Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, odetchnął z ulgą. Na szczęście miał wszystko wyjaśnione z Louisem, okej, może nie było to dogadane i omówione, ale przynajmniej poinformował go o fakcie dokonanym. A tego bał się najbardziej. Że w ostatnim momencie stchórzy. Może kiedy ochłonął, uznał, że był okropny i powinien przeprosić, ale nie zamierzał na razie się płaszczyć. Wiedział, że obydwaj musieli dojrzeć do informacji, że za kilka miesięcy w ich życiu pojawi się dziecko.
Padł na kanapę, spoglądając na swój telefon. Chociaż obiecał sobie, że tego nie zrobi, sięgnął po niego i znów zainstalował wszystkie aplikacje, których miał nie używać przez najbliższy czas. Jednak chciał się dowiedzieć, czy ktoś widział razem ich dwójkę. To było tylko tak dla bezpieczeństwa. Szybko się zalogował i szukał chwilę później czegokolwiek związanego z Louisem, ale prócz jakiejś wiadomości do fanów nie znalazł nic nowego. Na szczęście.
Zrobił sobie herbaty i usiadł z laptopem na kolanach. Wizytę miał w czwartek, a że była sobota, to uznał, że chyba była pora na poszukanie informacji na temat tego, jak będą wyglądały jego najbliższe miesiące. Cóż, skoro zapowiadało się na to, że dziecko pojawi się na świecie, to musiał zabrać się za to, aby się czegoś dowiedzieć. Bał się jednak o studia, nie chciał przedłużać w nieskończoność nauki, więc liczył na to, że również jakoś mu się z tym uda.
Co niektóre strony dodał sobie nawet do zakładek, aby mieć na później, a nawet pobrał aplikację, która miała pokazywać mu, jak rozwija się dziecko. Na początku nie był przekonany, ale zrobił to z częstej ciekawości.
Spędzał tak jeden wieczór i kolejny, no i jeszcze kolejny. Starał się dowiedzieć jak najwięcej o swoim stanie w czasie swojej przerwy, skoro miał nadal sporo wolnego czasu. Musiał się przecież doedukować i właśnie dlatego sprawdzał, czego powinien unikać, czego nie jeść. Chciał wiedzieć wszystko, a szczególnie to, jak mógł pozbyć się tych cholernych mdłości, które nadal go męczyły i wiedział, że za szybko one nie przejdą. Uznał, że zapyta również lekarza, u którego miał mieć wizytę, ale musiał poczekać do kolejnego dnia.
I właśnie w taką jedną środę, gdy zobaczył, że herbata mu się skończyła, oderwał się od swojego komputera i przeciągnął. Wiedział, że na dzisiaj koniec szukania, więc zamknął urządzenie i odłożył je na stolik. Tym bardziej, że zorientował się, jak na ciemno było już na dworze. Sięgnął za to po telefon, który pokazywał, że była już prawie dziesiąta, co oznaczało, że powoli przychodziła pora na wygodne ułożenie się w łóżku. Nadal jednak gapił się w telefon, na którym nie miał żadnej wiadomości, chociaż nie wiedział nawet czemu jakiejkolwiek oczekiwał. I tym bardziej od kogo.
Nagle jednak usłyszał, jak ktoś pukał do jego drzwi. Zmarszczył brwi, podchodząc do nich, ale wcale mu się to nie podobało. W końcu nikt nigdy do niego nie chodził, więc dlaczego teraz nagle miał mieć odwiedziny? I to jeszcze o takiej porze? To nie miało absolutnie żadnego sensu. Spojrzał przez wizjer i zdziwił się, że zobaczył Louisa.
Otworzył drzwi, wpatrując się z zaskoczeniem w swojego gościa.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał Harry. Nie brzmiał już tak nieprzyjemnie jak wcześniej.
— Przemyślałem to, posiedziałem, może się napiłem piwa, ale cholera...
— I?
— Chcę ci wierzyć, czuję, że nie kłamiesz. Nie wiem, może kłamiesz, a ja jestem durniem, ale tak wyszło, no. Jedynie chcę się upewnić. Nie chciałem być ojcem, nie teraz, ale jeśli tak właśnie ma być? Muszę się wami zająć.
Styles słyszał, że Tomlinson zdecydowanie nie był trzeźwy, a że nie chciał robić sobie wstydu przed sąsiadami, wciągnął szatyna do środka, zamykając za nimi drzwi. Jeszcze tylko tego by mu brakowało. Niektóre sąsiadki i tak z dziwnego powodu za nim nie przepadały, więc wolał tego nie pogarszać.
CZYTASZ
He Lives In Daydreams With Me
FanfictionLouis Tomlinson jest znanym frontmanem rockowej grupy The Rouge. Znany i podziwiany, pożądany przez tak wiele osób, choć więcej jest wokół niego kontrowersji niż stabilności i harmonii. Zawsze z tym samym bezczelnym, flirciarskim uśmieszkiem i papie...