13

538 34 0
                                    

Louis obudził się, czując lekki ból w głowie, bardziej delikatne ćmienie niż powód, przez który miałby problem wstać. Otworzył oczy i rozejrzał się, będąc w kompletnie obcej scenerii i w miejscu zupełnie innym niż jego łóżko. Podniósł się i zaraz przypominając sobie wszystko to co działo się poprzedniej nocy, kiedy przyszedł do Harry'ego.

Chciał uderzyć się w twarz za to, jak głupi był, nachodząc bruneta tak nagle, ale wydawało się, że skoro mógł tutaj spać, to Styles nie był na niego aż tak okropnie zły. Owinął się mocniej grubym kocem, na którym czuł podobny zapach, jak tamtego jednego wieczoru na Harrym.

Sięgnął po telefon, a godzina wskazywała kilka minut po szóstej. Nie rozumiał tego, że za każdym razem kiedy budził się gdzieś przy brunecie, to robił to tak wcześnie. W domu jednak panowała kompletna cisza, więc domyślił się, że chłopak musiał jeszcze spać. Louis nie chciał go budzić. Wciąż samemu pamiętał, jak jego mama znosiła ciążę, więc chciał, aby ten odpoczywał jak najwięcej.

Nie wiedział jednak, co miał ze sobą zrobić. Wyjść, zamykając za sobą drzwi i pisząc krótką wiadomość czy może jednak poczekać jeszcze te kilka godzin aż Harry sam się obudzi? Wszystko brzmiało tak średnio i nie potrafił się na nic finalnie zdecydować.

Posiedział jeszcze chwilę, ale nie potrafił się skupić na niczym. W końcu to nie był jego dom, więc nie czuł się swobodnie, nawet jeśli Harry powiedział mu, że lodówka i łazienka stoją dla niego otworem. Nie chciał jednak hałasować, a przynajmniej miał nadzieję na to, że uda mu się to ograniczyć tak bardzo, jak tylko było to możliwe.

W końcu ruszył do łazienki. Nie siedział tam długo, ale postarał się chociaż trochę odświeżyć. Pozwolił sobie również na to, aby rozejrzeć się nieco dookoła. Nie naruszał prywatności Harry'ego, otwierając szafki. Po prostu przyglądał się rzeczom, które leżały już na wierzchu. Widział jakieś podstawowe kosmetyki, a nawet te do makijażu, jednak malutka ilość rzeczy gospodarza nijak miała się do tej, którą miały chociażby jego siostry.

W końcu wyszedł z łazienki, zastanawiając się co dalej. Mógł się jeszcze położyć, ale wiedział, że już nie zaśnie, a nie miał w planach się wiercić i jedynie bardziej denerwować. Uznał, że w ramach przeprosin mógł zrobić coś miłego dla Harry'ego, jednak nie miał za bardzo pomysłu, szczególnie o takiej godzinie. Zresztą, jego romantyczność i bycie miłym najczęściej zaczynało się w klubie, a kończyło w łóżku, więc niech nikt go nie wini, że musiał wspomóc się internetem.

I, cóż, tak, śniadanie do łóżka naprawdę brzmiało jak całkiem dobry pomysł, który mógłby zrealizować. Nie był może jakimś mistrzem gotowania, więc jakiegoś wykwintnego dania nie zrobi, ale w trasie reszta chłopaków nauczyła go tego czy owego. Teraz chciał im dziękować z całego serca za to, że go do tego zmusili. Po cichu poszedł do kuchni, ale nie widział za wielu rzeczy w lodówce i nie sądził, że wynikało to z braku pieniędzy u Harry'ego. Raczej, ze chłopak nie kupował czegokolwiek na zapas, a zjadał to, co miał i dopiero później kupował następne. Ewentualnie w grę wchodziły również zakupy raz w tygodniu.

Po porównaniu przepisu z tym, co udało mu się znaleźć, uznał, że musiał wybrać się do sklepu. Uznał, że zrobieniu kilku naleśników nie będzie jakimś wielkim wyzwaniem, w końcu ćwiczył to już parę razy. Postarał się jak najciszej wyjść z domu. Nie było nawet siódmej, więc liczył, że uda mu się szybko wszystko kupić, szczególnie, że według mapy w telefonie market był zaledwie siedem minut piechotą, więc jeżeli pójdzie szybciej, to może uda mu się nawet dotrzeć w cztery.

Na szczęście nie była to godzina, kiedy między półkami było pełno osób, co było dla niego pocieszające. Mógł szybko zgarnąć z półek najważniejsze rzeczy i ruszyć do kasy. Ale coś mu się nie udało. Ponieważ przeszedł cały sklep i prawdopodobnie nakupował dużo za dużo i pełno bzdur, jak dwa rodzaje płatek, warzywa, jakieś mrożonki, przekąski... Nakupował tyle rzeczy, jakby chciał zapełnić wszystkie szafki i lodówkę na przynajmniej miesiąc. Nie wiedział nawet, dlaczego aż tak oszalał, ale zorientował się dopiero wtedy, kiedy wnosił wszystko na odpowiednie piętro. A zdecydowanie musiał uważać, bo może, ale tylko być może, kupił również mały bukiet kwiatów w ramach przeprosin, co również znalazł w internecie jako coś miłego.

He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz