Na kampusie U.A. każda klasa zajmowała osobny budynek. Z uwagi na to, że wszystko było rozplanowane zgodnie ze ścisłym harmonogramem, pierwszym budynkiem był akademik klasy 3 "A", później 3 "B". Na końcu znajdował się akademik klasy 1 "K".
Mari powolnym krokiem sunęła po brukowych kostkach, lekceważąc padający deszcz. Pogoda dzisiejszego dnia była nieznośna. Idealnie obrazowała jej samopoczucie. Choć wiedziała, że dobrze zrobiła, musiała liczyć się z konsekwencjami. Obawiała się co Eraserhead mógł wymyślić, lecz odetchnęła z ulgą, wiedząc, że jej nie uziemi w akademiku. Gdyby miała areszt, z pewnością by go złamała. Ale czy wtedy nie postąpiłaby jak złoczyńca?
Gdy widziała nękającego siostrę Kanzakiego, zauważyła w jego oczach strach. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Przez moment, dosłownie chwile... poczuła satysfakcję. Ponieważ ten rozpieszczony bachor czuł strach. Bał się. Jak małe dziecko.
Przygryzła wargę. Przecież będąc bohaterkom powinna była ratować ludzi, a nie znęcać się nad nimi. Pastwiła się tak samo, jak Kanzaki nad Ayame. Były bliźniaczkami, jednak miały zupełnie inne charaktery. Ayame była spokojna, na swój sposób opanowana i nieśmiała, Mari — uparta, buntownicza i odważna. Mówiła zawsze to co myśli, zanim pomyślała, czy kogoś to nie zaboli. Kiedy zostały adoptowane i zamieniły ciasny pokój w sierocińcu na przytulniejszy dom, choć to i tak było za dużo powiedziane, patrząc na minimalistyczne wyposażenie mieszkania, myślały, że zaczną nowe życie. Mari obiecała nie pakować się w tarapaty i uspokoić swój wybuchowy temperament. Cóż, czasami to było silniejsze od niej.
Podniosła głowę do góry i spojrzała na zachmurzone niebo. Szarobure chmury przysłaniały nieboskłon, a coraz to większe krople deszczu spływały na bladą twarz. Po chwili poczuła na ciele gęsią skórkę i założyła ręce na krzyż. Westchnęła.
— Nie idziesz do akademika? — usłyszała ponury głos i spojrzała w jego kierunku. Po chwili dotarło do niej, że przed nią stoi Todoroki. — Przeziębisz się.
— To mnie ogrzejesz swym ogniem — odpowiedziała bez namysłu.
Shouto przez moment patrzył w jej stronę. Na jego twarzy zobaczyła delikatną konsternacje, by po chwili uniósł prawą brew do góry.
— O co ci chodzi? — mruknął zdziwiony.
— Przecież posiadasz też dar ognia? — wzruszyła ramionami. — Z tego co wiem, ogień od zawsze dawał ludziom ciepło.
Shouto podniósł lewą rękę do góry i przez moment patrzył na dłoń. Na jego twarzy zdawałoby się dostrzec pewnego rodzaju zniesmaczenie. Po chwili opuścił ją i podniósł wzrok na koleżankę.
— Nie chcę go użyć, więc będziesz musiała radzić sobie sama.
Mari obserwowała jak odchodzi i kieruje się w stronę akademika. Czuła na sobie frustracje i powoli ogarniała ją złość. Przypomniała sobie słowa Bakugou.
"Todoroki nawet nie użył pięćdziesięciu procent swojej mocy."
— Dlaczego nie użyłeś pełni swoich mocy?! — krzyknęła za oddalającym się chłopakiem.
— A po co miałem ich używać? — mruknął w odpowiedzi, nie odwracając się w jej kierunku.
— Zlekceważyłeś mnie! — bąknęła obrażona. — To było nie fair!
— Nie potrzebowałem używać tej mocy.
Tanaka nie potrafiła zrozumieć, dlaczego syn Endeavora nie chce korzystać z ognia? W końcu to bardzo przydatny dar. W dodatku z połączeniem lodu, byłby potężnym przeciwnikiem.
CZYTASZ
ɪɴᴅɪꜱᴘᴜᴛᴀʙʟᴇ ᴅɪꜰꜰᴇʀᴇɴᴄᴇ || ʙᴀᴋᴜɢᴏᴜ x ᴏᴄ, ᴛᴏᴅᴏʀᴏᴋɪ x ᴏᴄ
FanfictionPozwól mi choć raz, na moment, uratować cię przed stroną zła... Dobro i zło. Bohaterowie i złoczyńcy. W samym centrum kraju Kwitnącej Wiśni znajduje się Akademia U.A. Kształci ona obdarzonych indywidualnościami nastolatków do walki z czyhającym ze w...