S02E07

431 19 0
                                    

Na złomowisku, przez ostatnią godzinę, wszyscy pracowali w pocie czoła. Patricia i Steve walczyli z ostatnią oponą. Gdy wreszcie udało im się zabarykadować pojazd, weszli do środka. Dzieciaki już tam na nich czekały. Rozsiedli się na podłodze, w ciszy czekając aż wyglądający przez dach Lucas da im znak.

-Już z czymś takim walczyliście? - zadała pytanie Max.

Nastolatkowie skinęli głowami.

-I jesteście pewni, że to nie był niedźwiedź? - kontynuowała.

-Chryste, daj spokój! Jak nam nie wierzysz, to co tu w ogóle robisz?! - zaatakował ją kręconowłosy.

-Dustin! - skarciła go siostra, posyłając mu groźne spojrzenie.

Patricia była zła na chłopaka. Od zjawienia się rudowłosej zrobił się dosyć zmierzły. Jak najbardziej rozumiała Max, przecież sama była w niezłym szoku gdy dowiedziała się o równoległym świecie zamieszkiwanym przez potwory. Trzynastolatka dołączyła do Sinclair'a na drabinie, unikając rozwoju kłótni z Hendersonem.

-Świetnie. Niech myśli, że ci nie zależy. - odezwał się w końcu Steve.

-Bo mi nie zależy. - odpowiedział mu oschle Dustin, przez co zaczęli się przedrzeźniać.

W tym czasie Patricia siedziała na drugim końcu autobusu z krótkofalówką w ręce. Po raz kolejny próbowała złapać Hoppera, Jonathana lub kogokolwiek, jednak bezskutecznie. Sądząc, że to poobkładana z każdej strony blachami baza może być problemem, uchyliła na moment drzwi autobusu. Gdy już miała robić krok w przód w celu poszukania lepszego zasięgu, ktoś złapał ją za ramię.

-Hej! Tak ci się spieszy do grobu?! - zapytał z wyrzutem osiemnastolatek, wciągając ją do środka.

Patrząc sobie prosto w oczy stali tak blisko, że dziewczyna czuła na sobie jego oddech. Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, usłyszeli głośny, przerażający ryk. Demogorgon. Porozrzucana przez nich przynęta musiała doprowadzić go do celu.

-Lucas, co tam się dzieje?! - zadała pytanie Pat, wymijając starszego kolegę. Stanęła pod drabiną, czekając na jakąś informację.

-Moment! - zawołał w odpowiedzi. -Mam go! Jest na dziesiątej!

-Nie chwyta przynęty. Co jest? - westchnął Steve widząc, że potwór nie zachowuje się tak, jak założyli.

-Może nie jest głodny. - rzucił Dustin.

-Albo przejadła mu się wołowina. - powiedział poważnie osiemnastolatek, zarzucając na plecy kij z gwoździami. Skierował się w stronę wyjścia z autobusu.

-Harrington! - ruszyła za nim Patricia. -Tak ci się spieszy do grobu?!

-Bądź w gotowości. - rzucił w jej stronę zapalniczkę. -Pilnuj dzieciaków. - dodał, a następnie wyszedł z ich kryjówki.

Dziewczyna stała tam w niezłym szoku. "Zwariowałeś" - zawołała za nim, jednak licealista postanowił to zignorować. Pat zakryła usta dłonią, czarno widziała ten plan.

Steve gwizdał i wymachiwał kijem by zwrócić na siebie uwagę potwora. Na ich nieszczęście, skutecznie. Udało mu się załatwić jednego, jednak w tej samej chwili, na złomowisku pojawił się drugi. A za nim trzeci oraz czwarty.

-Na trzeciej! Steve, na trzeciej! - wołał Lucas.

-Steve! Uważaj! - krzyczała Patricia. Od katastrofy dzielił ich zaledwie moment. - Wracaj!

-Przerywamy misję! - dołączył się Dustin.

W końcu chłopak postanowił się wycofać. Goniony przez stwory, w ostatniej chwili wpadł do autobusu. Drzwi zatrzasnęły się za nim. Wszystko jakby ucichło.

GWIAZDA MOGŁA TYLKO SPAŚĆ |  Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz