XVI. Opary absurdu

616 33 1
                                    

- Chyba nie zamierzasz tego tak zostawić? – pisnęła Hermiona.

Zostali w jego gabinecie sami, po tym jak Harry i Draco pożegnali się i zapewnili, że będą ich informować o wszystkim, czego jeszcze się dowiedzą.

- A co mam według Ciebie zrobić? – zapytał Severus, jak jej się zdawało lekko znudzonym tonem.

- Wdrożyć jakieś procedury bezpieczeństwa, umocnić zamek, poprosić o ochronę... - wyliczała, przygotowując w głowie cały plan, włącznie z ewakuacją Snape'a z Hogwartu.

- Aurorzy oficjalnie nic o tym nie wiedzą – odbił piłeczkę profesor.

Hermiona wpatrywała się w niego wstrząśnięta.

- Jak możesz zachowywać taki spokój? – zapytała bezradnie.

- Granger, uwierz mi, nie zamierzam się teraz ukrywać, jeśli ktoś będzie chciał mnie zabić, niech się ze mną zmierzy, proszę bardzo – w jego głosie usłyszała już nie tylko irytację, ale też rozbawienie - A teraz wybacz, ale jest już późno, a to był długi dzień.

- Zamierzasz zostać sam w nocy?! – powiedziała z rozpędu, gryząc się w język po fakcie.

- Nie śmiałbym proponować Ci zostania – odpowiedział on śmiertelnie poważnie.

Hermiona oblała się rumieńcem i skierowała do drzwi. Zanim nacisnęła na klamkę, rzuciła szybko:

- Proszę, bądź ostrożny – i zniknęła na korytarzu.

Dzisiaj przypadał jej dyżur patrolowania zamku, więc z westchnieniem udała się na obchód, cały czas rozmyślając o wszystkim, co powiedzieli Harry i Draco.

I Snape.

Szczerze mówiąc, w pewnej chwili zaczęła roztrząsać głównie jego reakcję oraz zagrożenie w jakim się znajdował. Dlaczego to nie zrobiło na nim wrażenia? – myślała gorączkowo. No jasne, tyle lat pełnił rolę podwójnego agenta, że taka perspektywa, nie jest aż tak przerażająca, jak dla zwykłego człowieka. Ale jednak powinien choć trochę się tym przejąć i podjąć jakieś kroki... Ona zaczęłaby od zabezpieczenia zamku, kontroli przesyłek, sprawdzania gości. Zagłębiła się w myślach i o mało nie przeoczyła błąkających się po korytarzu trzecioroczniaków.

Gdy pouczyła nieposłusznych uczniów, udała się na kolejne piętro, po kilku krokach stając jak wryta. Odwróciła się na pięcie i pognała do gabinetu dyrektora

*

Podała hasło i przeszła przez schody, po czym zaczęła dobijać się do gabinetu. Odblokował drzwi, więc wpadła do środka nie zastając go w części biurowej. Pobiegła do jego prywatnych komnat i załomotała mocno w drzwi. Nie słyszała, czy coś powiedział, a mimo to nacisnęła klamkę.

Dopiero wyszedł spod prysznica, długie mokre włosy kapały na podłogę, a czarny ręcznik zasłaniał go jedynie od pasa do kolan.

- Myślałem, że zaczekasz w gabinecie - powiedział, gdy już ochłonął z pierwszego szoku.

Hermiona, która początkowo również się zawstydziła, teraz przypomniała sobie po co przyszła i podeszła bliżej.

- To nie może zaczekać.

Uniósł brwi i spojrzał na nią wyczekująco.

- Nie powiedziałam Ci o czymś - zaczęła wolno, przełykając ślinę i obserwując jak krople wody odznaczają się na jego nagiej skórze.

- Zamieniam się w słuch.

Na dźwięk jego głosu zaczerwieniła się i podniosła wzrok napotykając na jego mocne spojrzenie.

Po zakończeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz