X. Why'd you only call me when you're high?

665 33 1
                                    

Tyle razy odtwarzał w myślach ten moment, że gdy zamykał oczy widział już tylko jego twarz, długie jasne rzęsy, niepewne spojrzenie, szare oczy, które z bliska wydawały się jeszcze większe. I chociaż z zegarmistrzowską dokładnością potrafił wrócić do tych kilku krótkich wspomnień, dotyku i smaku jego miękkich ust, to każda następna chwila bez niego, wydawała się nie do zniesienia.

Zaciągnął się ziołem i wolno wypuścił dym, myśląc co ten pieprzony Ślizgon z nim zrobił. Wyciągnął książkę, na której Draco przekazał mu wiadomość i pogładził jej oprawioną w skórę okładkę. Otworzył na losowej stronie, ale wszystko było po niemiecku. Z tekstu wyłapał powtarzające się imię „Harry". Pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem. I po raz tysięczny otworzył ją w miejscu, gdzie Malfoy napisał o Portobello Road. Chwilę wpatrywał się w ładne, proste pismo, po czym zerwał się z łóżka i podszedł do kominka.

Spróbował skontaktować z Hermioną, jednak ona nie miała czasu rozmawiać, mówiąc, że już niedługo na pewno nadrobią zaległości, ale ogrom pracy, jaki ma na głowie, maksymalnie skraca jej czas na cokolwiek innego.

Pokiwał głową i pożegnał się z nią. Kilkanaście razy okrążył swój zadymiony pokój i nie mogąc sobie znaleźć miejsca, ponownie wrzucił do kominka zielony proszek.

Tym razem zobaczył Dracona, który natychmiast, gdy go zauważył podbiegł do paleniska.

- Możemy się spotkać? – zapytał Harry.

- Matka nie jest w najlepszym stanie – odpowiedział cicho Malfoy – nie mogę jej zostawić.

- OK. Po prostu myślałem, że... dokończymy pewne sprawy na Nokturnie.

- Potter. Serio. Jesteśmy sami. Nie mamy już NIKOGO. Nie mogę.

- Jasne.... Gdyby coś się zmieniło, wiesz, gdzie mnie szukać.

- Tak, muszę do niej teraz iść – wyszeptał Draco, a Harry skinął głową i wrócił do siebie.

***

- Potter, musimy pogadać – powiedział lekko speszony Logan Willins, gdy skończyli już zebranie aurorów i wszyscy zaczęli opuszczać salę, na której odbywało się spotkanie.

Usiedli w zagraconym gabinecie Szefa Aurorów, w którym pełno było fałszoskopów, map, fiolek z eliksirami i książek. Harry spojrzał wyczekująco na swojego szefa, ale ten nie spieszył się z wyjaśnieniem powodów dla których go wezwał. Po dłużej chwili milczenia, Harry zaczął się niecierpliwić, więc sam rozpoczął temat:

- Chciałeś o czymś porozmawiać?

Logan wyjął z szuflady staroświecką fajkę i pociągnął z niej, po czym szybko odłożył ją na miejsce i zakręcił wąsa. Harremu skojarzył się teraz z wujem Vernonem, więc mimowolnie napiął się, nie spodziewając niczego dobrego.

- Taak... Potter – wypuścił powietrze Logan. Zabrzmiało to jakoś dziwnie. Harry już wiedział, że nie przekaże mu dobrych informacji.

- Co się stało? – powtórzył głośniejszym i zdecydowanym tonem Harry, a Logan wyglądał jakby ktoś brutalnie wybudził go z drzemki. Poprawił się na krześle i westchnął:

- Potter jest sprawa. Jakiś czas temu widziano Cię niedaleko Pokątnej - zaczął i zawiesił na chwilę głos, spoglądając na niego badawczo - Według świadków brałeś udział w burdzie, podczas której broniłeś młodego Malfoya. Sam rozumiesz... - zawahał się Logan – ze względu na jego przeszłość, to nie za dobrze wygląda. Ty reprezentujesz Biuro Aurorów, nie powinieneś stawać po stronie kogoś z taką reputacją, grożąc przy tym czarodziejom, którzy podczas wojny walczyli z czarną magią.

Po zakończeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz