23

538 37 1
                                    

Przyzwyczajenie się do mieszkania w innym miejscu poszło mu o wiele łatwiej, niż początkowo śmiałby przypuszczać. Oczywiście równie szybko przekonał się o wadach takiego rozwiązania, kiedy okazało się, że przecież jego uniwersytet znajdował się dużo dalej, niż początkowo zakładał. Louis zapowiedział się, że będzie go zawoził, ale już pierwszego dnia Harry nie potrafił ściągnąć go z łóżka, więc koniec końców musiał wybrać coś nieco bardziej publicznego. Nie żeby specjalnie mu to nie pasowało, nawet jeśli koniec końców nieco spóźnił się na pierwsze zajęcia. Słysząc jednak o korkach szybko przestał narzekać, bo wolał być kilka minut po czasie, niż nadal być cholera wie gdzie i tylko się denerwować.

Oczywiście kiedy tylko Louis się obudził, zasypał go wiadomościami, dlaczego go nie obudził. W ramach dowodu na to, że to wcale nie była wina Harry'ego, ten wysłał szatynowi filmik, jak dosłownie próbuje go szturchać i mówić do niego, jednak muzyk ani się ruszył. Tomlinson zaraz napisał mu, że to paskudny fotomontaż i że przyjedzie po bruneta i wyskoczą po jakieś jedzenie i chociaż kilka najważniejszych rzeczy, które będzie potrzebował Styles przez najbliższe dni. Chłopak nie oponował, w końcu zaraz miały skończyć mu się ubrania i chociaż mógłby włączyć pralkę w domu szatyna, to... To mu się nie chciało.

Zajęcia minęły mu całkiem szybko, chociaż na ostatnich poczuł okropną ochotę na sałatkę owocową. Naprawdę. Byłby w stanie dla niej zaprzedać swoją duszę, ale przecież nie miał nawet komu. Uznał jednak, że skoro Louis i tak będzie w drodze, to może uda mu się gdzieś znaleźć odpowiednie miejsce. Dlatego szybko do niego napisał, a ten odpowiedział, że zobaczy, co uda mu się ogarnąć.

I ciężko było mu się skupić na słowach prowadzącego, kiedy w jego głowie już widział małe, słodkie, pyszne truskawki i bananki. No i może jeszcze jakieś pyszne maliny razem z kiwi. Nie rozumiał, dlaczego jego życie w tej kwestii musiało być takie trudne. Gdyby mógł, to chciałby w tym momencie pstryknąć palcami, powodując, że jedzenie zaraz znalazłoby się przy nim.

Louis również był bardziej niż okropny i paskudny, ponieważ wysłał Harry'emu zdjęcie sałatki, która na niego czekała i niech wszyscy uwierzą, ale Styles naprawdę musiał powstrzymywać się przez kolejne pięć minut, zanim nie skończyły się zajęcia, aby nie wylecieć z sali i pognać w stronę samochodu.

Nie miał pojęcia, kto bardziej łaknął tej sałatki, on czy Tommo Junior. Ale to nie miało znaczenia, bo kiedy wparował do samochodu, ledwie wydusił z siebie jakieś przywitanie.

— Zostałem właśnie odrzucony dla owoców? — zapytał ze śmiechem Louis, a Harry spojrzał na niego z mordem w oczach.

— Musiałeś wysyłać mi takie zdjęcie? — zapytał z oburzeniem brunet, kiedy poczuł pyszne owocki na swoim języku, o których naprawdę marzył od dobrej godziny. — Wszystko mnie boli, niewygodne są te sale, o wiele bardziej polubiłem ostatnio leżenie.

— Pojedziemy tylko po kilka twoich rzeczy i wrócimy do domu, poleżysz sobie.

— Okej.

Harry zdecydowanie nie miał się zamiaru kłócić w tej sprawie. Musiał przyznać, że jego stan zmuszał go niejako do odpoczynku, tym bardziej, że to sam Tomlinson dosłownie nosił go wszędzie na rękach, więc chyba przyzwyczaił się do tego słodkiego lenistwa. I to nie było kłamstwo, Styles jedynie mógł pilnować ich jedzenia, a cała reszta była robiona przez szatyna.

W mieszkaniu chłopaka, pozbierali prócz ubrań również jedzenie, które jeszcze zostało. Kiedy byli w tym miejscu dwa dni wcześniej, w poniedziałek, to również zabrali część jedzenia, tej która miała najkrótszy czas do spożycia. Płatki, puszki czy inne takie zostawili sobie na inny dzień.

Byli tam może kwadrans, a Harry starał się liczyć, jak wiele kartonów będzie potrzebował, aby spakować wszystko. Nie miał aż tak ogromnej ilości rzeczy, ale nie chciał też wszystkiego wpychać na siłę. W końcu jednak uznał, że zajmie się tym później. Wziął jedynie nieco więcej ubrań, a Louis powiedział mu, że może z rana przed próbami przyjeżdżać i zabierać kolejne rzeczy albo chociaż je pakować, o ile Styles go dokładnie poinformuje co i jak. To był układ, który Harry'emu pasował, chciał zdążyć ze wszystkim przed przyjazdem jego rodziców, a znał ich na tyle, że wiedział, że ci mu nie odpuszczą.

Powrót do mieszkania – już nie Louisa, ale ich – był miły. Harry zajadał się na nowo owocami, w tle leciały jakieś wiadomości i pogoda.

Droga nie była aż taka wspaniała. Korki były niczym więcej jak ogromnym utrapieniem, ale Harry'emu było całkiem wygodnie i ciepło, a kiedy spełnił swoją żywieniową zachciankę i napił się wody, na dobrą sprawę był gotowy na drzemkę.

— Jak dużo jeszcze nam zostało? — zapytał Harry, wpatrując się w ulice, jakby liczył na to, że nagle wszystkie samochody znikną.

— W chuj.

— Nie przeklinaj przy dziecku! — upomniał go Styles, uderzając lekko w ramię. — Już wystarczy, że obydwaj jesteśmy bezczelni. Jak nic będą wzywać nas do szkoły.

Louis zaśmiał się i widząc, że za dużo się nie poruszyli do przodu, skupił na moment swoją uwagę na ciężarnym. Cieszył się, że Harry wyglądał lepiej. Na samym początku obawiał się, że będą mieli więcej problemów z tą całą sprawą z rodziną. Żeby jednak nie powtarzać sytuacji, Tomlinson sam powiedział swojej matce o najnowszych wydarzeniach ze swojego życia. Ta na początku była nieco zaniepokojona, ale w końcu odpuściła, kiedy szatyn obiecywał jej, że kiedy wszystko się uspokoi zaprosi ich do siebie, aby poznali bruneta. Oczywiście pokazywał jej zdjęcia i opowiadał tak, jakby ten był ósmym, ba, jedynym, cudem świata.

I teraz, kiedy Harry leżał wygodnie, z miseczką pomidorków na brzuchu i laptopem obok, kiedy oglądał jakiś filmik na internecie. Miał na sobie jedynie bieliznę i szeroką koszulkę, mówiąc, że jeżeli jeszcze ponosi spodnie przez pięć minut, to oszaleje. Louis leżał obok niego i wpatrywał się w jego ciało, unoszącą się klatkę piersiową i długie nogi, które teraz widział w pełnej okazałości.

— Czemu się na mnie gapisz?

— A nie mogę? — odpowiedział pytaniem Tomlinson, nieco się przybliżając.

— Spadaj, teraz odpoczywam, problemy ze swoim libido mam nad ranem, ale ty wolisz spać — burknął Harry, szturchając go stopą, aby dał mu spokój.

Jednak nic nie mógł poradzić na to, że jego ciało zadrżało, kiedy poczuł gorący oddech na swojej szyi. Jego ciało zdecydowanie zaczęło robić się o wiele bardziej wrażliwe niż wcześniej i musiał przyznać, że wcale mu się to nie podobało. Czasami miał wrażenie, że robił się podniecony dosłownie od niczego, ale za każdym razem uciekał do łazienki albo nie było Louisa w domu.

— No wiesz, chciałem sprawić ci przyjemność — mruknął szatyn. — Nudziarz.

Ale mimo to nic nie przeszkodziło muzykowi w tym, aby zaczął wodzić dłonią gdzieś po nodze bruneta, zahaczając o biodra, czy miejsc dolnych partii jego brzucha. Widział, jak Harry oddycha nieco ciężej, ale jakby wciąż walczył ze sobą.

Kiedy Tomlinson widział, że nie wzbudza tym żadnej reakcji w chłopaku, odsunął się, a głowa bruneta zaraz odwróciła się.

— Jak już zacząłeś swoje podchody, to mógłbyś skończyć je poprawnie.

I cóż, Louisowi nie trzeba było powtarzać więcej niż dwa razy, szczególnie jeśli chodziło o Harry'ego.


He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz