* Pov Gregory *
Za wszelką cenę próbowałem uwolnić się z tego świata i powrócić do poszukiwań Erwina. Nawet proszenie o pomoc Kui'a się nie udała, więc i tak musiałem tutaj stać w miejscu i wyczekiwać tygodnie. Siedząc sobie na ławce przy cmentarzu, raptownie podszedł do mnie Alex i usiadł obok mnie.
- Dacie radę.. - odparł
- Wątpię.. - odpowiedziałem przygnębiająco - Bez szefa też sobie nie poradzimy..
- Pora..
W tym momencie Alex raptownie się rozpłynął w powietrzu. Nie było po nim żadnego śladu, a wokół mnie zaczęło robić się czarno, jak i przed moimi oczami.
- Szefie? Szefie, nie! - krzyknąłem, gdy nagle obudziłem się na szpitalnym łóżku i strasznym bólem podbrzusza
Położyłem się z powrotem, do pozycji leżącej i zacząłem rozglądać się wokół. Koło mojej kozetki nie było już Rozalii, a w pomieszczeniu było strasznie duszno.
Raptownie usłyszałem jak przez mgle głos lekarza, który się mną zajmował.- Panie Montanha, wszystko w porządku? - zapytał, a ja mogłem jedynie zobaczyć jego postać jako rozmytą
- Chyba, chyba tak - przytaknąłem - Co się tutaj stało?
- Wybudził się pan z bardzo wysokim tętnem, musimy wykonać badania krwi - oznajmił, podsuwając tace z narzędziami
- Czy coś już wiadomo na temat porwania Erwina? - zapytałem, w międzyczasie gdy odsłaniali mi zgięcie w łokciu
- Wczoraj była tutaj istna rzeź, dziwię się że w ogóle wyszedłeś z życiem, masę ciał leżało, tylko ty żywy byłeś - oznajmił, sterylizując sprzęt
- Czemu zawsze najlepsza akcja musi mnie ominąć, to jest jakiś pech - rzekłem naburmuszony
- Miałeś istne szczęście.. Jak badania wyjdą prawidłowo, wypuścimy cię ze szpitala, a teraz zrobię małe uszczypnięcie...
* Pov Erwin *
Wybudziłem się na podobnej kozetce co na pierwszym spotkaniu z porywaczami. Nawet takie same ułożenie mebli, jak wcześniej. Na środku stała ta sama złota Róża co wcześniej, jednak widać było że więdniała. Cztery płatki już spadły i traciły swój unikatowy kolor.
Wtedy ktoś wszedł do środka. Było ciemno, więc nie potrafiłem powiedzieć kto to był, a jedyne co widziałem to tylko błyszczącego się kwiata.
Poczułem że osoba wymierzyła we mnie pięścią, a potem poczułem krew na ustach i ból nosa. Okazało się że byłem przywiązany do kozetki. Szarpałem się ale po raz kolejny dostałem z pięści. Tym razem obiło się to na mój wzrok. Coraz mniej widziałem złota róże a bardziej plamki w tym kolorze.
Niespodziewanie usłyszałem krzyki.
Były to krzyki moich znajomych, a bardziej jednego z nich.. Davida. Nie był to jednak hałas przestraszenia, a bardziej bólu. Jakby ktoś katował go niemiłosiernie za metalowymi drzwiami.- Co mu robisz? - zapytałem z zaciśniętymi zębami
- Erwin ty się jeszcze nie połapałeś.. - odparł Gross - Będę zabijał wszystkich twoich bliskich, na samym końcu sam zechcesz strzelić sobie w łeb - oznajmił - Zakszot się skończy, a Los Santos będzie miał spokój hahaha
- Ja wiem że byłeś popierdolony ale że aż do takiego stopnia, żeby z chęci zabijać mi ważne osoby.. - powiedziałem - Zabiłeś go?
- Kogo Erwin? - zapytał zaciekawiony
- Greogry'ego.. - odpowiedziałem, prawie wylewając kilka łez z oczu
- Nie miałem jak - odparł - Ale za to pod nóż trafiła Rozalia i jacyś niepotrzebni medycy
- Kurwa!!! - ponownie usłyszałem krzyki Davida
- Wypuść go, nic ci nie zrobił - poprosiłem - Nie chce żeby cierpiał przeze mnie
- Wszyscy twoi znajomi będą cierpieć czy ci się to podoba czy nie - rzekł - A ja będę cię wykorzystywać żeby ci kompletnie psychika spadła, do takiego stopnia że popełnisz samobójstwo
- Jesteś pierdolonym szaleńcem! - krzyknąłem - Ufałem ci.. może w ogóle byłoby lepiej gdyby nie relacja z tobą..
- Oczywiście Erwin - przytaknął - Przez te twoje głupkowate myślenie i rządy władzy, wpadłeś w kłopoty a przy okazji narażasz kumpli i przez ciebie jeden z twoich zginął.. było trzeba się chwalić, było trzeba tworzyć Zakszot..?
Nagle metalowe drzwi się otworzyły. To co zobaczyłem, spowodowało u mnie natychmiastowe wylanie łez. Odcięta głowa Davida była w rękach jednego z ochroniarzy, stojącego w świetle korytarza. Psychopatyczny Gross zaczął cieszyć ryja, natomiast ja dalej nie mogłem uwierzyć. Powiedziałem mu że będzie dobrze, że wyjdziemy z tego, a teraz.. przed moimi oczami widniała jego głowa. Krople łez spływały mi po policzkach, jeszcze bardziej rozmywając pole mojego widzenia. Dostrzegłem tylko że Conrad podszedł do swojego i coś powiedział. Ten przytaknął kiwnięciem głowy i odszedł, zamykając za sobą drzwi, przez co znowu zrobiło się ciemno. Potem tylko dotyk jego ręki na mojej brodzie i pochylenie mojej głowy do tyłu.
* Pov Greogry *
Wyniki przyszły bardzo podejrzanie szybko. Zazwyczaj trwa to z dobre 3-4 dni a ja dostałem po jakich 30 minutach od ostatniego pobierania krwi. Okazało się że wszystko było w porządku i że jestem wystarczająco zdrowy na wyjście ze szpitala. Minusem było to, że musiałem wziąć sobie jakiś tygodniowy przymusowy urlop na odpoczynek.
Składając pościel, która i tak pójdzie zapewne do prania, zauważyłem że na podłodze pod moją kozetka coś leży. Wziąłem lateksowe rękawiczki od stoiska, które akurat stało koło mnie i wziąłem liścić do rąk.-------------------------------
1. David Glikenly
2. Nicollo Carbonara
3. Dia Garcon
4. Laborant
5. Albert Speedo
6. Vasquez Sindacco
7. Erwin Knuckles :)
-------------------------------- Co to może oznaczać? - pomyślałem
A wy jak uważacie co to może oznaczać??
Witam w kolejnym rozdziale
Rozdział dzisiaj przemocarnyBłędy - przepraszam
Papatki :)
CZYTASZ
"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//
FanfictionOpowieść nie jest przeznaczona na czytanie na Twitchu! Chociaż mało osób to intereset Opowieść jest bardzo wzruszająca a zarazem wulgarna bo występują sceny 18+ i przekleństwa.. --------------------------------------------------- Piękny wieczór nast...