Rozdział 39

0 0 0
                                    

Chase

Słyszałem jak Rey wychodził. Udawałem jednak, że śpię by dać mu się spokojnie zebrać.
Jak tylko wyszedł to poczułem okropną pustkę.
Tak jakby część mnie wyszła razem z nim.
Strasznie bałem się tych kilku dni.
Kierowanie watahą bez żadnego wsparcia u boku było wizją dużo bardziej przerażającą niż bycie samemu pośrodku dżungli.
Nie miałem pojęcia co robić, a tym bardziej jak się zachowywać.
Miałem tylko nadzieje, że nic przez ten czas się nie wydarzy. Bo chyba padnę na miejscu...
Po wstaniu z łóżka od razu podszedłem do szuflady, w której czekały zioła ukradzione od Evie.
Wziąłem niewielką część tego co miałem z nadzieją, że tyle wystarczy.
Zadziałały zaskakująco szybko. Wręcz za szybko.
Od razu dostałem nowej energii do działania. Szybko się ubrałem i wyszedłem na śniadanie. Wieczorem Tessa zwolniła mnie z rannego polowania bym mógł zająć się sprawami watachy. Dziwnie było tak móc wstać rano bez spieszenia się na wyjście. Poszedłem do jadalni wziąć coś na śniadanie. Szybkie wziąłem kawałek pieczonej szynki i poszedłem do biura Reya. Jego zapach obecny na każdym przedmiocie w pomieszczeniu sprawiał wrażenie, że ciągle tam jest. Głupio było mi siadać na jego fotel więc usiadłem na dywanie ze wszystkimi aktami jak to Rey określa „Na teraz, bo będą truć dupę". Przemieniłem się i zacząłem przeglądać. Ostatnio bardzo mało przebywałem w swojej prawdziwej postaci co zaczęło mnie martwić. Z tego powodu starałem się jak najwięcej rzeczy robić w nakrapianym futerku. Nie chciałem zapomnieć kim jestem.
Te akta były tak skomplikowane, że zacząłem wątpić w swoje umiejętności posługiwania się tym językiem. Nie rozumiałem co drugiego słowa. A to niszczyło mi plany.
Moje nerwy zostały wystawione na próbę. Na jednym z tekstów byłem o krok od rozdarcia go na kawałeczki.
Wreszcie stwierdziłem, że to nie ma sensu i po prostu się położyłem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić więc pozwoliłem sobie na krótką drzemkę. Zwinąłem się w kłębek i spróbowałem zasnąć. Spróbowałem to dobre słowo. Nie byłem w stanie usnąć. Dziwne, bo zazwyczaj nie było to problemem.
Po dłuższym czasie prób usłyszałem pukanie. Natychmiast się poderwałem na równe nogi.

— P-Proszę! — miałknąłem zapominając, że dalej jestem w futerku.

Do biura zajrzała Mary. Aż dziwne, że przyszła. Przecież Reya nie było.

— Hej, przeszkadzam? — powiedziała z pogodnym uśmiechem na ustach.

— Nie, nie! Wchodź. — usiadłem czując jak mi wali serce.

— Dajesz sobie radę? Może w czymś ci pomóc?

Rzadko się do mnie odzywa... Może Rey ją poprosił by się mną zajęła? Bez powodu by nie zagadała.

— Wiesz... Mam problem z odczytaniem paru akt... Mogłabyś mi pomóc? Nie znam angielskiego na tyle dobrze by zrozumieć urzędowe słowa... — położyłem uszy do tyłu i zrobiłem wielkie oczy. Zawsze tak robiłem jak o coś prosiłem by troszkę zachęcić kogoś do zgody.

— Jasne. Spróbuje ci to wytłumaczyć po ludzku... Tylko mógłbyś się przemienić?

— Tak, tak! — od razu wróciłem na dwie nogi, zebrałem papiery i położyłem je na biurku.

Po dłuższej chwili po jej wyrazie twarzy widziałem, że sama miała problem ze zrozumieniem tekstu.

— Gorszym językiem tego nie dało się napisać... — mruknęła.

— Czyli to nie ze mną problem...

— Jak nawet ja mam z tym problem, to jest coś na rzeczy.

— Angielski to twój pierwszy język?

— Na równi z irlandzkim. Mama mówiła po angielsku, tata po irlandzku. Znam je oba tak samo dobrze.

— To... skąd jesteś?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Od Zachodu Do WschoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz