Rozdział 30

7.6K 211 148
                                    

Dylan

Powoli nacisnąłem klamkę, a ekscytacja stawała się nie do zniesienia. Zanim zrobiłem ostateczny krok, rozejrzałem się. To co planowałem było ryzykowne i nigdy nie powinienem nawet o tym myśleć. Ale potrzeba bliskości z moja Clarą okazała się silniejsza niż zdrowy rozsądek. To działo się zawsze, gdy była w zasięgu mojego wzroku. W przeszłości mogłem się szczycić swoim opanowaniem oraz cierpliwością, ale odkąd pojawiła się w moim życia nie poznawałem samego siebie. Stała się pierwszą i ostatnią osobą o której myślałem każdego dnia.

Moje zainteresowanie tą dziewczyną rosło codziennie od dnia kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Naiwne przekonanie, że między nami nic się nie wydarzy było błędne. Mogłem się tego domyślić.

Clara Wilson uzależniła mnie od siebie. I, kurewsko mi się to podobało.

Dlatego robiłem teraz coś za co trafię do piekła.

Chociaż mam już zarezerwowane tam miejsce od dnia, gdy uległem. Dziewczyna o dużych brązowych oczach stała się moim grzechem.

Grzechem, którego nie żałowałem i pragnąłem.

I choćbym miał stanąć twarzą w twarz z samym diabłem, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Mój oddech stał się cięższy, gdy rozchyliłem drzwi, a do kantorka wpadło trochę światła przez szparę. Powoli uniosłem wzrok, lustrując wzrokiem dziewczynę. Dokładnie przyjrzałem się jej szczupłym nogą, zatrzymując się na chwilę na szerokich biodrach, które ubóstwiałem.

Stała oparta o regał i uśmiechała się niewinnie. Wzrok miała utkwiony w moich oczach, a mi zaparło dech w piersi.

Koszula opinała jej piersi, a spódniczka pobudzała moje zmysły. Wyglądała cholernie seksownie. Miałem zamiar wykorzystać ten czas, aby doprowadzić ją do szaleństwa.

Ale jak się później okazało, to ona tego dokonała.

Zrobiłem pewny krok do przodu, zauważając, jak jej klatka piersiowa szybko się unosi. Clara nie przerwała naszego kontaktu wzrokowego, ani na moment. Ekscytacja tym, że ktoś może w każdej chwili się tutaj zjawić sprawiła, że przypieczętowałem nasz los i zatrzasnąłem drzwi.

Wokół nas zapanował mrok. Nadal żadne z nas się nie odezwało, a słychać było jedynie nasze oddechy. Dopiero po chwili mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności.

- Chciał mnie pan widzieć, panie Walker? – Szepnęła drżąco. Przymknąłem na moment powieki i wziąłem głęboki wdech.

To była moja Clara.

- Musimy poważnie porozmawiać, panno Wilson. – Mój głos był twardy. Klatka piersiowa Clary zaczęła unosić się w szybszym tempie.

- Zrobiłam coś nie tak, proszę pana? – Przełknęła ślinę. Nieznacznie uniosłem kąciki ust, napawając się jej reakcją.

Lubiłem, gdy reagowała w taki sposób na wszystkie nowe rzeczy, które jej pokazywałem.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że stracę głowę dla swojej uczennicy, wyśmiałby go i wysłał do dobrego psychiatry.

Tylko, że Clara nie była zwykłą uczennicą. Ona była wszystkim. Potrzebowałem jej tak samo, jak tlenu. Lub nawet mocniej.

- Owszem. – Podwinąłem rękawy koszuli do łokci, a w pomieszczeniu stało się gorąco. – Twój strój jest niestosowny, panno Wilson.

- Ach, tak?

- Podejdź. – Rozkazałem. Clara nawet nie drgnęła. Uniosłem brew i uśmiechnąłem się na myśl, że moja dziewczynka się stawia. – Nie każ mi powtarzać.

Beauty and the Beast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz