I. Powroty

1.5K 45 4
                                    


Otworzył oczy. W pomieszczeniu było już całkiem jasno i chociaż zupełnie tego nie potrzebował, z przyzwyczajenia zerknął na zegar wiszący przy łóżku. Piąta pięćdziesiąt dziewięć. Mocno odgarnął kołdrę i wstał. Boląca poprzedniego dnia głowa, teraz zdawała się dać mu chwilę wytchnienia. Jeden ruch różdżką i pościel leżała w nienagannej kostce, a krawędzie prześcieradła równo przylegały do brzegów łóżka. Otworzył okno i wpuścił do wieży ciepły podmuch wiatru i zapach pierwszego dnia lekcji. Tak, to zdecydowanie wisiało w powietrzu: schyłek lata, świeża woń nowego pergaminu, książek z Esów i Floresów, starannie wyprasowanych szat szkolnych i ta złudna nadzieja większości uczniów, że ten rok będzie różnił się od pozostałych ocenami, punktami, czy wynikami meczów.

Uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Oczywiście każdy bałwan, myśli teraz, że wiedza spłynie na niego bez wysiłku i pracy.

Gdy stał już przed lustrem w łazience przylegającej do jego wieży, zauważył, że z coraz większym trudem rozpoznaje własną twarz. Ostatnie lata, podczas których zmagał się z rolą szpiega, walka o Hogwart, śmierć Dumbledore'a, miesiące spędzone w Świętym Mungu, nieodwracalnie zmieniły jego oblicze. Z lustra spoglądał na niego teraz człowiek, który przeżył i zobaczył prawie wszystko. Którego nic już nie zdziwi. Czyżby? - pomyślał jednak w tej samej chwili - przecież jeszcze nie tak dawno z zaskoczeniem odkrył, że jego własna historia nie zakończyła się śmiercią we Wrzeszczącej Chacie, a ugryzienie Nagini, to teraz tylko kolejna w kolekcji jego licznych blizn. Przyjrzał się uważniej. Usta były jeszcze bardziej zacięte i wąskie, włosy dłuższe, skóra jeszcze bledsza niż zwykle, oczy ciemniejsze, żebra wystające. Każda blizna bardziej widoczna i przypominająca o wszystkim, co się wydarzyło, jak mapa, na której zaznaczono wszystkie strategiczne punkty. Westchnął i natychmiast skarcił się za to w myślach. Kolejny rok na karku i tyle. Żadnego większego znaczenia. Dokończył golenie, a potem zdjął ręcznik i zaklęciem przywołał swoje długie, czarne jak skrzydła kruka, nieśmiertelne szaty.

***

Ten okropny zgrzyt obudziłby nawet umarłego. Musimy wreszcie naprawić te drzwi – pomyślała z irytacją, wchodząc do mieszkania. Zdjęła płaszcz przeciwdeszczowy i zarzuciła go na przepełniony wieszak, który zakołysał się złowieszczo. Kopniakiem pozbyła się mokrych butów i wsunęła stopy w miękkie klapki. Przy drzwiach zauważyła niedbale rzucone płaszcze. Chwyciła torbę z zakupami i ruszyła przed siebie. Nie dotarła nawet do schodów, gdy zagadka sama się rozwiązała. Z lekkim impetem wpadł na nią wysoki, umięśniony mężczyzna, który wyraźnie się speszył.

- Cześć, jesteś gościem Harry'ego? - zapytała.

Chłopak zaczerwienił się i mruknął, że już wychodzi.

- Nie zostaniesz na lunchu? – zapytała lekko, doskonale zdając sobie sprawę z jego zakłopotania.

Ale on znikał już za drzwiami, tłumacząc się półgębkiem, że jest mocno spóźniony, a trzask teleportacji na ganku oznajmił jej, że o żadnym wspólnym posiłku nie będzie mowy. Parsknęła pod nosem i po zostawieniu zakupów w kuchni, udała się na górę do sypialni Harry'ego. Zapukała, a gdy usłyszała „Wchodź" na wszelki wypadek krzyknęła:

- To ja! Zakładaj gacie! – po czym pewnym krokiem weszła do zagraconego pokoju, w którego centrum znajdowało się duże łóżko z baldachimem. Początkowo ciężko było dostrzec inne meble, czy sprzęty, ponieważ pokój wypełniała woń świeżo rozpalonego tytoniu, zmieszanego z innym, bardziej ziołowym aromatem. Większość powierzchni zajmowały ubrania w różnym stopniu świeżości, porozrzucane po podłodze i meblach oraz stos gazet i publikacji poświęconych quidditchowi. Doniczkowe kwiaty, które postawiła u niego kilka miesięcy temu, wyraźnie dusiły się w tym mikroklimacie – Raczej już ich nie wskrzeszę – pomyślała w przelocie – trzeba było ewakuować je stąd już kilka tygodni temu - westchnęła. W fotelu obok łóżka, w bokserkach, z narzuconym na gołe ramiona szlafrokiem, siedział Harry, wyraźnie delektując się papierosem. Ominęła zagradzającą jej drogę stertę rupieci i przysiadła w drugim fotelu, odsuwając uprzednio stos jego czystych podkoszulków, położonych tam zapewne przez Stworka.

Po zakończeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz