V. Koszmarne pomyłki

639 36 2
                                    

- Cento Onis - powiedziała wolno i opuściła różdżkę.

Eliksir był już prawie gotowy - prawie, bo należało jeszcze zaczekać aż zmieni gęstość, przedestylować go, a później dodać sproszkowaną szałwię i kręgosłup skorpeny.

Hermiona, której włosy wymknęły się spod kontroli i tworzyły teraz bujną aureolę wokół głowy, otarła pot z czoła i dotknęła dłońmi rozgrzanych policzków. Spędzili ponad trzy godzinny nad jednym eliksirem, a ilość, która miała powstać wystarczy, by mogli zapełnić tylko dwie fiolki.

Ciężko przysiadła na taborecie i spojrzała na Snape'a. Był blady, ale nie zdradzał oznak wyczerpania. Podszedł do szafy ze składnikami i coś tam przeglądał. Przyciągnęła do siebie książkę leżącą na stole i przeczytała pierwszy akapit:

"Szkielety ryb słonowodnych zawierają właściwości wspomagające pracę układu nerwowego. Są często wykorzystywane jako zamiennik korzeni wiggenowych, rzadziej dostępnych i trudniejszych w uwarzeniu".

- Profesorze, czy działanie tego eliksiru, ale z wiggeną zamiast skorpeny, będzie znacząco się różnić? - zapytała.

- Odpowiednio zastosowany zamiennik nie będzie się znacząco różnił. Ale często te ze szkieletem działają krócej i trzeba ich więcej przyjąć. Wigenna jest za to bardziej nieobliczalna.

Hermiona, która miała coraz więcej pytań, już otwierała usta, żeby je wypowiedzieć, gdy usłyszeli pukanie do drzwi.

Snape odblokował przejście i ich oczom ukazał się Emmanuel Jones - nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią i Opiekun Slytherinu w jednym.

- O, nie spodziewałem się spotkać tu Ciebie Hermiono - powiedział patrząc na nią z niekrytym zaskoczeniem, a Snape odpowiedział mu chłodno i rzeczowo:

- Panna Granger odbywa zajęcia doszkalające z eliksirów. Słucham Jones.

Podczas gdy oni rozmawiali o Ślizgonie, za którym przyszedł wstawić się jego opiekun, bardzo już zmęczona Hermiona przyjrzała się tej scence. Wysoki, barczysty Emmanuel, był młodym, wysportowanym dryblasem, który wręcz emanował pewnością siebie i dumą ze swoich osiągnięć. Co jakiś czas rzucał jej porozumiewawcze spojrzenia, jakby spodziewał się od niej uznania, natomiast swego rozmówcę traktował jak starego druha, którego szanował, ale zdecydowanie nie doceniał jego pozycji.

Snape mówił mało, był rzeczowy i oschły. Nie miała jednak wątpliwości, kto tak na prawdę górował w tej rozmowie. Dyrektor nie należał do łatwych zawodników. Gdy wreszcie odprawił nauczyciela, spojrzał na zamyśloną twarz Hermiony i powiedział wyrywając ją z zadumy:

- Granger, co się z Tobą dzieje?!

Przerażona spojrzała na niego przekonana, że za pomocą legilimencji zobaczył jej myśli.

On jednak zaklęciem przedestylował eliksir dosłownie w ostatniej chwili, nie dopuszczając tym samym do jego zniszczenia.

Zawstydzona i przerażona Hermiona miała łzy w oczach. Gdy on dodawał resztę składników, znieruchomiała, szykując się na reprymendę i wybuch wściekłości. Ponieważ milczał, zaczęła się tłumaczyć:

- Przepraszam Profesorze, zamyśliłam się, jest już późno, wiem, że to nie tłumaczy... - wyrzucała z siebie jednym tchem, ale jego spojrzenie sprawiło, że zamarła i spojrzała mu w oczy.

- Przez jedną chwilę nieuwagi, mogłaś zniszczyć godziny ciężkiej pracy. Na tym poziomie szkolenia to niewybaczalny błąd. Szkoda mojego czasu - warknął.

Ugięły się jej nogi, a łzy same popłynęły po twarzy. Chociaż nie wrzeszczał na nią, te lodowate i prawdziwe słowa kołowały w jej głowie coraz szybciej.

Po zakończeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz