5

519 44 3
                                    

W domu położono Blacka na kanapie. Remus od razu podał mu szklankę wody, aby sie nawadniał i sam zaczął go obserwować. -Jakieś szumy w uszach? 

-Nie. 

Odparł jakby to było najgłupsze pytanie jakie usłyszał. 

-Na pewno? 

-Nie. 

Powtórzył zirytowany i odłożył już opróżnioną szklankę. 

-Czyli jednak. 

-Kurwa Remus nie mam żadnych szumów. Nic mi nie jest. Zmęczyłem się tylko. -W końcu sie wkurzył. Jednak jego zły humor miał swoje źródło w porażce. 

-Mhm.. Pij wodę. 

Nalał mu ponownie do naczynia. 
Lupin zrobił dłuższą przerwę po czym dodał- Przegrałeś. Wiesz dlaczego? 

-Bo był silniejszy? -Odparł przyswajając kolejną dawkę płynu.

-Nie. Był słabszy i niepewny. Zdecydowanie nie chciał tam być. ALE. Był dokładny. 

-A ty niby skąd to wiesz. Nie oglądałeś walki. - Zaczął stukać palcami w naczynie, ale zaraz je odłożył i podłożył sobie jedną rękę pod głowę dając sie badać dalej, do momentu aż tamten zaprzestał swoich działań. 

Lupin wstał przewracając oczami i wyjął ze swoich rzeczy maskę po czym rzucił nią w jego twarz. 

Zdezorientowany wziął w ręce przedmiot i zamrugał szybko parę razy. Skierował wzrok na niego, a potem na rzecz i tak trzy razy. -Nieee w kulki lecisz. To nie mogłeś być ty. 

Mówił pobłażliwie. Mimo to Remus uniósł swoją bluzę pokazując te same blizny, które nosił nieznajomy przeciwnik. Syriusz pokręcił głową. Nie mógł tego ogarnąć. Poczuł sie jakby ktoś zrobił mu naprawdę dobrze przemyślany kawał w liceum. 
A to sprawiło, że poczuł nutę respektu do Remiego. 

-Ale… Czyli też walczysz? Czemu nic nie mówiłeś?! - Emocje względnie opadły. 

-Bo nie walcze. Już nie. Z resztą nigdy wcześniej nie biłem sie przy publiczności. -Odparł zgodnie z faktami. 

-Lecisz w chuja ze mną. 

-Nie. Naprawdę nigdy nie brałem w czymś takim udziału. 

-Więc skąd to wszystko? 

-Powiem ci… może kiedyś. Czy teraz jestem godzien dawania tobie rad? -Jego ton był sarkastyczny i zirytowany dziecinnym zachowaniem rozmówcy. 

-Tak. Teraz wyobraź sobie jesteś. Gratulacje. Uściśnij mi dłoń, weź dyplom i stań obok do zdjęcia jak na apelu w szkole. 

Remus pokręcił głową. Wyjął swój notesik i zapisał w nim pewien adres, na którym sam od dawien dawna nie był. Wyrwał karteczkę i zagiął ją na pół. Złapał go za nadgarstek i wcisnął mu ją w dłoń. 

-Masz tam być jutro o dwunastej. Sam. Jasne? -Puścił go. 

-Po co? I czemu sam? 

Black nie pokazywał, że ekscytuje go ta aura tajemniczości jaka bije od medyka. Był tego bardzo ciekawy. 

-Przyjedziesz to zobaczysz. 

Remus posłał mu uśmiech numer 394*...który można by opisać jako cwany, ale ukryty pod peleryną tajemnicy i wyzwania.

 Black to lubi… 

Fighter [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz