Rozdział 23

7.5K 200 82
                                    

Clara

Weszłam do domu najciszej, jak potrafiłam. Łzy spływały po mojej twarzy, a serce rozpadało się na małe kawałki. Leżąc w ramionach Dylana nie sądziłam, że ten wieczór tak się zakończy. Byłam taką idiotką. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że mężczyzna pokroju Dylana Walkera, zwróci na mnie uwagę. Powinnam była się domyślić, że nigdy nie byłam dla niego ważna. Ale jaki miał w tym celu? Tak bardzo zależało mu na tym, aby zabawić się moim kosztem? Bolało. Tak strasznie bolało.

Przegryzłam wargę, powstrzymując szloch. Było już sporo po dwudziestej drugiej, a ojciec powinien być w domu. Nie chciałam, aby mnie zauważył. Przełknęłam gulę w gardle i po cichu ruszyłam w stronę swojego pokoju. Byłam już na pierwszym stopniu, gdy usłyszałam skrzypnięcie podłogi. Zamarłam.

- Wiesz, która jest godzina? – Wybełkotał.

Był pijany.

Pijany Benjamin Wilson był tysiąc razy gorszy, niż ten trzeźwy.

Z szybko bijącym sercem odwróciłam się w jego stronę. Ojciec zmierzył mnie oceniającym spojrzeniem, nie ukrywając grymasu niezadowolenia. Aby uspokoić się chociaż trochę, wbiłam paznokcie w wnętrze dłoni. W uszach mi szumiało i czułam, że nie wiele brakuję, abym zeszła na zawał.

- Wyglądasz jak kurwa. – Zadrwił, unosząc butelkę wódki do ust. Śledziłam uważnie każdy jego ruch, wiedząc, że nawet najmniejszy mój błąd może nieść za sobą nieprzyjemne konsekwencje. – Gdzie byłaś?

- U-u koleżanki. – Wydukałam.

Benjamin zrobił chwiejny krok w moją stronę. Dreszcze przeszły po moim ciele. Wygiął usta w szerokim uśmiechu. Wyglądał przerażająco. Momentalnie odrzuciłam wszystkie myśli o Dylanie, ponieważ właśnie w tym momencie naprzeciwko mnie stał mój największy koszmar. Mężczyzna, który niszczył mnie na każdym kroku. Uniósł rękę, a ja odruchowo zamknęłam oczy, oczekując uderzenia, które nie nastąpiło. Zamiast tego na policzku poczułam delikatny dotyk, gdy ścierał z mojej twarzy łzy. Roześmiał się, ponieważ czuł nade mną władzę.

Benjamin Wilson był potworem.

- Myślisz, że w to uwierzę? – Brzmiał na naprawdę rozbawionego. Nieznacznie uchyliłam powieki, spoglądając na niego. – Nie rób ze mnie idioty. Ubrałaś się jak dziwka. Miej choć na tyle odwagi, aby się przyznać z kim się puściłaś. – Pokręciłam głową, czując pieczenie w gardle. – Jesteś nic niewartą kurwą. Taka sama jak matka.

Najbardziej mnie dotknęło to, że miał rację. Oddałam swój pierwszy raz mężczyźnie, który chciał mnie tylko wykorzystać. Jak to o mnie świadczyło?

- Wstydzę się, że mam taką córkę. Żałuję, że nie umarłaś przy porodzie. – Zacisnęłam zęby na wardze. Zabolały mnie te słowa. – Powinnaś być mi wdzięczna za to, co ode mnie dostałaś, a ty tak mi się odwdzięczasz?!

- Przepraszam. – Załkałam.

Ojciec pokręcił rozbawiony głową, zabierając dłoń. Myślałam, że odpuścił, ale w tym samym momencie zamachnął się i otwartą dłonią uderzył mnie w twarz. Zachwiałam się od siły uderzenia i wpadłam na ścianę za mną. Przed oczami pojawiły mi się mroczki i na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością.

- Powinienem był się ciebie pozbyć, gdy była tylko okazja. Jesteś niepotrzebnym balastem. – Zacisnął palce na moim karku, a następnie odepchnął mnie od siebie. Z jękiem opadłam na podłogę, obijając się. Łzy niekontrolowanie spływały po mojej twarzy, co wywołało w nim śmiech. Szydził ze mnie. – Wstawaj. – Warknął. Skuliłam się na podłodze, modląc o to, żeby umrzeć. Bałam się go. Benjamin stracił nad sobą panowanie. Kopnął mnie w brzuch, a ja wciągnęłam z sykiem powietrze do płuc. Na moment zapomniałam, jak się oddycha, ponieważ ból był potworny. – Mała kurwa. – Rzucał w moją stronę obelgi, ale ignorowałam je. Skupiłam się na tym, aby się ochronić. Zasłoniłam głowę rękoma, a nogi przyciągnęłam do klatki piersiowej. Moja pozycja musiała bardzo go bawić, ponieważ nie szczędził sobie komentarzy na ten temat. Czułam, że mam dość. Chciałam, aby to wszystko się skończyło.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz