5 - DZIEŃ 1

378 23 1
                                    

* Wieczór, około 20.30 *
* Hank Over *

Wyczerpany usiadłem na kanapie w biurze szefa, a zaraz koło mnie dosiadł się Nelson, również wykończony. Dzisiejszy dzień był strasznie męczący.. Pierw te skargi poranne, które obaj musieliśmy załatwić, później śledztwo i ta kobieta.

- Męczący dzień - stwierdził Tommy, szukając coś w kieszeniach spodni - Kurwa, zapomniałem telefonu z radiowozu, zaraz wrócę - poinformował i wstał, wychodząc z gabinetu

* Tommy Nelson *

- Kurwa, głowa w chmurach.. - powiedziałem sam do siebie schodząc po schodach na sam dół do parkingu

W tym momencie siadły korki. Praktycznie nic nie widziałem, a na komendzie byłem tylko ja i Hank. Nagle usłyszałem huk. Przestraszony, odwróciłem się w stronę hałasu. Na podłodze leżały sprzęty policyjne, które spadły z biurka.

- Kurwa jak?! - pomyślałem, gdy po chwili poczułem dotyk na moim ramieniu

Wziąłem pałke policyjna i zacząłem wymachiwać ją, mając nadzieję że trafię osoba, która mnie straszy. Wtedy usłyszałem tylko krzyk Cezarego Wieczorka.

- Ty debilu, zabić mnie chciałeś! - krzyknął

- To mnie kurwa nie strasz! - odkrzyknąłem

- Co tu się dzieje? - zapytał Over, schodząc do nas

- Czarek jak zwykle wali głupa - oznajmiłem - Masz latarkę może? Pójdę naprawić korki

- Jasne, masz - podał mi rzecz - Jeszcze zapłacisz mi za te..

- Dobra bla bla bla - przerwałem mu - Z reszta, zasłużyłeś sobie..

* Erwin Knuckles *

Wszyscy byłyśmy od ponad 3 godzin zamknięci w małym pomieszczeniu, w którym były skrzypiące piętrowe łóżka. Nic wiecej się tam nie znajdowało prócz maciupeńskiego okna, z kratami. Jednak chyba żaden z tamtych osób nie spodziewał się że ktoś z naszej grupy będzie miał klaustrofobie, a mowa tutaj o Davidzie. Przez cały czas chodzil w tą i z powrotem, waląc w ściany i trzęsąc się ze strachu przy kącie.

- Wypuście mnie skąd, proszę.. - mówił, kołysząc się na siedząco

- Spokojnie, weź wdech i wydech, nic się nie dzieje... - uspokajał go Labo

- Erwin.. - odezwał się Vasquez, w tym czasie gdy na patrzyłem się na przez te małe okienko na świat, którego nigdy więcej mogłem nie zobaczyć - Co zrobimy?

- A co możemy?! - momentalnie wybuchłem - Musimy czekać na policję i starać się nic nie odwalać..

- Mamy czekać tak bezczynnie? Co z nas za przestępcy, gangsterzy. Nie możemy pozwolić aby pomiatali nami jak maskotkami. Jesteśmy potęga tego miasta! - stwierdził

- Podoba mi się tok twojego myślenia - lekko się uśmiałem gdy nagle do pokoju, wszedł jeden z ochroniarzy podchodząc odrazu do rozstrzesionego Glinkely'ego i Laboranta

- Zapraszam za mną.. - podał dłoń, aby pomóc mojemu przyjacielowi wstać

- Nigdzie z tobą nie idę - zaprzeczył

Po jego słowach, zamachnął się z pięści i próbując walnąć strażnika ten złapał go i wykręcił mu nadgarstek. Bynajmniej tak myślałem bo było słychać chrupnięcie kości. David ledwo powstrzymał krzyk, a po chwili już nie było go z nami w pomieszczeniu.

"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz