Rozdział 35

1 1 0
                                    

Chase

Całą noc zastanawiałem się nad tym co dokładnie czuje do Lakszmi.
Kiedyś czytałem o rodzajach miłości.
Autor wyróżnił ich kilka - rodzinną, rodzicielską, romantyczną, przyjacielską, przedmiotową i uczuciową.
Rodzinna to miłość łącząca członków rodziny. Rodzicielska łączy dzieci i ich rodziców. Romantyczna łączy kochanków.
Przyjacielska, to taka między przyjaciółmi.
Przedmiotowa to jak się kocha coś, jakiś widok, albo miejsce. A Uczuciowa to miłość do jakiejś emocji albo sytuacji.
Dotychczas byłem pewien, że do Lakszmi czuje tylko przyjaźń. Teraz... miałem wątpliwości.
Ale nie czułem tych motylków w brzuchu na jej widok, o których kiedyś mówiła mi mama. Ale była urocza, świetnie się dogadywaliśmy. Ona opowiadała mi o genetyce, ja jej o gwiazdach. Wymienialiśmy się naszymi pasjami.
Z czym tak naprawdę wiąże się miłość? Do czego ona właściwie zobowiązuje?

Nim się obejrzałem zastał mnie ranek. A kompletnie z rozmyśleń wyrwało mnie ziewnięcie Reya. Po nim przez chwile leżał, aż się podniósł. Spojrzał na mnie mrużąc oczy.

— A co ty nie śpisz? — spytał znowu ziewając.

— Po prostu obudziłem się wcześniej. — odpowiedziałem.

— Twoje podkrążone oczy mówią coś innego. — ponownie ziewnięcie. Chyba zacznę je liczyć.

— To nic takiego... Rey. Mogę cię o coś spytać?

— No... — zgarnął włosy do tyłu.

— Co się robi jak się w kimś zakocha?

— To znaczy?

— Do czego to zobowiązuje.

— Do związku na przykład...

— Związku...

— Nie wiem co mam ci więcej powiedzieć. Matko, Chasiu, zadajesz za trudne pytania na tą godzinę. — strzepnął głową. — Domyślam się, że chodzi o Lakszmi, więc pozwól, że ci coś powiem. Nie układaj planów, tylko działaj. Uwierz mi, wyjdziesz na tym lepiej.

— Ale... Nie umiem.

— Myśl tak jakbyś polował sam. Nie masz czasu na myślenie. Lecisz, bo zaraz zdobycz ci ucieknie jak będziesz myślał za długo.

— To nie to samo...

— Ale ta sama mechanika.

— Wątpię, że to się uda...

— Nie spróbujesz, to się nie dowiesz. — poszedł spać dalej. Nie chciałem go dalej męczyć. Miał jakąś czerwoną twarz, chyba nie czuł się najlepiej.

— Może zrobie ci herbatkę...?

— Nie ma potrzeby... — jęknął odwracając się twarzą do ściany. — Tylko się jeszcze prześpię i będzie dobrze.

— No dobrze... — wstałem i zacząłem się szykować. Poranne polowanie zaczynało się za jakoś pół godziny. Miałem nadzieję, że będzie okazja porozmawiać z Lakszmi.

Nie zajęło mi to długo. I tak wstawiłem wodę na herbatę dla Reya. Postawiłem mu kubek na stoliku koło niego. Miałem nadzieję, że mu pomoże. Przez ten czas złe myśli ucichły. Wróciły dopiero gdy wyszedłem.
Poranek był ciepły, bardzo przyjemny. Idąc na miejsce zbiórki czułem jak trzęsie mi się gardło przy każdym oddechu.
Jednak prawdziwie zimno zrobiło mi się gdy zobaczyłem Lakszmi rozmawiającą z innymi łowcami.
Zacząłem się trząść, a każdy krok stanowił dla mnie wyzwanie.
Wszyscy przywitali się ze mną tak jak zazwyczaj. Poza nią. Tylko na mnie spojrzała, burknęła szybkie „Cześć" i wróciła do rozmowy z resztą.
Zacząłem wbijać sobie paznokcie w dłoń.
Tessa doszła do nas niedługo potem i ruszyliśmy. Jak zawsze doszedłem do Lakszmi by nasze kroki były równe. Udawała, że mnie nie widzi.

— Lakszmi... — zacząłem nieśmiało.

— Jeśli to nie dotyczy polowania to zostaw to na później. — powiedziała oschle.

— Nie dotyczy, ale to też bardzo ważne!

— Poczeka.

— Ale...

— Poczeka.

Nie chciałem dalej nalegać więc stwierdziłem, że spełnię jej prośbę.
Podczas polowania nie mogłem się skupić na niczym poza sprawą z Lakszmi. Pare razy omal się nie popłakałem bo przez myśl mi przeszło, że mogę ją stracić.
Raz prawie wpadłem w drzewo.
Wracając Tessa zwróciła mi uwagę bym bardziej się skupił, ale nie krzyczała. Po jej tonie jednak czułem, że była zła. Zresztą się jej nie dziwiłem. Rozproszony łowca nie ma żadnej wartości dla polowania.
Wzięli mnie do ciągnięcia zwierzyny do bazy, więc nie miałem szansy na rozmowę z Lakszmi. Zniknęła mi z pola widzenia już po wejściu przez bramę.
Po zostawieniu łupu u kucharzy natychmiast poszedłem do jej domku. Zapukałem, ale nikt nie otwierał. Zaczęły mi się zbierać łzy do oczu.
Było źle, bardzo źle. Nie zamierzałem jednak odpuścić. Przemieniłem się i położyłem pod drzwiami.

Poczekam aż wróci. Kiedyś musi.

Czekając zasnąłem. Nie byłem pewien ile spałem. Dopiero obudziło mnie szturchnięcie w łapę.
Otworzyłem oczy i nie byłem pewien czy to zwidy czy Lakszmi naprawdę stała nade mną z założonymi na piersi rękoma.

— Uparłeś się... — westchnęła.

— Lakszmi! — natychmiast przemieniłem się i zerwałem na równe nogi. — Tyle na ciebie czekałem!

— Domyśliłam się...

— Chciałem cie przeprosić za wczoraj i wszystko wyjaśnić.

— Chase, tu nie ma co wyjaśniać... Zrozumiałam.

— Ale ja nie! Przysięgam, nie wiedziałem co znaczyło to co zrobiłaś. Dopiero Rey mnie uświadomił.

— Nie wierzę. Pocałunku NIE da się nie znać.

— Ale nie kłamię! Nigdy nikt mi nie powiedział co to znaczy. Strasznie cie przepraszam, naprawdę nie chciałem cie zranić.

— Jeśli to co mówisz jest prawdą, to co zmienił fakt, że już wiesz. — zmarszczyła brwi. Wydawało mi się jakby analizowała na ile to co mówię może być prawdą.

— Ja... Dużo o tym myślałem. Nie jestem w stanie stwierdzić czy czuje to samo. Próbowałem całą noc to stwierdzić... ale nie umiałem. Nie wiem jak odczuwa się romantyczną miłość. Nie umiem ci teraz powiedzieć co dokładnie do ciebie czuje. Jestem pewien tylko tego, że wiele dla mnie znaczysz i nie chce cie stracić. Kiedyś sobie to uświadomię, ale nie teraz. Wybaczysz mi?

Przez dłuższą chwile nic nie mówiła. Patrzyła tylko na mnie nieufnie. Jednak zmieniła wyraz twarzy na spokojniejszy i złagodziła wzrok. Wróciła ta Lakszmi, którą znałem.

— Wybaczę. Jednak... jeśli mam być szczera nie wiem czy będę w stanie patrzeć na ciebie tak jak wcześniej.

— Rozumiem... Nie dziwie ci się...

— Jednak... — weszła mi trochę w zdanie. — Też nie chce cie stracić. Jeśli jest szansa, że kiedyś poczujesz to samo co ja, to poczekam. Poczekam aż do tego dojrzejesz.

— Czyli jest już dobrze? — uśmiechnąłem się z nadzieją.

— Myślę, że tak. — też się uśmiechnęła. — Chociaż nadal nie rozumiem jakim cudem nie wiedziałeś co oznacza pocałunek.

— W świat ludzi wszedłem dopiero prawie rok temu... Wielu rzeczy jeszcze nie widziałem.

— W sumie...

— Chcesz może dzisiaj pójść ze mną pooglądać gwiazdy? Zapowiada się piękna noc.

— Chętnie.

Widziałem po jej oczach, że ból nadal w niej siedział, ale na to już nic nie mogłem poradzić. Miała racje, potrzebowałem czasu by sobie uświadomić jakie są konkretnie moje uczucia. Fizycznie nie czułem nic. Kompletnie nic. Natomiast moja głowa nie była pewna. Pogubiłem się w tym wszystkim, ale mimo to najważniejszy był fakt, że Lakszmi mi wybaczyła. Nic innego się nie liczyło.
Bo gdybym ją stracił nigdy bym sobie nie darował.

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz