Rozdział 14

6.8K 186 93
                                    

CLARA

- Mogę pokazać ci coś niezwykłego? – Wstrzymałam oddech na dźwięk zachrypniętego głosu mężczyzny. Przeniosłam wzrok na jego dłoń, która była skierowana w moją stronę.

To było ryzykowne.

Mogłam chwycić jego dłoń i zapomnieć o wszystkich barierach, które były między nami. Mogłam zaryzykować i zobaczyć, gdzie mnie to zaprowadzi.

Albo odwrócić się i odejść.

Może właśnie to powinnam zrobić. Tak naprawdę był to jedyny odpowiedni wybór.

Tylko, że chciałam zaryzykować. Przestać się przejmować i nadmiernie myśleć. Pragnęłam tej jednej chwili zapomnienia. Dlatego zanim zdążyłam to dobrze przemyśleć moja dłoń wylądowała w jego.

Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w oczach mężczyzny, że on również nie jest przekonany. Byliśmy tylko ludźmi. Mieliśmy prawo popełniać błędy.

Uczepiłam się jego dłoni, jakbym tonęła, a on był jedyną osobą, która może mnie uratować. Przyjemny prąd przeszedł po moim ciele, wysyłając dreszcze do każdej części mojego ciała. Uniosłam lekko kąciki ust, nie mogąc się powstrzymać. Mężczyzna odwzajemnił słaby uśmiech, nie spuszczając wzroku z moich oczu.

- Jesteś pewna?

Ostrożny ton jego głosu dał mi do zrozumienia, że od mojej odpowiedzi wszystko zależy. Czy byłam pewna? Nie. Czy chciałam zaryzykować? Zdecydowanie tak.

- Tak.

Pociągnął mnie w stronę schodów, których wcześniej nie zauważyłam. Blask księżyca oświetlał nam drogę. Nie mogąc się powstrzymać, zerknęłam na jego twarz. Miał zmarszczone brwi, jakby o czymś intensywnie myślał. Zastanawiałam się czy również w głowie ma gonitwę myśli. Przegryzłam wargę, gdy odwrócił twarz w moją stronę. Przyjrzał mi się uważnie, a zmarszczka na jego czole zniknęła. Uśmiechnął się lekko, ściskając moją dłoń.

To niesamowite jak czyjś dotyk może być przyjemny. Trzymając pana Walkera za dłoń czułam wewnętrzny spokój. To tak, jakby ten mężczyzna potrafił odgonić wszystkie moje demony. Wystarczył jeden niewinny dotyk, a ja traciłam głowę.

Nie obchodziło mnie, gdzie mnie zaprowadzi. Ufałam mu i wiedziałam, że przy nim jestem bezpieczna. Udowodnił mi to już nie raz.

Bo Dylan Walker był moim aniołem stróżem.

Ślepo podążałam za mężczyzną, wiedząc, że gdziekolwiek mnie zabierze będę czuła ten znajomy spokój, który mi towarzyszy tylko przy nim.

Chłód owiał moje ramiona, sprawiając, że pojawiła się na nich gęsia skórka. Musiałam zadrżeć, ponieważ pan Walker zatrzymał się i przyjrzał mi się uważnie.

- Zimno ci? – Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ w tym samym momencie ściągnął marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona. Zapach mężczyzny dotarł do moich nozdrzy. Zaciągnęłam się tą wonią, chcąc nią cała przesiąknąć.

- Dziękuję.

Po przejściu kilku metrów, zatrzymaliśmy się, a zimne krople deszczu zderzyły się z moją rozgrzaną skórą. Szum wiatru brzmiał jakby do mnie szeptał. Spojrzałam w górę, uśmiechając się przy tym podekscytowana.

Czułam się wolna. Tak naprawdę wolna.

Z mojego gardła wyrwał się pełen szczęścia śmiech. Wiatr rozwiał moje włosy we wszystkie strony. Ciepła dłoń nie puściła mnie nawet na moment. Sprawiała, że to wszystko stawało się realne. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się tak beztrosko. Wszystkie zmartwienia się ulotniły, pozwalając mi odetchnąć.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz