Rozdział 33

3.8K 122 13
                                    

Clara

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okna. Przetarłam oczy, aby odgonić resztki snu i uniosłam się na łokciach, spoglądając na pogrążonego we śnie mężczyznę. Uśmiechnęłam się na widok jego spokojnej twarzy. Delikatnie odgarnęłam mu kosmyk włosów z czoła.

Myślami powróciłam do wczorajszej nocy, a gorąc momentalnie oblał moje policzki. To była niezapomniana noc.

Wszystko było idealne.

Jednak szczęście ma swój termin ważności. I miałam się o tym wkrótce przekonać.

- Nie śpisz. – Wychrypiał, mocniej oplatając mnie ramieniem. Wzruszyłam ramionami, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.

- Nie śpię. – Nachyliłam się i musnęłam jego usta. Dylan wymruczał coś niezrozumiale. Odsunęłam się zanim zdążył pogłębić pieszczotę.

- Dlaczego? Jest jeszcze wcześnie. – Uśmiechnął się zadziornie. – Myślałem, że udało mi się wykończyć cię w nocy.

- Gdyby tak było, to dzisiaj nie byłabym w stanie wstać z łóżka. – Rzuciłam luzem. Dylan po usłyszeniu moich słów zawisł nade mną i zacisnął palce na moim udzie.

- Uważaj na to co mówisz, stokrotko. – Mruknął.

- Czyżby? – Oplotłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go bliżej.

- Mhm. – Pocałował wrażliwą skórę na szyi, a mój oddech przyśpieszył.

- Muszę wziąć prysznic przed wyjściem. – Powiedziałam z trudem. Dylan nie cofnął się ani o milimetr.

- Co powiesz na wspólny prysznic?

- Może... - Wychrypiałam, gdy ukąsił mnie w nagie ramię.

- Gdy z tobą skończę, Claro... - mruknął, ściskając moją pierś - ...nie będziesz w stanie chodzić o własnych siłach.

Nie kłamał.

*

- Dokąd jedziemy? – Zapytałam, gdy Dylan ominął zjazd do Fremont. Uniósł kąciki ust, wzruszając ramionami.

- Pamiętasz jak kiedyś mówiłem, że mogę nauczyć cię prowadzić?

Otworzyłam szerzej oczy, wgapiając się w niego w niedowierzeniu.

- Nauczysz mnie?

- Za miastem jest fajne miejsce do nauki. Chciałabyś?

- Tak. – Odpowiedziałam od razu i zbliżyłam się, aby pocałować go w policzek. Mężczyzna roześmiał się. – Dziękuję!

- Twoje szczęście jest warte każdej rzeczy na tym świecie.

Oparłam głowę na jego ramieniu, czując rozpierające szczęście.

Dylan Walker wkradł się niespodziewanie do mojego życia i sprawił, że świat nie był już czarno biały.

Dwie godziny później siedziałam na miejscu kierowcy, spoglądając w przednią szybę.

Szło mi naprawdę źle.

Dylan kolejny raz spokojnie tłumaczyć mi co do czego służy. Problem polegał na tym, że gdy samochód zaczynał jechać ja zapominałam o wszystkim co mówił.

- Jedź. – Rozkazał.

- Ale...

- Spokojnie, stokrotko. Jeździłaś już.

- Ale idzie mi kiepsko. – Wymamrotałam pod nosem i w końcu ruszyłam.

- Świetnie ci idzie. – Pochwalił mnie, ale nie miałam żadnych wątpliwości, że skłamał. Nie zliczę, ile razy samochód mi zgasł. Nigdy tyle nie klęłam. – Skręć w lewo.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz