Rozdział 36

1 1 0
                                    

Rey

Stałem w oknie biura próbując dojrzeć cokolwiek dalszego niż droga i najbliższe domki. Na nic to było, bo mgła była tak gęsta, że można ją kroić. No to tyle z ciepłych dni, kilka osób wyciągnęło cieplejsze okrycia mimo czerwca. No cóż. Niektórzy nie doświadczyli prawdziwego mrozu i nawet lekkie ochłodzenie było dla nich katastrofą.
Obejrzałem się na biurko. Dzięki Nemom wszystko zrobiłem wczoraj, więc dzisiaj miałem wolne. Nie spodziewałem się, że bycie Alfą jest tak nudne. Zawsze myślałem, że Alfy mają w chuj obowiązków, ale są ciągle w ruchu. A ja swoim trybem życia przypominałem... ojca.
Kurwa jego mać.
Mój największy koszmar.
Kiedy byłem dzieckiem ojciec albo był poza domem, albo siedział w biurze. Poza nim widywałem go tylko wcześnie rano, albo na posiłki.
Czasami myślałem, że jest przyklejony do tego krzesła. W sumie patrząc z czasem szanuje go za jedną rzecz - umiejętność pisania bez bólu nadgarstka przez kilka godzin w ciągu.
Mi ręka wysiadała średnio po pół godzinie.
Moje stawy mnie za to nienawidzą.

Sięgnąłem kawę z biurka i wziąłem łyk. W tym momencie znowu zacząłem żałować, że nie czuje smaków. Kawa pachniała naprawdę pysznie i chciałbym bardziej czuć jej smak. Nie ważne jak mocnej bym jej nie zrobił zawsze czułem ją bardzo słabo, o ile w ogóle. Niestety nie miałem okazji dowiedzieć się jak smakuje zanim straciłem zmysł. Dlatego mogłem sobie to tylko wyobrażać.
Straciłem smak mając dwanaście lat. Moja twarz dostała ogniem, a akurat w tamtej chwili język miałem wystawiony. Do dzisiaj pamiętam ten ból. Myślałem, że całkiem spłonął, ale na szczęście nie. Jedynie to nie mogłem jeść przez kilka dni, a potem mogłem tylko jeść zupy albo papki. Dlatego mam urazę do wszelkich płynnych dań. Złe wspomnienia.
Więc po co właściwie piłem kawę nie czując jej smaku? Przyzwyczajenie i poczucie, że chociaż mogę poudawać zwyczajnego mężczyznę.

Dobra chuj, nie ma sensu tutaj stać cały dzień.

Stwierdziłem, że w sumie dawno nie byłem w piwnicy. Dlatego szybko związałem włosy i ruszyłem w jej stronę. Chciałem tam posiedzieć sam. Tego dnia naprawdę nie miałem nastroju na kontakty z kimkolwiek.
Zszedłem na dół i omiotłem wzrokiem pomieszczenie. Nic się tam nie zmieniło odkąd tam byłem z Chase'm ostatnim razem.

— No to lecimy z tematem. — powiedziałem odstawiając kubek na jedną ze skrzyń.

Odsuwając jedną, przejrzaną już skrzynię zobaczyłem luźny kamień w podłodze. Cała podłoga była jednolitą ziemią więc było to conajmniej dziwne. Bez powodu się tam nie znalazł. Wziąłem metalowy pręt leżący pod jedną ze ścian i spróbowałem ruszyć kamień.
Po dłuższym siłowaniu się udało. Pod kamieniem ukryte było coś co wyglądało jak pudełko z brązu. Wyciągnąłem je z dziury, po czym przetarłem je z kurzu. Na oko pochodziło z Grecji, mniej więcej trzy tysiące lat przed naszą erą. Było całkiem spore, na spokojnie mogłem położyć na nim dwie rozłożone dłonie. Zacząłem kombinować jak je otworzyć. Było ciężkie jak na brąz przystało, ale liczyłem, że znajdę coś w środku.
Ostrożnie majstrowałem przy zamku by nic nie uszkodzić. Było to o tyle trudne, że to nie był zamek na klucz. Wyglądał jakby został zrobiony na cos okrągłego, jakiś medalion na przykład. Walka była na tyle długa, że już myślałem czy się nie poddać, ale chwile przed rezygnacją zauważyłem, że spod mojej koszuli przebija się zielone światło. Wyciągnąłem kryształ i omal nie dostałem po oczach silną wiązką światła.

— Od kiedy to świeci...? — mruknąłem obracając kryształ w dłoni. Mam go odkąd pamiętam, ale nigdy, przenigdy nie świecił.

Spojrzałem na pudełko i olśniło mnie. Zamek był idealne kształtu jak jedna ze stron kryształu. Nie wiedziałem na ile to co robie ma sens, ale ściągnąłem amulet z szyi i póki jeszcze miałem ręce wsadziłem go do zamka.
Po chwili przemieniłem się, ale pudełko ani drgnęło. Westchnąłem i już miałem zabrać kryształ z powrotem gdy nagle z pudełka wydobył się potężny huk. Odskoczyłem do tyłu wpadając na skrzynie i sterty dzienników. Gdy spojrzałem na pudło z powrotem było otwarte, a kryształ leżał na ziemi. Podszedłem bliżej, wsunąłem pysk w pętle sznurka. Po przemianie zajrzałem do pudełka z trzęsącymi się dłońmi.
W środku był zwinięty papirus.
Ostrożnie wyciągnąłem go, po czym rozłożyłem. Była to mapa świata, bardzo dokładna. Zaznaczone były na niej tysiące drobnych punkcików. Wyglądała na cholernie starą, ale nie była zniszczona. Musiała być niedotykana od setek lat.
Pytanie brzmiało czym były te punkciki i czemu kryształ stanowił klucz.
Po dłuższej chwili skojarzyłem fakty.
Istniała legenda, że położenie wszystkich ukrytych kryształów dusz jest zaznaczone na mapie. Mapie objętej tą samą magią co kryształy. Więc na bieżąco pokazuje lokalizacje tych, które nie zmieniły położenia od momentu ich schowania.
Problem z tą mapą był taki, że nikt nie wiedział gdzie ona jest, dlatego historia traktowana była jako legenda.
Czy ja naprawdę szperając w starej piwnicy ją znalazłem?

— O cholerę chodzi z tym miejscem... — powiedziałem patrząc po ścianach. To już przestało byż zwykłe archiwum pełne staroci. Ktokolwiek tutaj urzędował przede mną musiał być albo genialnym archeologiem, albo piekielnym szczęściarzem.
Przyjrzałem się mapie dokładniej. Wedle niej najbliższy kryształ znajdował się około czterdzieści kilometrów na północ od bazy. Zarazem blisko i daleko. Sprawdzenie tego wymagałoby kilku dni podróży i pożądnych nakładów finansowych. Nie mogłem sobie tam pojechać od tak. Musiałem wymyślić pretekst by nikt się nie przyczepił.
Nie chciałem nikogo w to mieszać, póki nie byłem pewien, że ta mapa jest prawdziwa. Lepiej po pierwsze nikogo nie nastawiać, po drugie ktoś mógłby ją źle wykorzystać.
Nadal musiałem mieć ograniczone zaufanie do członków watahy. Nawet tych mi bliższych.

Zwinąłem dokładnie mapę, włożyłem ją do pudełka i zamknąłem. Następnie schowałem ją w dziurze. A na koniec zasłoniłem ją skrzynią.
Niby ewidentnie nikt poza mną i Chase'em tu nie zaglądał, jednak ostrożności nigdy za wiele.
Opuściłem piwnicę dokładnie zamykając drzwi za sobą.
Szybko ruszyłem do biblioteki. Na moje szczęście była pusta. Czyli mogłem szperać zupełnie sam bez ryzyka, że ktoś by zaczął pytać.
Przeszperałem stare księgi spisujące legendy i historie naszego świata.
Wersja zwierząt była dużo lepsza niż te ludzkie.
Wedle niej świat został stworzony przez Kreatorów. Rodzeństwo będące chodzącym źródłem energii.
Oni obdarowali zwierzęta magią i możliwością jej kontroli. Tylko zwierzęta. Ludzie to jakby inna kategoria.
Historie tą poznałem mając jedenaście lat. Początkowo traktowałem ją jak bajkę dla małych dzieci. Dopiero z czasem zauważyłem, że coś w tym jest...
Co do kryształów to historii o ich powstaniu jest tyle ile krajów - całe mnóstwo. Nigdy nie mogłem dojść, która z nich była prawdziwa.
Jednak co do jednego zgodne były wszystkie.
Kiedyś kryształy posiadały prawie wszystkie zwierzęta, jednak zostały im odebrane oraz ukryte, a mapa z ich lokalizacją zaginęła.
Tak jak samych kryształów, wielu szukało i jej. Jak dotąd nikomu się nie poszczęściło. Chociaż nie brakowało sprytnych próbujących sprzedać podrobione mapy debilom. Raz nawet widziałem, że jeden kupiec sprzedał dziesięciu osobom rzekomą mapę. Grubo za nią liczył.
Nawet mnie to nie dziwi. I ludzie i zwierzęta podrabiają przedmioty ważne religijnie, lub cenne same w sobie. Wielu jest w stanie zrobić wszystko za wiarę, wydać fortunę też.
Ostatnia wzmianka o prawdziwej mapie pochodziła z końcówki okresu starego państwa w Egipcie. Potem ślad się urywa. Chociaż to nie wyjaśnia greckiej szkatułki, w której mapa była ukryta.
Dużo zagadek, za mało informacji. Chciałbym móc spytać poprzedniego Alfę, może on by coś wiedział. Niestety opcji takowej nie było, nie ważne jakbym chciał. Zostało mi szperać i wyruszyć sprawdzić prawdziwość tej mapy.

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz