21 - DZIEŃ 5

253 17 0
                                    

* Gregory Montanha *

Poczułem że zostaje wypychany i rzucony gdzieś na trawę. Po tym jak usłyszałem że pojazd odjeżdża z piskiem opon, odważyłem się zdjąć opaskę z moich oczu. Po tym, zacząłem rozglądać się i odpowiadać sobie na pytanie, gdzie ja do cholery jestem. Wtedy stwierdziłem że znajduje się w środku jakiegoś lasu a koło mnie leży przestraszona Rozalia.

- Już spokojnie, nic się nie dzieje - uspokajałem ją, zdejmując opaskę z jej oczu - Musimy znaleźć ulice tylko.. w która stronę iść..

- Nie wiem, boże.. - dziewczyna natychmiast popadła w szok - G-grzesiu, masz jakiś kołek wbity w ramię - oznajmiła, pokazując palcem

- Faktycznie.. - stwierdziłem, patrząc się na ranę - Ale to teraz nie jest ważne.. musimy już iść, chodź, pomogę ci - powiedziałem, po czym podałem jej rękę, aby wstała

Gdy tylko złapała moja dłoń, i zaczęła się podciągać do góry, poczułem strasznie silny ból. Jednak wytrzymałem, a po chwili oboje zaczęliśmy szukać wyjścia z lasu.

* Cezary Wieczorek *

Wyjechałem na główną, prowadząca na Paleto. Akurat jakieś 10 minut temu, musiałem opuścić wspólny patrol , Nelsonem i Hank'iem, więc jechałem tam na partol, ponieważ dzieją się na okolicach ciekawsze rzeczy niż w samym mieście, poza tym i tak dużo jednostek już patrolowało w obrzeżach Los Santos, więc nie chciałem się wciskać.

Jechałem sam, gdyż Alex dostał wezwanie na napad na bank, a że było limit osób, jako ostatni musiałem sobie odpuścić.
Nagle dostrzegłem jakąś uzbrojonego busa, wyjeżdżającego z pobliskiego parku, a bardziej lasu. Ujrzałem również że mieli przy sobie bronie długie, więc od razu włączyłem syreny policyjne i poinformowałem na radiu, że prowadzę 80 za pojazdem. Będąc już blisko, została mi postrzelona opona, dzięki czemu mój radiowóz zrobił dwa kółka, po czym walnął w drzewo, od strony drzwi kierowcy. Nie mogło się obejść braku ucierpień. Miałem rozcięty łuk brwiowy oraz lekki ból w okolicach żeber.

Po wyjściu z dymiącego się pojazdu, otrzepałem się i zacząłem rozglądać się po okolicy. Mając już zamiar zadzwonić do kogoś, kto mógłby mi pomóc, usłyszałem jakiś przeraźliwy krzyk od strony drzew. Pomyślałem chwilę i stwierdziłem że pójdę tam, aby zobaczyć czy przypadkiem nikomu nic się nie stało.
Stanąłem pomiędzy nic nie różniącymi się drzewami od innych i zauważyłem dwie osoby w dosyć dalekiej odległości ode mnie. Powoli zaczynałem iść w ich stronę, jednak coś mnie powstrzymało. Był to głos Pisiceli

- Co się stało? Dostałem powiadomienie o zepsutym radiowozie - poinformował - Czarek? Czarek!

- Tam ktoś jest - oznajmiłem - Patrz!

- Co ty pierdolisz? - zapytał, podchodząc do mnie, uważnie się przypatrując - Nikogo nie widzę, tylko drzewa

- To i ja widzę.. - odparłem - Ale tam dalej, czarno ubrani ludzie

- Dobra, możemy podejść, ale jak będą to jakieś kamienie, to ci przywalę - przytaknął, wyjmując broń - Ostrożnie..

- Jestem ostrożny - zaznaczyłem, idąc przed siebie

Wtedy bardziej mogłem dostrzec sylwetkę obydwóch osób. Stał tam mężczyzna z kobietą. Jedna postać poznałem od razu po długich fioletowych włosach. Była tam Rosalia Foster.

- Ty patrz, Grzegorz! - odezwał się Janek, pokazując palcem - Poznaje go po charakterystycznej fryzurze.. Montanha! - krzyknął, w stronę pary

"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz