22

524 36 0
                                    

Wieczór spędzony na oglądaniu meczu może nie był najlepszą opcją dla Harry'ego, bo szybko okazało się, że po trzydziestu minutach Harry kompletnie gubił się w tym, co działo się na ekranie, bo sytuacja zmieniała się zbyt dynamicznie. Zresztą nie znał nawet prawie żadnego piłkarza, więc nie było nawet o czym mówić, szczególnie kiedy piłka przeskakiwała między drużynami. Jasne, kojarzył największe nazwiska w branży, ale te równie znane, ale nieco mniej? Nie ma szans. Reszta jednak wydawała się być na bieżąco ze wszystkim, wiedząc niemalże wszystko o każdym z zawodników.

Harry dlatego szybko wolał zacząć narzekać na zmęczenie i powiedział, że pójdzie się położyć. Pizza była dobra, ale teraz zaczęło się mu nią odbijać, więc chciał zrobić sobie jedynie herbaty i poleżeć chwilę pod kołdrą. Louis od razu zignorował mecz i pizzę, bo solidarnie z brunetem nie tknął alkoholu, i już zaczął wyrzucać wszystkich z domu, ale Styles powiedział mu, że to wina jedzenia i po prostu położy się wcześniej. Tomlinson oczywiście nie wyglądał na ani trochę przekonanego, ale Harry w końcu go przekonał, żeby skończyli oglądać, chociaż szatyn zaraz powiedział, że przyniesie mu herbatę i krakersy, więc ciężarny pożegnał się z każdym i poczłapał w stronę sypialni. Oczywiście nikogo nie powinno dziwić to, że niemalże odruchowo skierował się do tej, która należała do samego Louisa, nie do Louisa i niego. Ale żaden z zainteresowanych nie wydawał się narzekać.

Ułożył się znów po tej samej stronie, narzucając na siebie kołdrę i pocierając skórę brzucha. Zdecydowanie jedna ciąża w życiu mu wystarczy. Chociaż był pewien, że już uwielbiał tego małego człowieka w sobie, to już był tym wszystkim zmęczony. Nie mógł jeść wszystkiego, ubierać wszystkiego, do tego miał zgagi, puchnął i ogólnie było mu źle. Przymknął oczy, ziewając cicho, aby zaraz poprawić głowę, która nie leżała w odpowiedni sposób i zaburzyłaby jego drzemkę. Wiedział, że miał skończyć czytać kilka rzeczy na zajęcia, ale jakoś nie mógł się przemóc. Na szczęście jednak miał je dopiero w środę, więc przeczyta wszystko w ciągu dwóch kolejnych dni.

Po chwili przyszedł Louis, niosąc w dłoni kubek oraz zamkniętą paczkę słonych ciastek. Harry uśmiechnął się, kiedy ten położył wszystko na stoliku nocnym i usiadł na chwilę obok niego.

— Nie wracasz oglądać? — zapytał brunet, pozwalając na to, aby nieco za duża koszulka podwinęła się jeszcze bardziej.

— Nie, jest jeszcze przerwa — odpowiedział Louis, gładząc większy brzuch. — Poza tym, chyba obiecałem Tommo Juniorowi, że go ucałuję ode mnie.

Harry chciał coś powiedzieć, ale zaraz poczuł lekkie pocałunki na swoim brzuchu. Nie zamierzał przeszkadzać Louisowi w jego małym, rodzinnym momencie, kiedy ten mówił cicho, że będzie zabierał dziecko na wszystkie ulubione mecze, dlatego sięgnął po krakersy, mając w planach schrupać jednego czy dwa. No dobrze, może trzy albo cztery. Po co miałby w końcu fatygować się, aby zjeść tylko jedno?

W końcu usłyszeli jednak, jak wołają Louisa na nowo do salonu, mówiąc, że zaczyna się druga połowa. Ten podniósł się ze swojego miejsca i chociaż chciał musnąć czoło bruneta, koniec końców trafił nieco niżej, prosto na jego usta. Może i pomógł mu w tym sam Harry, który jakby wyczuł, co szatyn próbował zrobić. Nie były to specjalnie głębokie muśnięcia, prędzej coś delikatnego, jakby testowali, na ile mogli sobie w tym momencie pozwolić.

— Mieliśmy o tym porozmawiać, o ile pamięć mnie nie myli — powiedział cicho Louis, kiedy ich usta rozłączyły się ze sobą, choć twarze nadal były niebezpiecznie blisko siebie.

— A jest o czym? Obydwaj jesteśmy sobą zainteresowani, więc może dajmy temu szansę?

— Chciałbyś?

— Mhm, o ile nie zjedzą mnie twoi fani.

— Wezmę ich na siebie — obiecał szatyn, gładząc ciemne włosy.

— Zaśpiewasz im, a ja zdążę uciec?

Louis zaśmiał się, ale odwrócił, kiedy znów usłyszał nawoływania.

— Wracaj tam do nich — mruknął Harry, trącając lekko Tomlinsona dłonią. — My i tak idziemy spać, więc poczekamy tu na ciebie.

— Okej, postaram się ich uciszyć... No i siebie też, jeśli strzelą gola.

Harry zachichotał, pozwalając, aby Louis złożył na jego ustach jeszcze pocałunek czy dwa, zanim ostatecznie nie wyrzucił go z łóżka.

Nie zauważył nawet, kiedy udało mu się zasnąć. W końcu jednak zeszły z niego te największe nerwy, więc nie miał takich problemów jak wieczór wcześniej, bo wtedy ledwie zamykał oczy, a już wracał do domu swoich rodziców, gdzie znów widział ich zdegustowane miny. Może po prostu było mu lepiej z myślą, że dowiedział się o tym teraz niż za kilka miesięcy, gdyby przyjechał z samym dzieckiem.

Nie wiedział, jak wiele czasu minęło, kiedy nieco się przebudził, czując jak drugie ciało kładzie się obok niego. Skrzywił się nieco, bo wcale nie oczekiwał pobudki i chciał już coś mruknął, ale odpuścił, gdy drugie ciało przylgnęło do jego pleców, a on poczuł miłe ciepło. Zaraz się rozluźnił, samemu próbując przez sen wcisnąć się tak, aby móc przytulić się jeszcze bardziej.

— I co? Wygrała twoja drużyna? — zapytał sennie Harry, próbując jak najwygodniej się ułożyć.

— Nie, przegrali, złamasy jedne. Ale i tak kocham ich całym sercem.

— Mhm, to fajnie. Dobranoc.

Usłyszał jeszcze śmiech Louisa, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Harry rozmawiał z nim, kompletnie pewnie nie mając pojęcia, co mówił. Jednak kompletnie się nie gniewał. W końcu nie miał o co. Wolał za to wpatrywać się w zasypiającego na nowo bruneta. Może był szalony, że przepadł tak bardzo dla osoby, którą poznał ledwie kilka miesięcy wcześniej i to w takich warunkach, ale był gotowy przepaść jeszcze mocniej. W końcu nie mógł ukrywać przed sobą tego, że Styles był tym, czego zawsze szukał w drugiej osobie. Miał kompletnie gdzieś jego sławę, a nawet z niej żartował, był wyszczekany ale zarazem również tak strasznie opiekuńczy, że czasami Louis miał wrażenie, jakby topniało mu serce z tego wszystkiego.

Westchnął jednak, kiedy wiedział, że jeszcze czekało ich dwójkę tak wiele pracy. I wcale nie mówił o rozwoju ich relacji, o to akurat w żaden sposób się nie martwił. Czuł, że to może się jedynie polepszać i polepszać.

Przecież czekała na nich jeszcze przeprowadzka Harry'ego, a podczas meczu Niall uświadomił mu, że musieli pomyśleć o pokoiku dla dziecka.

Zdecydowanie miał za dużo na głowie, za dużo.

Ale kiedy znów spojrzał na bruneta, jakoś to za dużo szybko przestawało mu przeszkadzać.


He Lives In Daydreams With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz