38.

222 12 6
                                    

Eddie POV 

Minęły dwa tygodnie. Ja i Sophia widywaliśmy się tylko w szkole. Codziennie stałem pod jej domem i zastanawiałem się czy wejść. Nie chciałem na nią naciskać. Było mi ciężko, nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Nic nie cieszy mnie tak jak wcześniej. Stałem się nieobecny. 

Odwoziłem Dustina do domu po grze. Nie chciałem by wracał w deszczu. Siedzieliśmy w aucie. 

- Ja nie mam do Ciebie żalu Eddie. - zaczął.- Mam nadzieję, że ty i moja siostra będziecie znów razem. Jesteś dla mnie jak brat. 
- Dzięki Dustin jednak to nie ty podejmujesz tą decyzję. Codziennie myślę o tym jak długo to trwa i czy jeszcze wrócimy do siebie. Minęło już tyle czasu i mam wrażenie, że to będzie koniec naszego związku.
- Nie poddawaj się Eddie. Jeżeli miałaby z tobą zerwać, zrobiłaby to od razu. A jeżeli chciała przerwy to ma nadzieję, że jeszcze wrócicie do siebie tylko musi sobie wszystko poukładać. Więc musisz się o nią trochę postarać. Przyjeżdżaj po nią do szkoły, odwoź ją. Rozmawiajcie na przerwach. Po prostu nie poddawaj się, ona musi widzieć, że nadal ci zależy. 
- Masz rację. Nie mogę sobie teraz odpuścić. Muszę starać się bardziej.
- Żebym ja musiał udzielać ci porad związkowych..- Dustin zaśmiał się. 
- Wybacz, to ja powinienem tobie ale jak widać kiepski ze mnie chłopak

Słowa Dustina dodały mi otuchy. Postanowiłem już od jutra wdrożyć mój plan. Odwiozłem Dustina pod dom. Widziałem Sophie w oknie. Ona też mnie zauważyła. Uśmiechnęła się i pokiwała. Zrobiłem to samo. Nie wiem dlaczego, z moich oczy zaczęły lecieć łzy. 

- Hej Sophia, masz chwilę ? - zaczepiłem ją pod klasą.
- Hej, mam a o co chodzi ? 
- Pomyślałem, że może będę cię zawoził i odwoził do domu ? 
- Nie rób sobie problemu. Mama mnie zawozi a po drugie jeździ autobus.
- To nie jest problem i tak mam po drodze a bez sensu żebyś tłukła się autobusem. 
- Naprawdę ? To miło z twojej strony.
- Cieszę się, a co robisz w sobotę ? - zapytałem nieśmiało.
- Już się z kimś umówiłam.
- Z kim ? 
- Chrissy, Jason i jakiś jego kolega zabierają mnie na kino plenerowe. 
- Podwójna randka?
- Munson, nie zaczynaj. A dlaczego pytasz ? - zapytała zaciekawiona.
- A nic.. Wuja pytał kiedy wpadniesz do nas na kolacje.
- Mam wolną niedzielę, więc mogę przyjść. Oczywiście jeżeli chcesz. 
- Chcę żebyś przyszła. Wuja będzie się cieszył.
- Super, to do jutra. 
- Do jutra.

Uśmiechnęła się szczerze. Muszę dowiedzieć się z kim idzie na tą randkę. Tak, to nie jest moja sprawa ale jednak dotyczy to mnie. Muszę znaleźć Robin, ona na pewno coś wie. 


Sophia POV

Rankiem Eddie czekał na mnie pod domem. Wsiadłam do samochodu i przywitałam się z nim. Po drodze dużo rozmawialiśmy, w szczególności o szkole. Co chwilę łapałam się na tym, że chciałam go chwycić za rękę, jednak nie mogłam. 

Chrissy i Jason przyjechali po mnie do domu. Z Joe mieliśmy spotkać się na miejscu. To wysoki, ma prawie 2 metry wzrostu ciemnoskóry chłopak. Jest w moim wieku, gra razem w drużynie z Jasonem. Wcześniej nie rozmawiałam z nim za wiele, jednak Chrissy opowiadała mi jaki to on nie jest super, i że to znacznie lepsza partia dla mnie niż Munson. 

Joe znalazł nas od razu, zajęliśmy  miejsca na kocach. Nie traktowałam tego jak randki ale Joe wręcz przeciwnie. Cały czas próbował chwycić mnie za rękę albo objąć mnie, jednak nie chciałam tego. Większość czasu myślałam o Eddiem, czy dobrze robię spędzając czas z innym chłopakiem. Po każdej takiej myśli przychodziła kolejna, jak to mój chłopak zabawiał się z inną i poczucie winy znikało. 

Joe był bardzo miły, dość dużo rzeczy nas łączy i mamy podobne poczucie humoru. Odwiózł mnie nawet do domu. Próbował mnie pocałować jednak szybko nadstawiłam polik.

- Sophia czekaj. - zawołał mnie, gdy już chciałam zamykać drzwi samochodu. 
- Tak ? 
- Pójdziesz ze mną w następną sobotę na imprezę urodzinową mojego kuzyna ? 
- Pewnie, zgadamy się jeszcze w szkole, okej ? 
- Dobrze, do zobaczenia. 

Niedzielę po południu szykowałam się na kolację u Munsonów. Nie wiem czy to dobry pomysł bym tam szła, jednak uwielbiam wujka Wayne'a . Mama równo o 18 wysadziła mnie pod ich przyczepą. 
Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Zapukałam. 

- Sophia kochanie, wejdź. - otworzył mi drzwi uśmiechnięty Pan Munson.
- Dzień dobry. Miło Pana widzieć. 

Weszliśmy do środka. Eddie przyszedł i przywitał się ze mną, przytulając mnie i z powrotem wrócił do kuchni. 

- Głupoty gadasz, jak się czujesz ? - powiedział starszy. 
- Już jest okej, w piątek jadę ściągnąć gips i już nie będzie śladu po wypadku. 
- Tak się zmartwiłem jak Eddie powiedział mi o wypadku. Modliłem się żebyś się obudziła. Wszyscy mocno się martwiliśmy. A Eddie chyba najbardziej, nic nie jadł, nie spał. Cały czas siedział u ciebie w szpitalu. 
- Najważniejsze, że teraz już jest dobrze. Dostałam drugą szansę. 
- Musisz dobrze ją wykorzystać. Poczekaj chwilkę, idę sprawdzić jak ta ciamajda radzi sobie w kuchni. - zaśmiał się. 

Kolacja minęła w przyjemnej atmosferze. Po posiłku poszliśmy z Eddiem do jego pokoju. 
Siedzieliśmy na łóżku. 

- Podjęłaś już decyzję ? - zapytał nieśmiało. 
- Eddie, jest mi bardzo ciężko. 
-Staram się to zrozumieć jednak jest mi ciężko gdy jesteś koło mnie a nawet nie mogę chwycić cię za rękę a tym bardziej nie mówię o pocałunku. Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, chcę żebyś po prostu do mnie wróciła. Nie skrzywdzę cię już więcej. 
- Daj mi jeszcze trochę czasu, sama muszę sobie wszystko poukładać. Możemy porozmawiać o czymś innym ? 
- Jasne. - odpowiedział smutno. 

Zmieniłam temat. Rozmawialiśmy o mniej poważnych rzeczach. Koło 21 chłopak odwiózł mnie do domu. 

- Dziękuje, że mnie odwiozłeś.  - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. - przybliżył się do mnie i pocałował. Szybko odtrąciłam go.
- Jezu Eddie, przepraszam muszę już iść. Nie przyjeżdżaj po mnie jutro. Pa!

Szybko wybiegłam z samochodu zakłopotana. 



* Przepraszam, że dopiero teraz dodaje rozdział ale wczoraj miałam urodziny i świętowałam :)) 







I am just a freak..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz