Rozdział 2

11 2 0
                                    

Wschodzący Księżyc

Patrzyłem za okno i obserwowałem uważnie otoczenie. Każda najmniejsza rzecz fascynowała mnie i zaskakiwała. Nowe, piękne widoki, zwierzęta jakich wcześniej nie widziałem, rośliny i chmury zupełnie inne niż kiedykolwiek spotkałem. Niestety jechaliśmy na tyle szybko, że nie mogłem wyłapać wszystkich szczegółów.  Szkoda, wiele pewnie przegapiłem. Zauważyłem, że często przejeżdżamy obok ludzkich osad i nikt nie zwraca na nas uwagi. Jakby nas w ogóle nie widzieli. Było to na tyle dziwne, że zdecydowałem się zapytać mojego współpasażera o to.

— Rey? — odezwałem się.

Wezwany otworzył oczy i ziewnął.

— Po chuj mnie budzisz...? — odpowiedział blondyn markotnie

— Czemu ludzie na nas nie reagują? Nie widzą nas?

— Zaklęcie.

— Takie magiczne?

— Tak... Sprawia, że nie mogą nas zobaczyć. Tylko i wyłącznie oni.

— Czemu?

— Nie mogą wiedzieć o takich rzeczach.

— Dlaczego?

— To... skomplikowane. Widzisz. W ludzkich oczach zwierzęta są niezbyt inteligentne i nie rozwinięte. Wedle nich też nie umiemy mówić i tak dalej. Ludzki świat jest „prosty" i „poukładany". Tak też musi pozostać.

— Strasznie dziwne... Czyli... nie mogę przy człowieku mówić w swojej naturalnej formie, tak?

— Nie i niech cie Nemowie bronią! Jeśli jakikolwiek człowiek by cie zobaczył jak się przemieniasz albo mówisz w zwierzęcej formie to byłbyś, po pierwsze martwy, po drugie naraziłbyś wszystkie zwierzęta na niebezpieczeństwo. — powiedział ostro.

Skuliłem się na jego ton. Brzmiał bardzo poważnie.

— No i tak... — dodał spokojniej i wrócił do drzemki.

Spojrzałem znowu za okno. Co chwile jednak zerkając na niego. Nie widziałem wielu ludzi w swoim życiu, większość miała jasną skórę. Ale Rey wyszedł poza skale. Był tak blady, że zastanawiałem się czy przypadkiem nie jest albinosem. Ale gdyby nim był jego futro na głowie byłoby białe, a było blond. Takie piaskowe.

— A...czemu właściwie jedziesz na północ? — zapytałem.

Zrobił minę w stylu „Daj mi spać". Wziął wdech i spokojnie odpowiedział:

— Podróżuje po świecie.

— O, naprawdę? A gdzie już byłeś?

— Dużo by wymieniać. — uśmiechnął się — W sumie zaliczyłem każdy kontynent poza Antarktydą.

— Antarktyda? A gdzie to?

— Na samym południu. Ale nic ciekawego tam nie ma, jak nie jesteś archeologiem.

— Kto to archeolog?

— Osoba, która odkopuje stare artefakty, kości, budowle i tak dalej.

— O! To ja jestem archeologiem!

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz