31 - Dzień 8

160 14 3
                                    

* Gregory Montanha *

- Co to może oznaczać? - zapytałem Nelsona, akurat odrazu po wejściu na komendę

Ciemno skóry wziął karteczkę do rąk, oczywiście tak samo w rękawiczkach i zaczął dokładnie analizować każdy szczegół tych ułożonych słów w podpunkty.

- Kolejność? - odpowiedział z niepewnością - Chwila, widzisz ten znaczek?

Faktycznie. Na karteczkę w prawym górnym rogu, widniało blade logo kartek produkowanych w sądzie. Występowały one tylko i wyłącznie tam, więc skąd nagle ta kartka znalazła się pod kozetka szpitalną. Może przestępca zgubił ja podczas ataku na szpital, lub.. ktoś z nich jest porywaczem Erwina..

- Musimy szybko tam jechać! - oznajmiłem

- Wykluczone, ty idziesz do domu odpoczywać a ja wezmę Hanka i Czarka ze sobą - odrzekł stanowczo - Musisz odpocząć, poza tym ten kto przetrzymuje Knucklesa chce cie zabić, więc lepiej bądź w bezpiecznym miejscu

- Mam tam leżeć bezczynnie?! - zapytałem poddenerwowany - Moim obowiązkiem jest znalezienie go całego i odebranie z rąk tych paskudnych ludzi! Obiecałem mu to przy car dealerze, kiedy był ich ostatni napad..

- Ehh - westchnął - No dobrze, ale masz się nie przemęczać i oddaj broń - powiedział, podając rękę w moją stronę

- Masz.. - przytaknąłem naburmuszony - Zadzwonię do Hanka i dam mu znać gdzie będziemy, a ty odpalaj radiowóz - rozkazałem, wyjmując swoją komórkę

* Pov Erwin Knuckles *

Ledwo dochodziłem do siebie po tym wszystkim. Leżałem marne i bezsilnie na lodowatej, kamiennej podłodze w tym samym pomieszczeniu co wcześniej, lecz tym razem sam. Z nosa dalej wylewała się krew, a mała kałuża znajdowała się już koło mnie. Spojrzałem się na nadgarstek, który był cały siny.
Postanawiłem wstać. Jednak moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłem z głośnym hukiem. Poczołgałem się do metalowych drzwi i podparłem się o ścianę obok, aby móc je otworzyć. Było ciężko ale się udało. Wyszedłem na oświetlony jak w jakimś laboratorium korytarz. Lampy migotały, a ja, dalej podpierając się wlokłem się w stronę sali. Chciałem położyć się i przeboleć ten cholerny ból i uczucie mdłości. Czułem się jakbym szedł wieczność, a moje pole widzenia było ograniczone, rozmazane. Nawet nie wiem do którego pokoju wszedłem, ale od razu upadłem ponownie na podłogę.

- Erwin? - usłyszałem męski głos - Erwin! - rozpoznałem go, był to Vasquez - Pomocy!!

Jednak chwilę później z bólu, straciłem przytomność.

* Time skip - sąd *
Pov Gregory Montanha:

Podjechaliśmy na miejsce w przeciągu godziny, gdyż musieliśmy czekać na Hanka i Czarka, którzy byli na Paleto, rozglądać się po okolicy i zarządzać jednostkami, które zostały tam przydzielone.
Bez czekania, weszliśmy do środka. Żadnej żywej duchy, nikogo nie było. Zazwyczaj aż roi się tutaj od urzędników a teraz, nawet recepcji nie ma.

- Dziwne.. - stwierdziłem - Zawsze byli, a akurat w tym dniu nikogo nie ma..

Nagle dostrzegliśmy że ze schodów prowadzących do biur, schodzi sam Conrad Gross w swoim stylowym garniturze, poprawiając kołnierzyk i z kubkiem w ręku. Lekko się uśmiechął i podszedł do nas, witając serdecznie uściskiem dłoni.

- Witam policjantów, co was tutaj sprowadza? - zapytał, biorąc łyka kawy

- Dzień dobry panie Gross, przychodzimy z pewną karteczką, którą można dostać tylko u nas - powiedziałem pokazując papier

- Niestety, muszę państwa zmartwić ale u nas nie produkujemy już takich kartek, ponieważ zostały one wycofane z produkcji przez nasz urząd - poinformował

- Ciekawe.. bo na tej kartce są osoby, które aktualnie zostały porwane i chciałem się zapytać oczywiście za nas 4 czy może była tutaj dziwnie podejrzana osoba, zamaskowana, zakapturzona? - zapytałem

- Nie, w przeciągu ostatnich kilku dni nie mieliśmy takiej osoby w budynku, poza tym, staramy się aby ochrona informowała osoby podejrzane o nie zakrywaniu twarzy, umówmy się, to nie jest byle jakie miejsce - odrzekł zafascynowany

- Mhm, dobrze, w takim razie pozwoli pan Gross, że zapytam innych pracujących tutaj, może oni coś wiedzą  - przytaknąłem

- Nie wiem czy dadzą państwo policjanci radę, gdyż dzisiaj z rana dostałem różne wiadomości od pracowników, że się pochorowali.. najwidoczniej jakaś grypa się rozprzestrzenia - oznajmił

- Aha to w takim razie poproszę numery telefonów to spisze i przez telefon pogadamy - zaproponowałem

- To nie będzie konieczne, poinformowuje jak wrócą że mają stawić się na komendzie, macie moje słowo - powiedział zadowolony - Jeśli to wszystko, to bardzo przepraszam ale mam obowiązki w pracy, dużo spraw do roboty..

- Jasne, do widzenia panie Gross - pożegnał się Nelson za naszą 4 - Miłego dnia..

- Nawzajem - odpowiedział

* Pov Conrad Gross *

Improwizowałem.. za bardzo naraziłem się gubiąc karteczkę z listą. Na całe szczęście ci policjanci byli tak głupi że się nie szczaili. Jeszcze nie wiedzą że właśnie rozmawiali z osobą, która uratuje te miasto, od niepotrzebnych osób..

Hejo, kolejny rozdział
Błędy - przepraszam

Papatki :)

"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz