Rozdział 38

3.1K 132 38
                                    

Dylan

Moja ręka bezwiednie opadła wzdłuż ciała, a telefon, który trzymałem, upadł na podłogę z głośnym trzaskiem. Czułem się, jakby ziemia pode mną się rozstąpiła, pochłaniając każdą cząstkę mnie. Patrzyłem tępo w jakiś punkt na ścianie, a wiadomość od Alison na nowo rozbrzmiewała w mojej głowie. Bolesny ucisk w klatce piersiowej był większy niż kiedykolwiek wcześniej. Strach mnie sparaliżował, nie pozwalając wykonać żadnego ruchu. Clara zniknęła.

Gdzie jesteś, stokrotko?

Wzrok Tristana przewiercał mnie na wylot, a jedyne, o czym myślałem, to moja Clara. Czy bała się? Czy groziło jej niebezpieczeństwo? Wiedziała, że ją znajdę?

Bo to właśnie zamierzałem zrobić. Odnajdę moją dziewczynę i już więcej nie wypuszczę jej z ramion. Zabiję każdego, kto ją skrzywdzi.

Otrząsnąłem się z moich myśli i wróciłem do chaotycznego pakowania. Strach sprawiał, że coraz trudniej było mi oddychać, a wszystko wokół zawirowało.

- Zabukuj mi bilet na najbliższy lot do Fremont. – Warknąłem, biorąc duży haust powietrza. – Teraz, kurwa! – Krzyknąłem, gdy przyjaciel się nie poruszył. Moja postawa musiała go zaalarmować, ponieważ wyciągnął telefon i zaczął coś na nim naciskać.

- Co się dzieje? – Spytał, zaciskając szczękę.

Nie odpowiedziałem. Zamknąłem walizkę, upychając na siłę rzeczy w niej. To, co się nie zmieściło, wyrzuciłem, nie zwracając na nie uwagi. Musiałem ją znaleźć. Musiałem.

- Kurwa, Dylan! – Warknął Tris, przytrzymując mnie. Spojrzałem na niego zamglonym wzrokiem, nie mogąc złapać oddechu. – Oddychaj, do cholery. W takim stanie co najwyżej pojedziesz do szpitala.

Wyrwałem się z jego uścisku.

- Zabukowałeś mi bilet?

- Tak. Za dwie godziny wylatujesz, więc musimy już wychodzić. O tej porze Chicago będzie zakorkowane. – Westchnął. – Co się z tobą dzieje?

- Clara... - Wyszeptałem, a dreszcz wstrząsnął moim ciałem. – Zniknęła.

- Jak zniknęła? – Ściągnął brwi. – O czym ty mówisz?

Wziąłem głęboki oddech, czując ból w całym ciele. Potrafiłem myśleć jedynie o niej. Wiedziałem, że muszę się ogarnąć, bo inaczej nie zdołam jej znaleźć, ale świadomość, że od Fremont dzieliło mnie kilka godzin samolotem, była paraliżująca. Ile mogło się wydarzyć w ciągu tego czasu? Kiedy zniknęła?

- Zadzwoniła do mnie jej matka. Nie wiem, co się stało. Po prostu... muszę tam wrócić. Najszybciej jak to tylko możliwe.

- Uspokój się. – Przyjaciel zatrzymał mnie w miejscu. – W takim stanie nic nie zrobisz. Jedziemy na lotnisko, a w drodze zadzwonię do Ryana. Spotkamy się na miejscu.

- My?

Tristan parsknął suchym śmiechem.

- Jadę z tobą. Ryan dołączy do nas później. – Poklepał mnie po plecach. – A teraz chodź. Nie ma czasu do stracenia. Musimy odnaleźć twoją dziewczynę.

Ulżyło mi, że nie byłem z tym sam. Potrzebowałem kogoś, kto będzie racjonalnie myślał i nie pozwoli, aby emocje wzięły górę.

Czterdzieści minut później udało nam się dojechać na lotnisko. Na nasze szczęście ominęliśmy największe korki, a Tris przez cały czas wisiał na linii z Ryanem. Dopiero przy bramkach odłożył telefon i przeczesał palcami włosy.

- Nie martw się, Dylan. Znajdziemy ją.

Pokiwałem głową, bo moje gardło było zbyt ściśnięte, aby cokolwiek powiedzieć. Cały lot był męką. Stukałem palcami w podłokietnik, a jakaś kobieta rzucała mi zalotne spojrzenia. W końcu nie wytrzymałem i odwróciłem się do niej. Była młoda, mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. W innej rzeczywistości może zaimponowałaby mi jej uroda.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz