Spotkanie skończyło się później niż planowano. Szef Harry'ego Logan Willins, przedstawił szczegółowy plan działań na nadchodzące miesiące, w który wchodziły między innymi patrole, dyżury i natychmiastowe kontrole wszystkich rodzin śmierciożerców. Harry'emu przydzielili starszego stażem aurora Billa McCarthy'ego, z którym po zebraniu miał się udać się do posiadłości Roostów.
Większość czarodziejów narzekała na nadgodziny, ale Harry nie był w stanie polemizować. Poprzednią noc spędził w barze, a rano Stworek ledwo wybudził go na czas. Zdążył jedynie poparzyć się poranną kawą i odgonić sowę Hermiony, która brutalnie zmusiła go do natychmiastowej odpowiedzi. Nabazgrał tylko "OK" i nie rozmyślając zbyt wnikliwie nad jej osobliwą prośbą, porwał tosta i teleportował się w ganku.
Gdy aurorzy zaczęli wreszcie się rozchodzić, Bill widząc, że nic nie wskóra narzekaniem, podrapał się po łysinie i razem z Harrym przeniósł za pomocą teleportacji przed okazały dom Roostów. Gdy przybyli na miejsce, Harry wyciągnął z kieszeni papierosy i poczęstował kolegę. McCarthy zaciągnął się tytoniem, zmrużył oczy i rzucił do Harry'ego porozumiewawczo:
- Założę się, że stary Albert nieźle ubezpieczył rodzinkę na wypadek Azkabanu.
Harry wzruszył ramionami i odpowiedział obojętnie:
- Co nas to obchodzi. Szukamy tylko czarnomagicznych przedmiotów - odparł, ale Bill wszedł mu w słowo:
-Fakt, złota im nie skonfiskujemy, a powinniśmy - splunął, gasząc butem peta na zadbanym trawniku - wszystko co mają, zbudowane jest na krzywdzie takich jak my.
Harry ponownie nie przyznał mu racji, wspominając, że wiele z tych majątków zostało zgromadzonych grubo przed panowaniem i istnieniem Voldemorta.
- Ty to jednak naiwny jesteś Potter - mruknął Bill i z westchnieniem wysyłał do mieszkańców posiadłości patronusa z informacją o przybyciu.
Harry postanowił z nim już nie polemizować, obiecując sobie także, że po powrocie do domu po prostu pójdzie spać.
Przywitała ich schludnie ubrana skrzatka, za którą podążyli długim, udekorowanym obrazami korytarzem, prowadzącym do przestronnego salonu. Harry nerwowo przełknął ślinę, ponieważ przypomniał sobie swoją przerażającą wizytę w Dworze Malfoy'ów, tak podobnym do tego domu. Na wszechobecnym przepychu podobieństwa się nie kończyły. Na każdym kroku podkreślano tu, że domownicy, to czarodzieje czystej krwi, z imponującymi, niezwykle rozległymi drzewami genealogicznymi.
Eliza Roost była schorowaną, niechodzącą wdową, która przywitała ich jedynie rozkojarzonym spojrzeniem, godząc się skinieniem głowy na zapowiedziany przez Billa już od progu cel wizyty. Właścicielce domu towarzyszyła czarnowłosa dziewczyna o bladej, smutnej twarzy, która oprowadziła ich po wszystkich pomieszczeniach, które sprawdzili pod kątem czarnej magii. Po krótkiej rozmowie, podczas której zadali jej kilka pytań, okazało się, że młoda kobieta jest wnuczką Elizy Roost, a jej rodzice oraz dziadek zginęli w wojnie i od tej pory tylko ona z babką zamieszkują posiadłość.
Gdy skończyli już wszystkie procedury, wyszli na zewnątrz, gdzie Harry z ulgą zaczerpnął powietrza i lekko przymknął oczy. Bill spojrzał na niego kręcąc głową i powiedział pod nosem:
- Zawsze pamiętaj z kim masz do czynienia.
- Z wdową i sierotą - powiedział twardo Harry wbrew swoim wcześniejszym postanowieniom.
Bill już otwierał usta, a Harry spodziewał się długiego wykładu o śmierciożercach i ich życiorysach oraz haniebnych czynach podczas wojen, ale w tym samym momencie dotarł do nich patronus Logana Willinsa.
CZYTASZ
Po zakończeniu
FanfictionRok po bitwie o Hogwart Hermiona Granger spotyka swojego byłego nauczyciela eliksirów i rozpoczyna nową pracę. Harry Potter mierzy się z powojenną rzeczywistością i własnymi demonami. Zapraszam na Sevmione z elementami Drarry. Postacie, niektóre wyd...