Rozdział 12

6.7K 196 108
                                    

CLARA

Blondynka przeniosła spojrzenie na pana Walkera. Poczułam się strasznie nie na miejscu. Miała na sobie płaszcz, który zakrywał prawdopodobnie ubranie. Czarne szpilki idealnie podkreślały jej długie nogi. Wyglądała obłędnie.

- Powinnaś już pójść. – Odezwał się pan Walker. W pierwszej chwili myślałam, że mówi do mnie, więc zaczęłam zbierać swoje rzeczy, które chwilę wcześniej wyciągnęłam. – Nie ty, Claro.

Wlepiłam w niego zdezorientowane spojrzenie. Nauczyciel chłodno patrzył na blondwłosą. Policzki kobiety zabarwiły się na kolor purpurowy. W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza.

- Może...

- El, mówię poważnie. Idź już. – Walker złapał kobietę za łokieć i pociągnął w stronę drzwi. Powiedziała coś do niego szeptem, ale w odpowiedzi nauczyciel jedynie pokręcił głową.

Bawiłam się nitką, która wystawała z mojej bluzy. Czułam się niepewnie w towarzystwie pana Walkera. Poczucie wstydu nadal paliło mnie od środka. Po chwili mężczyzna wrócił.

- Przepraszam. – Mruknął. Usiadł ode mnie w pewnej odległości. Już wcześniej zauważyłam, że był spięty i nie zbliżał się do mnie. Za każdym razem, gdy przypadkowo nasze kolana się zetknęły, to oddalał się jeszcze bardziej.

- Chciałam pana przeprosić. – Byłam z siebie dumna, że mój głos nie zadrżał. Oprócz poczucia wstydu towarzyszył mi również strach. Strach przed tym co mogło się stać, gdyby nie pan Walker.

Mężczyzna wbił we mnie intensywne spojrzenie, od którego miałam ochotę skurczyć się w sobie.

- Nie masz za co mnie przepraszać. – Odpowiedział twardo. – Zachowałyście się nieodpowiedzialnie.

- Wiem, to...już więcej się nie powtórzy.

- Mam nadzieję. Macie jeszcze czas na takie imprezy. – Westchnął. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy ilu mężczyzn skorzystałoby z okazji, aby was skrzywdzić.

Przełknęłam ślinę na tą myśl. Miał rację. Po moich przeżyciach powinnam wiedzieć, że to jest niebezpieczne. Ale chciałam chociaż raz zachowywać się jak normalna nastolatka i robić wszystko to, co inni.

- Dziękuję. – Szepnęłam. Nie musiałam mówić o co chodzi, ponieważ zdawał sobie z tego sprawę. Pan Walker spojrzał na mnie. Miałam ochotę skulić się od siły jego spojrzenia.

Nie wiem kto pierwszy przerwał ten kontakt wzrokowy, ale dopiero wtedy udało mi się zaczerpnąć powietrza. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech. Mężczyzna ściągnął brwi, wyglądał na zmieszanego.

Wpatrywałam się w jego brodę, chociaż tak bardzo pragnęłam unieść wzrok i zatopić się w czerni jego oczu. Potrzebowałam tego do życia, tak samo jak oddechu. Zapragnęłam unieść dłoń i obrysować opuszkami palców jego usta. Przekonać się czy są tak miłe w dotyku, jak wyglądają.

Uświadomiłam sobie, że pierwszy raz od kilku lat spojrzałam na mężczyznę bez strachu. Callan zniszczył moje poczucie bezpieczeństwa, ale przy panu Walkerze wszystko znikało. Strach, który towarzyszył mi każdego dnia zaczął się zacierać.

Chciałam, żeby mnie dotknął. Chciałam się przekonać czy jego dotyk mnie obrzydzi. Chciałam wierzyć, że nie jestem zepsuta.

- Bądź rozsądniejsza. – Jego głęboki tembr głosu dotarł do każdej komórki w moim ciele, powodując na nim dreszcze.

W końcu się odważyłam i uniosłam wzrok. Coś w jego spojrzeniu się zmieniło. Wyglądał jakby walczył sam ze sobą.

Moralność toczyła bitwę z pragnieniem.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz