Były rzeczy, których on naprawdę, ale to naprawdę, nie cierpiał. Jedną z nich była okropna muzyka, która słyszał wszędzie dookoła. I to dosłownie wszędzie, bo była przecież popularna. Nie mógł znieść tego jazgotu i ilekroć grano takie coś w sklepie, jego zakupy trwały dwa razy krócej. Bez wyjątku. Po prostu zamiast chodzić powoli po sklepie, nagle dostawał niesamowitego przyśpieszenia, bo wolał siedzieć w domu ze swoimi winylowymi płytami.
Do listy rzeczy, których nie trawił należało również bycie nachalnym, kiedy zdecydowanie chciał być sam, a jeszcze bardziej nienawidził bycia w centrum uwagi wszystkich dookoła. To ostatnie na szczęście zdarzało się rzadko, w końcu pomimo swojego wyglądu, który zapewniał mu całkiem dużo zainteresowania, to nie był aż tak popularny, jak mogłoby się to wydawać. Harry bowiem robił wszystko, dosłownie wszystko, aby żyć sobie spokojnie na uboczu, bo dostateczną ilość uwagi dostawał w klubach, do których chodził od czasu do czasu.
Teraz szedł na swoje zajęcia, wcześniej zaopatrując się szybko w jakiś mały notes, aby zapisać coś ważnego i byle jaki długopis. Co gorsza jednak, miał wrażenie, że dosłownie każdy się na niego gapił, czego naprawdę nie rozumiał. Przecież ani nie śmierdział, ani nie wyglądał jakoś wyzywająco czy paskudnie. Po prostu szedł sobie na zajęcia spokojnym krokiem, nie wdając się w żadne rozmowy. Jasne, nie zdarzało mu nosić bluz, tym bardziej nie w tak paskudnym, pomarańczowym kolorze, ale bez przesady. W końcu to nie powinno nikogo interesować, co ubierał danego dnia. A zresztą, z nikim nie kolegował się na tyle, aby mieli dokładnie wiedzieć, co miał w swojej szafie.
Naciągnął nieco bardziej rękawy, jakby chciał się w nich schować i łypał nieprzyjaźnie na wszystkich, licząc, że dadzą mu spokój. Wiedział, że jego krok nie był idealny, ale starał się chodzić tak samo jak zawsze. Jasne, nie było to najprostsze po tym wszystkim, ale było jak było. Może to właśnie jego krok powodował dziwne plotki? Tego nie wiedział.
W końcu znalazł się w sali i myślał, że to właśnie w niej będzie mógł odetchnąć. Ale szybko okazało się, jak bardzo się mylił. Tutaj wydawało się, że spojrzenia jeszcze intensywniej w niego uderzały, chociaż kiedy się rozglądał, każdy wydawał się robić swoje. Zmarszczył brwi, rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu, nie rozumiejąc, czemu nagle miał dziwne wrażenie, że był tym cholernym obiektem plotek.
Wyjął telefon, udając, że zajmował się czymkolwiek. Odpalił nawet grę, dzięki której zabijał czasami czas w metrze, jeżeli jechał kawałek dalej. Nie włączał nawet internetu, wiedząc, że i tak nie będzie tam niczego ciekawego. Nie miał za wiele znajomych, ba ledwo gadał z kimkolwiek, więc jego media społecznościowe służyły do obserwowania jedynie artystów, których lubił, czegoś związanego z muzyką i jego ogólnymi zainteresowaniami.
Westchnął wściekle, kiedy przegrał poziom, na którym właśnie był, ale na szczęście jego prowadzący pojawił się w sali, więc szumy ucichły. Może nie wszystkie, ale wystarczyło to, aby Harry nieco odetchnął. Wyciągnął swoje nowiutkie przyrządy do notowania i przetarł oczy. Zdecydowanie nie pogniewałby się za jeszcze godzinkę czy dwie snu, ale obiecał obiecał sobie, że zrobi to tak szybko, jak tylko wróci do siebie. Walnie się do łóżka i aż do wieczora z niego nie wyjdzie.
Zajęcia jakoś mu minęły. Nikt nie usiadł obok niego, dzięki bogu, więc nie musiał słuchać jak ktoś mówił do siebie pod nosem albo rozmawiał z osobą obok. Kiedy prowadzący ledwo skończył mówić, on był już gotowy, aby wyjść i zamknąć się w swoim pokoju.
Ale kiedy szedł przez korytarz, zaczepiła go jakaś dziewczyna. Już miał w planach przewrócić oczami i odejść, ale ta złapała go za nadgarstek, jakby wszelką ceną chciała go zatrzymać.
CZYTASZ
He Lives In Daydreams With Me
ФанфикLouis Tomlinson jest znanym frontmanem rockowej grupy The Rouge. Znany i podziwiany, pożądany przez tak wiele osób, choć więcej jest wokół niego kontrowersji niż stabilności i harmonii. Zawsze z tym samym bezczelnym, flirciarskim uśmieszkiem i papie...