Rozdział 31

1 1 0
                                    

Chase

Nie rozumiem. Ja nic nie rozumiem.
To wszystko...to wszystko to jakiś nie śmieszny żart. Przecież wszystko jest dobrze. Moje życie się układa, to najlepszy moment kiedykolwiek!
A to właśnie teraz pojawiła się. Pojawiła się pustka. Z niewiadomego powodu czułem się gorzej. Nawet nie wiem jak to dokładniej określić. Czułem się tak jakbym był sam we wszechświecie. Jakby na świecie nie było nikogo oprócz mnie. Jakby nikt nie mógł mnie wysłuchać. Leki uspokajające od Evie przestały pomagać jak wcześniej. Musiałem brać ich bardzo dużo by czuć się lepiej. Tygodniową dawkę jadłem w dwa dni. Bez tych ziół nie umiałem siedzieć po prostu sam ze sobą. Od razu zaczynałem rozmyślać o wszystkich moich błędach, obwiniałem się, zaczynałem się bać tego co się wydarzyło dużo wcześniej. Te myśli były jak grom. Uderzały nagle, bez powodu czy zapowiedzi. Ukrywałem to jak mogłem, tym bardziej, że wśród innych czułem się lepiej. Wtedy oni zajmowali mi myśli. Chociaż nie zawsze. Czasami też się zagłębiałem w te dziwne myśli. Zazwyczaj tak się działo w jadalni gdy dookoła mnie było dużo osób i dźwięków. Wtedy mój wzrok nagle zatrzymywał się w jednym punkcie i mogłem tak siedzieć dobre kilka minut bez mrugania czy ruszenia jakąkolwiek częścią ciała. Kiedy byłem sam nie mogłem się skupić. Gdy tylko coś zaczynałem zaraz wątpiłem czy to co robie to dobry pomysł. Próbowałem czytać albo robić cokolwiek innego. Ale jeśli nie brak motywacji, to brak sił. Czułem ogromne zmęczenie, chociaż nic nie robiłem. A na pewno nic tak wymagającego by nie móc wstać z łóżka. Jedyna rzecz, która naprawdę i zawsze dawała mi odpoczynek to oglądanie gwiazd i sen. Gdy oglądałem gwiazdy wszystko inne znikało. Jakby nocne niebo chroniło mnie przed całym złem tego świata. Może mama ukryła się wśród gwiazd i odpędzała wszystkie demony ode mnie gdy patrzyłem w noc. Dodatkowym plusem było to, że odkąd zacząłem się bardziej zagłębiać w tym temacie astronomii (kolejne bardzo trudne słowo, coś dużo ich ostatnio poznawałem) widziałem więcej. Każda gwiazda zaczęła wyglądać inaczej, zastanawiałem się jak daleko jest od nas, ile ma lat, za ile zniknie. Księżyc codziennie miał inny kolor. Znalazłem zależność między jego fazami a kolorem jaki w nich ma. W pełnie był czysto biały, potem lekko szary, w połowie fazy bardziej w stronę niebieskiego, a przed nowiem w żółty. Obserwowałem go codziennie. Zacząłem rysować jak wygląda danego dnia i zaznaczać co się zmieniło. Podczas takich obserwacji doszedłem do wniosku, że przez całe życie omijałem wiele szczegółów w jego wyglądzie. To było piękne widzieć coś czego wcześniej nie dostrzegałem.
Ale mówię, taki spokój czułem tylko wtedy. Resztę dnia niepokój się pojawiał aż za często. Nawet nie wiem właściwie czego się bałem. Po prostu czułem jakby zaraz miało stać się coś złego, chociaż nigdy tak się nie działo. Tak jakby mój zmysł ostrzegawczy zwariował.
Nie chciałem o tym wszystkim nikomu mówić. Wystarczająco obciążałem watahę, a tym bardziej mojego brata. On zdecydowanie nie miał łatwego życia, a wiele rzeczy dziejących się w jego mózgu nadal było dla mnie tajemnicą. Wolałem radzić sobie z tym sam niż dawać mu kolejny problem na barki.
Czasami patrzyłem na innych zastanawiając się czy tylko w mojej głowie dzieją się takie rzeczy. Raczej nie widziałem na twarzach innych podobnych myśli. Chociaż z drugiej strony po mnie też nie było widać.
Zacząłem podejrzewać, że to może jakieś dusze z Miejsca Poprawy się do mnie przyczepiły. To było możliwe, takie dziwne głosy w głowie nie pojawiają się z nikąd. Tylko co mogłem zrobić, żeby zwrócić na siebie ich uwagę. Do Miejsca Poprawy trafiają ci co za życia mieli na koncie złe uczynki, ale raczej nie mogą stamtąd wychodzić. Dodatkowo na ich uwagę trzeba sobie szczególnie zasłużyć. Raczej więc nie przyczepiliby się do jaguara, który po prostu sobie żyje i nigdy nie zrobił nic by ich sprowokować.

Ten dzień zaczął się deszczem. Na tyle mocnym by wszyscy pozostali w domkach. Chmury nie znikały z nieba nawet na chwile, a gęsta ściana wody spadającej z góry nie chciała zmniejszać swojej siły. Nikomu przez myśl by nie przeszło wychodzić gdziekolwiek, nawet na śniadanie.
Mnie nie ruszał.
W Amazonii to w pełni normalne, dodatkowo bardzo częste zjawisko. Gdybym tam zachowywał się w sposób jak wataha prawdopodobnie wychodziłbym z nory raz na dzień.
Dlatego nie bałem się iść do Evie po zioła. Brakowało mi ich na tyle, że nie mogłem dłużej czekać. Rey próbował mnie powstrzymywać grożąc przeziębieniem, ale go uspokoiłem (bynajmniej próbowałem) i mnie puścił. Tylko miałem wrócić jak najszybciej, a w razie pogorszenia ulewy zostać u Evie póki się nie poprawi. Czułem na sobie te zdziwione spojrzenia zza okien domków. Wiele osób zastanawiało się pewnie co we mnie wstąpiło wyściubiać nos poza dom w taką pogodę.
Zapukałem do drzwi Evie i czekałem aż mi otworzy. Zrobiła to dość szybko. Zmierzyła mnie wzrokiem z uniesioną brwią.

— Czyś ty wariat? — zapytała — Chorobę chcesz zwabić? Po coś przyszedł?

— Po zioła... — odpowiedziałem nieśmiało czując jak woda doszła już do skóry mojej głowy.

— Już ci się skończyły? Przecież dawałam ci je niecały tydzień temu.

— Utopiły się... — wymyśliłem pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.

— Jak to „utopiły"?! Jakim cudem?! — załamała ręce.

— Nie wiem...większość paczki mi się po prostu utopiła...

— Coś ty do gara je wrzucał, czy co? Uh... — ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Poszła w głąb swojego domku do szafki z lekami.
Zajrzała szukając odpowiedniej mieszanki.

— Em... A masz może coś mocniejszego niż dawałaś mi wcześniej...? — zapytałem nieśmiało.

—„Mocniejszego"? Chase, my mówimy o lekach uspokajających. Po co ci silniejsze? — odpowiedziała z lekkim niepokojem w głosie.

— Ym... — nie jest dobrze. Bardzo nie dobrze.

— Chase, co się dzieje? — zdjęła okulary.

— Nic. Tylko mam troszkę więcej stresu niż zazwyczaj, ale to nic takiego. Nie ma co się przejmować. - zacząłem zaprzeczać najmniej podejrzanie jak umiałem. Czy wyszło, ciężko powiedzieć.

Zmarszczyła brwi, sięgnęła do szafki i pokazała mi zawiniąko. Po zapachu wiedziałem, że to te leki co dostałem wcześniej.

Evie...Proszę...

— Dałam ci ich połowę mniej. — usiadła na fotelu. Jej wzrok przekazywał mi jasno, że sprzeciwu nie akceptuje. — Za to uważam, iż powinieneś nawiedzić psychologa.

— Kto to psycholog...?

— Lekarz zajmujący się psychiką. Że tak powiem, leczy dusze.

Aż mną wzdrygnęło.
Jak to lekarz od psychiki...?
Ale...nikt nie może wiedzieć. Tylko ściągnę niepotrzebne problemy.

— Nie ma potrzeby. Naprawdę. — uśmiechnąłem się, chociaż w środku już ścisnęło mi serce.

— Gdyby nie było, nie wziąłbyś tyle leków w tak krótkim czasie. Coś jest nie tak, tylko nie chcesz się do tego przyznać.

— Nie musisz się tym przejmować. Wszystko jest dobrze... Dziękuje za lekarstwa. — skierowałem się do drzwi i już chwyciłem za klamkę.

— Jeśli ja mam się nie przejmować to muszę przekazać to twojemu bratu. — dopowiedziała.

Przeraziłem się nie na żarty.
Rey był ostatnią osobą której chciałem o tym mówić.

— Evie, proszę. Tylko mu nie mów. - pisnąłem.

— Jest Alfą. Muszę mówić mu o stanie zdrowia członków watahy. Czemu nie chcesz mu powiedzieć?

— Ale przecież nie ma czego mu mówić. Nic się ze mną nie dzieje. Nie ma co go niepotrzebnie martwić. Proszę, utrzymaj to w tajemnicy...

Przez chwile zapanowała cisza. Jedynym dźwiękiem odbijającym się w pomieszczeniu było tykanie zegara pomieszane z lejącym za oknem deszczem.

— Marny z ciebie kłamca. — fuknęła.

Nie wiedziałem już jak się bronić. Wszystkie moje deski ratunku zostały zniszczone.
Zdecydowałem się na chyba najgłupszą opcje.
Zignorowanie i ucieczkę.

— Dobra, to ja już wracam. Dzięki za zioła, narazie! - zanim zdążyła odpowiedzieć chwyciłem za klamkę i ruszyłem biegiem w stronę domku.

Niepotrzebnie zacząłem się tłumaczyć. Powinienem był powiedzieć, że to nie dla mnie, a dla Reya. Chociaż pewnie i w to by nie uwierzyła. Teraz na pewno będzie miała na mnie oko. A Reyowi najpewniej też powie. Musiałem wymyślić wytłumaczenie dla niego zanim się dowie. Miałem na to tyle czasu ile będzie trwała ulewa. Czas start.

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz