Rozdział 7

5 1 0
                                    

Chase

Pierwsze dni jako łowca to było głównie szkolenie teoretyczne. Musiałem udawać, że nie znam podstaw by Tessie nie było przykro. Bardzo się przykładała do uczenia mnie i nie miałem serca jej powiedzieć, że to wszystko wiem. Poza tym też wolałem słuchać by może dowiedzieć się czegoś nowego. Nawet mimo umiejętności polowania miałem pare wątpliwości. Czułem, że największy problem mogę mieć z działaniem w grupie. Dotychczas pracowałem sam. Sam tropiłem i łapałem. Nie byłem pewien czy dam
radę dzieląc te obowiązki. To jednak na pewno było do wypracowania. I tak zanim wzięliby mnie na polowanie w grupie musiałem zdać pare testów. Codziennie miałem dwie godziny zajęć. Test miałem zdawać tydzień po rozpoczęciu nauki. Normalnie zdawałbym go dopiero po pół roku, ale z tego względu, że już umiałem polować mogłem go mieć wcześniej. Wolny czas poświęcałem wchodzeniu w szeregi watahy. Poznawałem nowe osoby, zacieśniałem więzi z tymi co już znałem. Coraz częściej łapałem się na przeglądaniu notatek Reya. Było ich mnóstwo, nie zawsze je rozumiałem. Często używał albo zupełnie innego języka, albo niby tego w jakim rozmawialiśmy, ale występowały w nim dziwne słowa. Sprawiło to jednak, że zechciałem je zrozumieć. Z tego powodu zacząłem zaglądać do biblioteki. Szybko jednak zrozumiałem, że zwykłe książki nie dość, że były trudne do zrozumienia, to jeszcze nudne. Zastanawiałem się jakim cudem Rey może siedzieć nad nimi tyle godzin.
Wspomniałem o zwykłych książkach, więc jakie są niezwykłe? Na samym końcu biblioteki była książka zatytuowana „Tajemnice umysłu ludzkiego i zwierzęcego". Na okładce był wielki mózg otoczony jakimiś kolorowymi liniami. To była chyba najciekawsza wizualnie książka jaką tam znalazłem. Wziąłem ją i zacząłem przeglądać. Ta dopiero była ciekawa! Tekst mówił o tym jak działa psychika i na jakie sygnały wysyłane przez mózg trzeba zwracać uwagę. Dowiedziałem się wiele rzeczy, na które sam w życiu bym nie wpadł. Nie była gruba, więc też szybko zeszło mi przejrzenie. Nie odstawiłem jej, zamiast tego czytałem na poważnie. Zajęło to dużo dłużej, nadal alfabet łaciński nie był dla mnie najłatwiejszy. Przerwałem czytanie dopiero gdy nadeszła pora obiadu. Zbiegłem na dół tak prędko jak potrafiłem i zająłem miejsce przy łowcach. Szybko przywykłem do trybu życia polegającemu na jedzeniu kilka razy dziennie, zamiast raz na kilka dni. To miało plusy i minusy. Nie musiałem się najadać kilka kilogramów mięsa by przeżyć. Ale z drugiej strony częściej byłem głodny.
Podczas posiłku miałem okazje sprawdzić pierwszą rzecz, którą wyczytałem: Oczy mówią więcej niż usta. Przyglądałem się innym, ale nie widziałem nic czego bym nie zauważył wcześniej. Zawiodłem się. Wyszedłem z jadalni nie tak wesoły jak wszedłem. Miałem jednak z tyłu głowy, że to taka sama umiejętność jak inne i muszę nad nią pracować.
Szedłem z powrotem na górę gdy poczułem jak ktoś mnie dotyka w rękę od tyłu. Podskoczyłem prawie spadając ze schodów.

— Chase? — osobą co mnie tak zaskoczyła okazał się Rey.

— Przestraszyłeś mnie... — pisnąłem.

— Oh, przepraszam.

— Nic się nie stało.

— Mam sprawę.

— Jaką?

— Potrzebuje byś zagadał każdego kto zbliży się do tyłów bazy.

— Co? Po co?

— Potem ci powiem. Dasz radę?

— Tak, dam.

Rey wyszedł z budynku. Ja zrobiłem to chwile po nim. Niczym cień przemknął za główny budynek, pod mur. W tym miejscu były sznury na pranie, więc szansa na to, że ktoś będzie tam się kręcił była duża. Stanąłem tak by widzieć jak ktoś będzie się zbliżał i czekałem. Nie miałem absolutnie żadnego planu ani pomysłu co mam powiedzieć. Improwizacja pełną parą. Zauważyłem idącego w moją stronę szefa walczących - Laurance'a. Wielkiego, masywnego mężczyznę, który wzbudzał u mnie respekt samym wyglądem. Wizja zagadania go był przerażająca, ale zgodziłem się pilnować. Stanąłem więc przed nim z uśmiechem na ustach.

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz