09

497 37 0
                                    

Kolejne dwa dni dosłownie przeleżał w łóżku, płacząc, wymiotując i zastanawiając się, czemu coś takiego musiało się stać. Wiedział, że były większe tragedie i był wdzięczny, że żadna go nie spotkała. Wciąż jednak dziecko było czymś, co powodowało u niego tak ambiwalentny stosunek, że niemal zżerało go to od środka.

Z jednej strony nie chciał go, był młody, nie miał pracy, bo w tym semestrze rodzice kazali mu odpuścić, widząc, jak starał się ich syn, a oszczędności na jego koncie to może starczyły na tygodniowe wakacje i nic więcej. No i wiedział, że będzie uwiązany do malucha przez kolejne dwa, trzy lata. Czuł się źle z tym, co się stało, chociaż wiedział, że zrobili wszystko, aby do tego nie doszło. Harry przecież brak tabletki i nie było ani razu, aby robili cokolwiek bez prezerwatywy.

Uznał, że w takiej sytuacji naprawdę musiał mieć pecha. Teraz zastanawiał się, co zawiodło. Czy może nie miał dobrze dobranych pigułek, a może gumki były wadliwe? Nie potrafił na to wszystko odpowiedzieć. Najgorsze jednak było to, że nie miał pojęcia, co miałby powiedzieć rodzicom. Cześć mamo, cześć tato, tak ogólnie to tęskniłem za wami, no i więcej, za kilka miesięcy zostaniecie dziadkami, a ja samotnym rodzicami z gwiazdą nowej sceny rockowej? Nawet w jego głowie brzmiało to okropnie. A co dopiero jakby miał powiedzieć im to twarzą w twarz. Sam by się wyrzucił z domu, zanim zdążyliby cokolwiek powiedzieć.

W końcu trzeciego dnia wyszedł z łóżka. Wykąpał się porządnie,wyszczotkował dwa razy włosy, a później zabrał się za zrobienie sobie herbaty i owsianki na śniadanie. Miał nadzieję, że po tym jego podróż zakończy się w łóżku a nie łazience. Jeszcze nigdy wcześniej nie oglądał tak często wnętrza sedesu i szczerze mówiąc, miał już dość tego widoku do końca życia. Już nawet nie słuchał muzyki, bo bał się, że w czasie jednego takiego napadu będzie leciało coś dobrego z gramofonu i jeszcze się zrazi.

Zastanawiał się, co miał z tym wszystkim zrobić. Czekając aż wszystko wystygnie, aby nie musiał dmuchać i chuchać jak szalony, stanął przed lustrem i obejrzał się z boku. Jego brzuch nadal był niemal tak samo płaski jak pamiętał. Gdyby nie badania, sam by nie powiedział, że zmieniło się w nim cokolwiek. A może tylko mu się to wydawało? Nie minął na dobrą sprawę nawet miesiąc ciąży, więc nie wiedział, czego tak naprawdę szukał w swoim odbiciu.

— I co, mały zlepku komórek, cieszysz się tam w środku z tego, jak mnie załatwiłeś?

Być może nie było to najlepsze określenie, jakim mógł nazwać swoje potencjalnie potomstwo. No ale tak naprawdę nie miał pojęcia, jak miał mówić na istotę, która w nim żyła. Nie chciał głośno używać słowa dziecko, obawiając się, że jeżeli jednak będzie chciał podjąć decyzję o usunięciu go, będzie zbyt przywiązany.

Wiedział, że musiał porozmawiać na ten temat z Louisem. No dobrze, nie musiał, ale czuł, że powinien. Chociaż z jednej strony uważał, że skoro to on będzie nosił owoc ich jakże krótkiego romansu, to miał więcej do powiedzenia w tej sprawie, to uznał, że ten również mógł mieć coś do powiedzenia. Szczególnie, jeżeli mieliby zatrzymać dziecko.

Nie miał pojęcia jednak, jak miał skontaktować się z szatynem. Jasne, mógł na nowo zainstalować którąś z aplikacji i po prostu znaleźć Tomlinsona, pisząc do niego. Jednak za dużo naczytał się kiedyś o managerach, którzy ingerowali również i w konta na profilach społecznościowych, a Harry niespecjalnie zamierzał dzielić się z całym światem tymi informacjami. I to samo dotyczyło się reszty zespołu. Drugą opcją było poczekać na to, aż Louis sam się odezwie. Było to bezpieczniejsze, bo miałby pewność, z kim rozmawiał, ale widząc niestałość w znajomościach szatyna, obawiał się, że do takiego dnia mogłoby nigdy nie dojść.

He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz