27

523 36 0
                                    

Tygodnie zaczęły szybko mijać, chociaż dla Harry'ego każdy dzień powoli dłużył się niemiłosiernie. Naprawdę. Nadal chodził na zajęcia, ale powoli zaczęło się robić to dla niego trudne. Na szczęście była to już niemal sama końcówka, więc może miesiąc i byłoby po wszystkim. To jako jedyne motywowało go do tego, aby podnosić się z łóżka. No i może kilka pocałunków z które skandal na jego ciele Louis. To również było warte otworzenia oczu na dłużej niż tylko dwie sekundy.

Jego brzuch robił się coraz większy, a za duże bluzy powoli przestawały ukrywać jego stan. Z jednej strony miał to gdzieś, w końcu i tak nie rozmawiał z kimkolwiek na uczelni, więc nie zamierzał się nikomu tłumaczyć, jeszcze czego. Jedynym problemem, jaki miał, to to, że znów była możliwość bycia w centrum uwagi. A szczerze Harry był gotowy być tylko w centrum uwagi Louisa i nikogo więcej.

Właśnie dlatego najbardziej lubił czas, kiedy wracał do domu i Louis również w nim był. To oznaczało, że będą robić razem posiłek, zjedzą po nim coś słodkiego i razem pójdą się zdrzemnąć. To było straszne, jakie ich życie stało się nudne. Harry niemal już nie pamiętał o imprezach i drinkach, które do tej pory tak lubił. Teraz wcale nie przeszkadzało mu wieczór przed telewizorem, kiedy Louis coś oglądał, a on drzemał sobie spokojnie albo czytał swoje notatki.

Teraz jednak nie było szatyna w domu. Harry jednak się nie zmartwił. Dlaczego miałby, szczególni, że przecież wiedział, że Louis miał do załatwienia coś ze sprawami zespołu. I to właśnie dlatego brunet bez mrugnięcia okiem przeszedł dalej, zostawiając swoją torbę na kanapie i pędząc zaraz do łazienki.

— Na co mamy dzisiaj ochotę, co? — zapytał samego siebie Harry. — Może jakiś makaron? A może ryż? Zapiekanka? Nie? Moje małe kochanie nie ma ochoty? A co byś zjadł?

Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi. Westchnął, zastanawiając się, co mógł zrobić. Był głodny, ale nic nie wydawało mu się być odpowiednie. Zaczął przeglądać wszystkie szafki. Płatki odpadały, nie było jego ulubionych, ryż jadł na śniadanie jako reszta z kolacji poprzedniego dnia. Nic, dosłownie nic mu nie pasowało.

Po dobrych dwudziestu minutach w końcu zdecydował się na tosty. Wybór był całkiem dobry, bo kiedy siedział że swoimi pysznymi, opieczonymi kanapeczkami i ogarniał materiały z zajęć, usłyszał, jak do domu chodzi Louis. Uśmiechnął się, jednak nie podniósł. Nie mi na to ani sił, ani ochoty. Sięgnął za to po swój ostatni kawałek tosta, niemal zachwycając się pysznym smakiem. Zignorował nawet Louisa, który stanął tuż za nim, wieszając ręce na jego ramionach.

— I jak tam?

— Jem tosta — powiedział z pełną buzią Harry, pokazując kawałek swojego jedzenia.

— A czy dasz mi gryza?

Styles zaczął na chwilę rozważać, czy na pewno chciał dzielić się swoim pysznym jedzonkiem, ale w końcu westchnął i zgodził się. Uniósł nieco kanapkę, a Tomlinson ugryzł. Harry jednak spojrzał i zdecydowanie wielkość kęsa wcale mu się nie podobała.

— Zjadłeś mi pół tościka — powiedział Harry obudzonym tonem. — Czy ty masz serce?

— Zrobię ci jeszcze jednego, skarbie, jeśli masz ochotę — mruknął Louis, muskając jego policzek. Widział jednak minę bruneta, która wskazywała na wybuch. Ostatnio musieli mierzyć się z jego ciężki humorkami — Nie chcesz?

— Jak możesz tylko jednego? Jak? To urządzenie jest stworzone do tego, aby robić je w parach!

Harry wyglądał, jakby miał się popłakać z powodu tostów i praw, jakie panowały w opiekaczu. Louis w końcu odpuścił, powstrzymując śmiech i obiecując, że zrobi mu dwa najwspanialsze tosty na świecie.

I kiedy dobry kwadrans później Styles znów mógł zajadać się świeżymi tostami, zdecydowanie jego humor się nieco polepszył. Louis zrobił również i dla siebie, jednak wszystko skończyło się na tym, że brunet ukradł mu jednego. Wcale się nie gniewał, jadł przed powrotem do domu, a to jadł głównie dlatego, że zrobiła mu się ochota.

— Będę usiał po tym wszystkim zapisać się na siłownię albo dwie — mruknął Harry, odstawiając pusty talerz. — Ale co zrobić, kiedy smakuje mi tak wiele rzeczy? Na szczęście nie mam smaków na jakieś pikle z czymś! Widziałem w telewizji coś podobnego i nie wyobrażam sobie tego.

— Może i to dobrze dla mojej własnej poczytalności — mruknął Louis, oblizując palce, których nieomal nie wytarł w kanapę. — Wyobrażasz to sobie? Lody i ogórki?

Harry skrzywił się, chociaż kiedy tak o tym dłużej pomyślał, to w sumie mógłby spróbować czegoś takiego. Ale nie teraz. Teraz był przeprzeprzejedzony i już nic mu się nie chciało.

— A jak było z resztą? Dogadaliście się?

— Tak, kontrakt się kończy za dwa tygodnie, wydamy już ten mini-album, żeby nas pocałował w dupę i zawiesimy na jakiś czas działalność. Chcą popróbować czegoś innego, a ja nie wyobrażam sobie, żeby zostawić ciebie i Tommo Juniora na więcej niż dwa metry, a co dopiero, gdybym był na drugim krańcu świata.

— Nie powinieneś rezygnować z muzyki, skoro ją kochasz. Może wydasz sam coś małego?

— Zobaczymy, na razie mam inne priorytety na swojej głowie. Pomyślę o tym za jakiś czas.

Harry kiwnął jedynie głową. Nie on miał decydować za Louisa, a musiał przyznać, że zrobiło mu się całkiem miło z tym, że szatyn postanowił zostać z ich dwójką, kiedy Tommo Junior pojawi się na świecie.

Nie zdziwił się nawet, kiedy poczuł unoszącą się koszulkę i dłonie, które ułożyły się na jego skórze. Od kiedy tylko dziecko zaczęło nieco bardziej dokazywać, Louis kompletnie oszalał, leżąc rozczulony, kiedy tylko mógł i mówił do brzucha. Harry kręcił wtedy głową, mówiąc, że chce widzieć, jak będzie wstawał o nieludzkich porach do malucha, a Tomlinson obiecywał, że będzie na każde jedno zawołanie swojego dziecka. Ostatnio rozmawiali nawet coś o imionach, jednak nic nie potrafiło przyjść im do głowy, tym bardziej, że sami zdecydowali się na to, aby nie poznawać płci wcześniej. W końcu taka wiedza nie była im potrzebna do szczęścia. Ich dziecko miało być zdrowe i tyle.

— Nie prowokuj Tommo Juniora, Lou, to nie ty musisz znosić te ruchy w swoim ciele.

— Zabraniasz mi zabawy z własnym dzieckiem? — zapytał z rozbawieniem Tomlinson. — Tak swoją drogą, moja mama nalega na to, żeby cię poznać. Mówiłem jej o wszystkim, żeby uniknąć przykrej niespodzianki jak ostatnio.

— Ja się nie ruszam nigdzie na żadne podróże. Już wolę metro od auta, mam chociaż więcej miejsca — jęknął Harry.

— Możemy do niej zadzwonić albo coś. Mógłbym ją zaprosić, ale zleci się całe moje rodzeństwo i chociaż je kocham, to wiem, że nie przepadasz za tłumami dookoła siebie.

— Już nie rób ze mnie takiego złego. Ale może to później z tą twoją mamą, co? Na razie mi źle po tych tostach. Dlaczego pozwoliłeś mi tyle zjeść? Zobaczysz, będziesz mnie toczył po domu.

Louis kiwnął głową na zgodę. Nie chciał do niczego przymuszać Harry'ego. Pozwolił mu więc wrócić do swoich zajęć, a on sam sięgnął po swój laptop i słuchawki. Chciał spędzić czas z brunetem, zarazem jednak mu nie przeszkadzając.

Musiał poszukać kilku rzeczy, które były mu potrzebne do wykonania swojego pomysłu. I to było to, co miał zamiar zrobić przez całe popołudnie.

W końcu musiał zacząć wprowadzać w życie swój plan, aby w końcu wyznać swoje uczucia przed Harrym!


He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz