* Erwin Knuckles *
- Dobra, gotowi jesteście panowie? - zapytałem resztę grupy, w międzyczasie gdy niejaki Gregory rozmawiał sobie z supervisorem
- Oczywiście, a kto prowadzi?? JA! - odpowiedział Vasquez, wychylając się za budynek, a bardziej baraż z car dealera, w którym się znajdowaliśmy z 5 zakładnikami
- A to inny deklu jak nie ty - odrzekłem zdeterminowany tą odpowiedzią
- Ej, nie wyzywaj - odparł nagle Speedo, pilnujących ofiary napadu
- Oo, zapomniałem że to twój kochaś - oznajmiłem ironicznie, gdy nagle do mnie ponownie podszedł Montanha, widocznie zmęczony tym chodzeniem w tą i z powrotem
- Zgoda, możemy ruszać, za 20 sekund - poinformował z lekkim uśmiechem na twarzy
- I co cieszysz mordę? - zapytałem - Nie jestem dzisiaj w humorze, nie dostaniesz mojej dupy sorry
- Co?! - krzyknął z zdziwienia Dia - Erwin jak mogłeś nas zdradzić!?
- Jesteś pojebany - westchnął Grzesiu - Bardzo pojebany..
- Mam pytanie tak na szybko - rzekłem w jego stronę, zatrzymując go swoją dłonią
- Mhm - założył ręce na biodrach
- Czy gdybym był w tarapatach, pomógł byś mi, tak jak ja tobie nieraz? - podpytałem z czystego zaciekawienia
- Jestem policjantem, nie ważne czy jesteś przestępcą czy nie, jesteś obywatelem więc napewno będę starał się ci pomóc - wypowiedział, po czymś wrócił do swoich - 406 do supervisora, będą odjeżdżać - powiedział do krótkofalówki
- Dobra, wsiadajcie chłopaki - rozkazałem, sam wsiadając na miejsce pasażera do jednego z nich - Rozjebiesz ich Vas
- Też mam taką nadzieję - odparł za nami Albert, wychylając się pomiędzy nas
- Dekoncentrujesz mnie Speedo - odrzekł Sindacco - Swoją obecnością - delikatnie się uśmiechnął
- Ja pierdole.. - westchnął
- Może jeszcze romantyczną muzyczkę włączę dla państwa - przytaknąłem ironicznie, spoglądając w boczne lusterko - Są gotowi, ruszajmy - poinformowałem, na co natychmiast usłyszałem ryk silnika naszego kradzionego pojazdu
Wyjechaliśmy tak szybko że tylko przez niecała sekundę widziałem powiew włosów od wiatru kilku z policjantek, które akurat nie związały włosów. Za nami rozległy się syreny policyjne, a gdy popatrzyłem się w lusterko za nami jechało aż 5 radiowozów plus helka.
- Kurwa mać.. - westchnąłem, kładąc dłoń na twarzy - Jestem dzisiaj mega wkurwiony na dodatek ten pościg..
- Ja też jestem..
W tym momencie ktoś rozwalił nam szybę na miejscu kierowcy. Na początku pomyślałem że to policja nałożyła kod czarny ale z drugiej strony nie mieli powody, aby go nałożyć bo nic takiego nie zrobiliśmy a dopiero co pościg się zaczął.
Wtedy zauważyłem coś wbitego w ramię Vasqueza.- Stary, głowa mnie boli - odrzekł nagle, skręcając w boczną uliczkę - Muszę się poło.. - w tym momencie chłopak zemdlał a pojazd wjechał w budynek, przy okazji strasznie się dymiąc
Później okazało się że ja też jak i Speedo mamy tą samą rzutkę wbitą, a gdy powoli miałem mroczki przed oczami, starałem się zachować przytomność bynajmniej na tą chwilę, aby móc uciec policji.
Mając już wychodzić z samochodu, na zewnątrz rozległo się jakieś strzelanie, a później cała policja która nas goniła, leżała na ziemi leżała, a obok mnie stanął jakiś wysoki mężczyzna, który wbił mi strzykawkę w ramię. Chwilę później straciłem przytomność.* Gregory Montanha *
Próbowałem wstać, jednak coś uniemożliwiało mi to, a były to moje nogi, których nie czułem. Zaczynając wymyślać sobie jakieś złe scenariusze, uznałem że pora zawołać EMS, bo moi współpracownicy prócz mnie byli nieprzytomni.
- 406 na częstotliwości EMS, proszę o przyjazd na ****** mieliśmy wypadek, nikt nie jest przytomny prócz mnie, proszę o odpowiedź - wypowiedziałem ledwo co, bo byłem cały obolały
Próbując dalej swoich sił we wstaniu, zauważyłem kilka kroków dalej jakiegoś chlopa ubranego na czarno, trzymającego na rękach Erwina Knucklesa. Tylko patrzył się na mnie i nic. Chwilę potem wsiadł do czarnego małego opancerzonego busa, pomachał mi na pożegnanie i razem z innymi odjechali z piskiem opon.
- Kurwa.. - westchnąłem patrząc się w błękitne, bezchmurne niebo, oczekując karetki pogotowia
* Time skip - pół godziny później *
- Jak to nie będę chodził! - krzyknąłem z przerażenia faktem, który przed chwilą był mi przekazany
- Będziesz chodził debilu tylko przez pewien czas nie - poprawił mnie lekarz - Dostałeś w nogi jakiś pocisk z substancją paraliżująca.. - mówił patrząc się w kartę pacjenta
- Boże.. a co z moim ślubem? - oznajmiłem - Jak ja tam pójdę, na wózku kurwa!?
- Jakim ślubem Grzesiek - odrzekł Alex, który od pewnego momentu stoi przy kozetce na której leżę
- No ślub mam brać niedługo - przytaknąłem - Mówiłem szefowi, nawet sam szef powiedział że zagra na organach
- No tak, ale ja myślałem że to za rok - odpowiedział - Nawet się nie nauczyłem melodii
- Jakiej melodii, skoro tam są nuty! - wrzasnąłem zdeterminowany
- Możemy już skończyć na ten temat gadać, ważne jest twoje zdrowie - odparł
- No i Erwin, który został porwany - dodałem - Sam widziałem jak ktoś go bierze i wsadza do busa
- Dostałeś paranoi, po prostu uciekli i tyle - rzekł Alex - Proste i logiczne że im się udało. W końcu to Erwin Knuckles! ERWIN KNUCKLES! - podniósł głos
- Nie znasz go tak dobrze jak ja - oznajmiłem - Nie znasz..
* Erwin Knuckles *
Wybudziły mnie jakieś jęki. Mogłem stwierdzić że nie były to jakieś jęki rozkoszy a bardziej wybudzania się lub bólu. Umiałem je odróżnić, chociaż nikt nie widział skąd, a na to pytanie wolałem nie odpowiadać.
Przez rozmazane pole widzenia, mogłem dostrzec że leżę na jakimś fotelu, przyczepiony do różnych urządzeń, które można by było podzielić na pikajace i nie pijakące. Obok mnie w tej samej sytuacji siedzieli poszczególne osoby z mojej grupy Zakszot, nawet San, chociaż jego na pościgu wcale nie było. Również dostrzegłem uzbrojone osoby, tak jakby pilnujące nas, bądź czekające na kogoś.Próbując się ruszyć w jakikolwiek sposób, dostałem tylko ostrzeżenie że jak wykonam jakiś ruch, zestrzelą mi łeb. Postanowiłem więc zostać na miejscu, aby w razie czego zrobić szopkę dopiero jak planowana osoba, być może ich szef wróci do pomieszczenia.
- Ała, moja głowa.. - usłyszałem tylko stękanie David'a kozetke dalej - Czemu ja nic nie widze?! Halo?!
- Nie drzyj ryja, proszę zabierzcie mnie od niego - poprosiłem wręcz blagajaco
- Gdzie jesteśmy? - zapytał nagle Laborant
- Wszystkiego się dowiecie zaraz.. - oznajmiła osoba, która w tej chwili weszła do środka - Na razie powiem że wasze życie zależy od złotej róży..
------------------------------------------------------
Hejo, pierwszy rozdział nowej książki
Może jakiś mało zadowalający ale jest
Przepraszam za tę teksty..
Błędy - przepraszam
Bay bay :*
CZYTASZ
"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//
FanfictionOpowieść nie jest przeznaczona na czytanie na Twitchu! Chociaż mało osób to intereset Opowieść jest bardzo wzruszająca a zarazem wulgarna bo występują sceny 18+ i przekleństwa.. --------------------------------------------------- Piękny wieczór nast...