Prolog

39 3 0
                                    

Księżyc

Pierwszą rzeczą jaką pamiętam był moment gdy otworzyły się moje oczy i uszy.

Zobaczyłem przed sobą duży rozmazany obiekt. Ten sam, co przez cały czas lizał mnie, ocieplał i dawał mleczko. Ledwo co widziałem, ale mogłem rozpoznać złote oczy tego stworzenia. Patrzyły się na mnie troskliwie, z całą masą miłości w nich.

— Cześć Cęteczko... — delikatny głos doszedł do moich uszu.

— Miau? — pisnąłem. Kiedy oczy mi się trochę od mgliły, mogłem przyjrzeć się dokładniej. Była to wielka samica jaguara o potężnych łapach i szerokiej głowie. Jej jasno rude futro całe w cętkach zlewało się z krzewami dookoła. Tak jak powinno być. Otulała mnie ogonem, którego czarna końcówka wydawała się stworzona do łapania.
Polizała mnie i dotknęła swoim nosem mojego czoła.
Po chwili już załapałem kim była.
Była moją mamą. Moją najwspanialszą mamusią.
Wtedy usłyszałem pisk obok siebie.
Spojrzałem w bok i zobaczyłem mini wersje mamy. Była większe ode mnie, ale zdecydowanie nie dorównywała mamie. Baza jej futerka była jasnoruda jak mamy, im wyżej tym ciemniejsza była, a na grzbiecie stawała się cała czarna. Ten mały, piszczący ziemniaczek ciągle miał zamknięte oczy.
A ja? A ja byłem z nich najmniejszy. Kilku mnie zmieściłoby się w maminej łapie. Moje futerko było puszyste, jak malutkiej owieczki, całe w ciemnobrązowe cętki.

— Ojeju! Masz takie same oczy jak tatuś! Jak nocne niebo...Widzę, że dobrze wybrałam ci imię. - rozczulała się nade mną mama.

— O...O...? — pisnąłem i wyciągnąłem główkę najwyżej jak umiałem.

— Szybko łapiesz!

Istotka leżąca obok mnie pisnęła zwracając moją oraz mamy uwagę. Uchyliła swoje powieki i popatrzyła po nas cały czas dając koncert swoich pisków.

— Cześć Zaćmieniu. — zamruczała mama, po czym dotknęła nosem czoła maleńkiej istotki.

— Księżycku, to twoja siostrzyczka, Zaćmienie. — zwróciła się do mnie.

A więc ta istotka była moją siostrą bliźniaczką. Moją siostrą o imieniu Zaćmienie.
Omawiana kotka rozglądała się dookoła. Chwiejnie ruszała główką i piszczała.

— Jestem waszą mamą, wiecie? — zamruczała mama uśmiechając się cieplutko.

— Ma...ma... — pisnęła Zaćmienie. Zmęczyło ją to jednak na tyle, że się położyła i zamknęła oczka.

— Brawo, kochanie! — zamruczała mama.

Moje ślepka też chyliły się ku zamknięciu. To był jednak duży wysiłek dla takich maluchów jak my. Nawet jeśli to tylko otwarcie oczu i próby mówienia. Mama wzięła mnie delikatnie w zęby i przyłożyła mnie do swojego brzucha. To samo zrobiła z Zaćmieniem. Zapach mleka jeszcze chwile przytrzymał mnie na jawie. Wypiłem go trochę, po czym wyszukałem węchem siostry i przytuliłem się do niej. Mama otuliła nas ogonem i zamruczała kołysankę. Zadziałała błyskawicznie.
To moje najwcześniejsze wspomnienia jakie posiadam. Pomimo upływu tylu lat nadal to pamiętam z każdym detalem.
Od tego zaczęła się moja podróż zwana potocznie życiem.
Ja i moja siostra rośliśmy bardzo szybko.
Ogarnięcie chodzenia okazało się dużo trudniejsze niż zrozumienie, jak działa mowa.
Jej prawie wszystko szło lepiej.
Szybciej zaczęła biegać, skakać czy wspinać się.
Ale nie przeszkadzało mi to. Jej sukces był moim sukcesem. Jedyne co mi łatwiej przyszło to nauka polowania oraz dostrzegania zdobyczy. Szybko załapałem o co chodzi. Co przełożyło się na złapanie mojej pierwszej ofiary - małego robaczka. Zresztą był bardzo smaczny.
Za każdy mały postęp mama nas chwaliła. Była bardzo wyrozumiała i cierpliwa.
Przy niej czułem się najbezpieczniej. Dlatego też rzadko odstępowałem ją na krok. Zaćmienie była znacznie bardziej samodzielna i odważna. Biegała wszędzie, atakowała każdy liść czy kamyk, wchodziła na drzewa. Ciągała mnie ze sobą, ale ja wolałem siedzieć wtulony w futerko mamy i słuchać jej opowieści. Dużo nam opowiadała.
Najbardziej lubiłem opowieści o Północy. Wielkim terenie, na którym żyją niezwykłe, zupełnie inne niż w dżungli istoty. Gdzie drzewa mają kolce zamiast liści. Gdzie nie jest tak ciepło. I co najlepsze - gdzie jest śnieg!
Od pierwszej chwili gdy mama powiedziała mi o nim chciałem go dotknąć. Zobaczyć, poczuć na futrze. Oj zaszczepiała we mnie miłość do tego obcego ląd. Nawet nie wiedziała jak bardzo.
Kolejnym tematem, jaki uwielbiałem był mój tata. Mówiła, że też był z Północy. Opisywała go jako uprzejmego, dostojnego oraz niezwykle szarmanckiego przywódcę. Imponował jej swoim zadziwiającym rozeznaniem w świecie.
Sprawiła, że pokochałem tą osobę bez znania jej. Bardzo chciałem poznać mojego tatę. Bardzo.
Niestety mówiła też, że nigdy go nie spotkamy. Zakazała nam też mówienia komukolwiek, że nasz tata jest z Północy. Nie powiedziała czemu. Po prostu mieliśmy zachować to w tajemnicy.
Zaćmienie nudziły opowieści mamy. Zawsze uciekała gdy tylko mama zaczynała mówić. Nie rozumiałem jak może ją nie ciekawić nic co mówiła nam mama.
Przecież słuchanie tego to była czysta przyjemność! Każda kolejna opowieść rodziła u mnie mnóstwo pytań. Mama zawsze, nie ważne jak głupie te pytania by nie były to mi odpowiadała. Życie z nami nie było łatwe.
Tu wszędzie wtykająca swój nos Zaćmienie, która ciągle musiała być pilnowana by nic jej nie zjadło. Tu ja bombardujący mamę pytaniami, opowieściami wyssanymi z palca oraz uczepiony jej jak mech drzewa.
Ale chyba mamie się podobało. Nigdy nie narzekała. Kochała nas, a my ją.
Byliśmy szczęśliwą rodziną.

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz