz te nogi w takich spodniach?
— Może kupimy ci dresowe? Będziemy wyglądać jak z tych zdjęć na Instagramie, Tommo Juniora też odstrzelimy w dres.
Harry spojrzał na niego z przerażeniem. Ale spojrzał w końcu na swój brzuch i takie spodnie brzmiało jak coś, co mogło mieć rację bytu. Louis zabrał mu komputer i sam zaczął szukać, w końcu pokazując brunetowi inne produkty, a ten w końcu się poddał. Wiedział, że chcąc czy nie, potrzebował ubrań.
— Tommo Juniorowi też musimy od razu kupić. O boże, i małe vansy. To będzie najlepiej ubrane dziecko w okolicy.
— Jesteś szalony.
— A tam, gadasz głupoty. Ale nie możemy kupić ci tylko jednej pary spodni. Poszukamy jeszcze czegoś.
— Ale wszystko jest takie...
— Dobrze poszukamy i będziesz najmodniejszym ciężarnym w całym mieście — pocieszył go Louis, pozwalając, aby ten wcisnął się pod jego ramię. — A potem znajdziemy też coś super dla... Czekaj jak ty to... Zlepka?
— To była całkiem urocza ksywka.
— I to ja jestem szalony? — zaśmiał się Louis, a Harry uniósł się lekko, głównie dlatego, aby móc spojrzeć na twarz szatyna.
— Mhm, szalony z miłości do mnie i mojej uroczej osobowości — odpowiedział brunet i chociaż chciał brzmieć na złośliwego, to niespecjalnie mu to wyszło.
Tomlinson uśmiechnął się i kiwnął jedynie głową. Musiał wyklarować swoje uczucia i pomyśleć dokładnie o tym wszystkim, zanim wyzna cośkolwiek Harry'emu. Zresztą wiedział, że teraz musiał również wymyślić sposób, aby wcześniej dać mu wskazówki. Louis nie chciał nakładać na bruneta za dużo niespodzianek czy emocji.
Dobrą godzinę wybierali dla Stylesa ubrania, ale w końcu udało im się przebrnąć i nieco rozszerzyć jego garderobę. Kolejne sześćdziesiąt minut, a może nawet trochę więcej, szukali najsłodszych ubranek dla ich dziecka.
I tu zdecydowanie Harry'emu podobało się dosłownie wszystko. Chciał wziąć każdą jedną rzecz, nie patrząc ani na kolor, ani na wzór. W końcu gdyby miał córkę w jakimś ubranku w samochodziki to świat by się na zawalił, a naprawdę było ładne.
— A może jednak w sklepie, co? Zobaczymy sami, czy materiały są dobre. Wiesz tutaj są ładne wzorki, ale co jeśli będą drapać malucha? Albo będą dziwne?
— Zawsze możemy wziąć kilka na próbę, a w jakiś dzień przejedziemy się do sklepu, co ty na to? — zaproponował mu Louis, zamykając w końcu klapę laptopa i odkładając na bok. — Wyglądasz na śpiącego.
— Trochę jestem — przyznał brunet i nagle musiał zakryć dłonią twarz, kiedy zaczął ziewać. — Może nawet bardziej niż trochę.
— Połóż się, ja pójdę się wykąpać i za chwilę jestem — zaproponował Louis. — Przyniosę ci wodę i coś do zjedzenia, żebyś nie musiał budzić mnie w nocy.
— Jesteś paskudny, zrobić wszystko dla snu.
Tomlinson zaśmiał się, ale nachylił lekko nad Harrym, muskając jego usta.
— Dla was też zrobię wszystko — powiedział mu cicho, zaraz jednak znów znajdując się poza łóżkiem i szybko wybierając cokolwiek, co mógł narzucić na siebie po prysznicu.
A Styles leżał zarumieniony, wciskając twarz w poduszkę. Nic nie mógł poradzić na to, że jego serce naprawdę szybciej zabiło, ale kiedy słyszał takie słowa to chciał jedynie zatrzymać Louisa przy sobie na jeszcze kilka chwil.
Uśmiechnął się lekko, kiedy pomyślał sobie, że jeszcze kilka miesięcy temu naprawdę obawiał się tego wszystkiego. Co zrobi sam, mając ze sobą balast w postaci dziecka. Teraz jednak czuł, że przyszłość nie była już taka straszna i nawet na nią czekać.
I chociaż chciał poczekać na Louisa, aby mogli zasnąć razem, to poddał się, padając zmęczony po tych wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce tego dnia.
Przez to też nie czuł, jak Louis znów ułożył się obok niego, całując jeszcze jego czoło, policzek i nos, szepcząc coś cicho.
I chociaż nigdy nie miał się dowiedzieć, co takiego mówił Tomlinson, ale czując te znane ciepło i bezpieczeństwo, to wcale nie było my to potrzebne.
CZYTASZ
He Lives In Daydreams With Me
FanfictionLouis Tomlinson jest znanym frontmanem rockowej grupy The Rouge. Znany i podziwiany, pożądany przez tak wiele osób, choć więcej jest wokół niego kontrowersji niż stabilności i harmonii. Zawsze z tym samym bezczelnym, flirciarskim uśmieszkiem i papie...