33 - DZIEŃ 9 1/2

148 13 3
                                    

* Pov Erwin *

Niedowierzaniłem przez następne kilka minut trasy do miasta. Wręcz wydawało mi się to absurdalne że raptem zachciało im się mnie zabierać do Grzesia. Może to był jakiś podstęp? Może tak naprawdę chcą zwrócić moja uwagę i zabić resztę moich przyjaciół..

- Nie zabijecie przez ten czas moich ostatnich przyjaciół? - zapytałem z pewnością siebie

- No skąd Knuckles.. - westchnął kierowca - Chcemy pokazać twojemu kochasiowi że jesteś cały i zdrowy - oznajmił

- Napewno wam uwierzy - parsknąłem - Nie jest taki głupi.. - powiedziałem, lecz później zacząłem zastanawiać się nad sensem moich słów

Podajrze jakieś 20 minut później wyszliśmy z samochodu. Porywacz trzymał mnie za ramię i prowadził gdzieś w niewidoczne mi miejsce. Jak się później okazało był to morwinowy dach. Zaczęły mnie szczypać oczy od blasku światła, którego nie widziałem przez jakieś 9 dni. Byłem na zewnątrz, fakt że związany, ale mogłem odetchnąć świeżym powietrzem. Chociaż na te niecałe 10 minut, a potem z powrotem worek na łeb i powrót do tego okropnego miejsca, gdzie zabili Sana i Davida.

Wtedy zobaczyłem znajoma mi twarz. Był to Gregory Montanha. Nic się nie zmienił od 9 dni. Dalej policjancik z naburmuszoną twarzą. A jeszcze bardziej się rozwścieczyła, gdy zobaczył w jakim jestem stanie. Cały posiniaczony, z rozwalonym nosem...

- Kurwa - krzyknął - Oddawaj w tym momencie Erwina i jego przyjaciół, bo inaczej..

- Bo co? - przerwał mu porywacz - Zastrzelisz mnie? - W tym momencie wyciągnął broń z kabury i wycelował w moją głowę - To ja zastrzelę jego.. słynnego Erwina Knucklesa

- Tylko spróbuj - również wyjął pistolet - Co chcesz z zamian za Erwina i jego bandę przygłupów..

- Ej - odezwałem się - Nie wyzywaj mi..

- Milcz! - skomentował to napastnik - Inaczej będziesz następny do zabicia!

- Czego chcesz? - powielił pytanie Montanha, chowając pistolet

- Nic Gregory, o wszystkim zadecyduje róża.. złota róża..- poinformował - Jeśli znajdziecie ich zanim ostatni płatek róży spadnie, poddajemy się, ale jeśli nie.. zabijamy wszystkich, również Knucklesa

- Daj wskazówki - powiedział policjant - Cokolwiek..

- Milcz Montanha! - wypowiedział porywacz przykładając mi mocniej lufę pistoletu do głowy

Policjant natychmiastowo wyciągnął swoją broń, lecz zanim zdążył ja odbezpieczyć, ten wystrzelił w jego stronę trzy strzały. Gregory zachwiał sie, sycząc z bólu i jednocześnie patrząc na dziury w lewej ręce.

- Miałeś szczęście że nie miałem cela - wypowiedział i ponownie zakrył mi twarz workiem - Tyle z odwiedzin, do widzenia, Grzesiu - pożegnał się za siebie i za mnie, po czym ruszyliśmy z powrotem do samochodu

* Tommy Nelson *

Tak czy siak postanowiłem interweniować Montanhe w akcji spotkania się z jednym z porywaczy Knucklesa. Patrzyłem z dołu co się działo. Gdy tylko zobaczyłem że postrzelili Grzesia, wezwałem EMS, lecz poprosiłem ich aby przed moim znakiem nie podjeżdżali. Nie chciałem zbytnio spłoszyć przestępcy.
Następnie dostrzegłem że porywacz schodzi na dół i kieruje się do jakiegoś czarnego małego busa. Od razu wezwałem wsparcie aby jechali za samochodem, jednak bez sygnałów i z określonym dystansem, natomiast chwilę później poinformowałem medyków aby zajęli się poszkodowanym.

* Gregory Montanha *

- Jebany śmieć.. - wysyczałem, trzymając dłoń na ranach, aby zatamować krwawienie

Chwilę potem zauważyłem lekarzy, którzy biegną w moją stronę z apteczka. Od razu zapytali mnie o to co się stało i jak się czuje. Z ich punktu widzenia można było stwierdzić że kule po postrzale zostały w środku, więc musieliśmy jechać na szpital. Od razu zeszliśmy z morinowego dachu i skierowaliśmy się do karetki. Przed wejściem na tyły dostrzegłem w oddali Nelsona, za jego radiowozem, mówiącego coś na radiu.

- Nelson! - krzyknąłem, nie słuchając poleceń medyków - Co ty tutaj robisz?!

- Pomagam ci Grzegorz, nie dał byś rady sam, a tak nasi szpiegują tego busa, którym przyjechali - zaznaczył

- Oczywiście że poradziłbym sam! - krzyknąłem - Nie pomagaj mi więcej...

- Jesteśmy obaj policjantami, moim obowiązkiem jest cię chronić - stwierdził

- Ale to ja obiecałem że pomogę Erwinowi i dotrzymam słowa! - podniosłem głos, a chwilę później wsiadłem do karetki

Hejo, hejo, wracamy z książką po kilku miesiącach

Boże.. ile działo się to nawet nie wiecie, wracamy z pełną energia naładowana

Trzymajcie się i papapapa

"Złota Róża" (5city) //ZAKONCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz